sobota, 25 września 2010

REPORTAZE /NR 121/ IX.2010

SAM NA SAM Z KRAKOWEM
Przyjechałam do Królewskiego Miasta 6,IX 10 i nikogo tym razem nie odwiedziłam. Postanowiłam odwiedzić miasto! Od dworca powędrowałam na Grzegórzki, a stamtąd wzdłuż Banku do Poczty. Zjadłam obiad na Starowiślnej, w Chińskim Barze, naprzeciw okazałego budynku dzierżawionego dawniej przez Sad, a obecnie stanowiącego własność prywatna ,gdzie lokale dzierżawią różne przedsiębiorstwa.Obok tego gmachu mieszkałam w czasie studiów w niedużej oficynie - przez 4 lata. Były to lata trudne, ale jednak szczęśliwe. Na frontonie gmachu złoci się okazały napis "PALAC PUGETÖW", gdyż należał do tej rodziny, pochodzenia francuskiego. Ludwik Puget był znanym rzeźbiarzem krakowskim. Jego syn, Jacek; miał również talent artystyczny; jego wnuk, Franek, został aktorem. Znałam obydwu ostatnich, bo przyjaźnili się z moimi gospodarzami.

Na Poczcie zamôwilam pokój w hotelu i Sienna powędrowałam do Rynku Głównego. Zatrzymałam się na chwile w Kościele Mariackim; Główny Ołtarz był otwarty, ale zwiedzanie dozwolone tylko w tylnej części Bazyliki. Kaplica Matki Boskiej Częstchowskiej zamknięta z powodu remontu. Posłuchałam przez chwile Hejnału i, mijając kościółek Sw; Wojciecha, weszłam w ulice Grodzka, tuz obok "WIERZYNKA" sławnego, ponieważ odbywają się tam wszystkie eleganckie śluby. Sama byłam kiedyś na takim( będzie ze 40 lat temu).

Na Grodzkiej pełno sklepów, kawiarń i małych, eleganckich sklepów - mających witrynę przy wejściu od ulicy, a samych mieszczących się w bramie lub nawet w podwórzu. Ceny są za to odwrotnie proporcjonalne do wielkości sklepu. Można na Grodzkiej znaleźć wszystko : sklepiki z wyrobami z bursztynu, ukraińska kawiarnie, w której gra cygańska( a może rumuńska?) orkiestra; galerię "dziwów" z porcelany; metalu itp., pracownie wyrabiającą biżuterię ze srebra i pasiastego krzemienia, bardzo oryginalna i zapewne odpowiednio droga.
U wejścia do Grodzkiej- romantyczna para przebierańców : w strojach ze złotogłowiu. pan trzyma w reku złotą róże i wręcza ja damie - która przyjmuje ja z uśmiechem. Prawie naprzeciwko - Poeta w białym stroju, z gęsim piórem w reku- zaprasza by wpisać się do jego Ksiegi i wpuścić jaki grosz do jego malej sakiewki. Gdy złożyć podpis na pergaminowej
stronie, usmiecha się reką w podzięce. Za tymi pięknymi strojami, kryje się potrzeba zarobienia na zycie!


Moda na przebieranie się uliczne, istnieje i w innych miastach, ale w Krakowie przybrała bardzo wytworna postać'. Jak się później dowiedziałam, prezydent Jacek Majchrowski, chciał tych ludzi obłożyć' podatkiem - " bo zarabiają!". Wywołał burze i zrezygnował. Brak elegancji ! Zresztą tej elegancji mu zabrakło i w innej okoliczności :
juz dwukrotnie zezwolił gejom i lesbijkom przemaszerować przed Pałacem Arcybiskupim na Franciszkańskiej, i Papieskim Oknem. A był przecież władny wyznaczyć inna trasę! Czy tez wrzucono co do jego sakiewki??

Doszłam do małego kościółka św; Idziego, na małym placyku przed Wawelem. Obok niego, od 1990 r., stoi Krzyż Katyński, na kamiennym, niskim cokole. Kwiaty i znicze na bruku u jego stóp. Na samym placyku Plansze Wystawy Fotograficznej pana Stanisława Markowskiego, przedstawiające różne , historyczne wydarzenia z okresu PRL-u i lat następnych m.in. 2 zdjęcia Rodziców Ks; Popiełuszki podczas jego pogrzebu w październiku 1984 r; - wstrząsające w swoim wyrazie bólu : twarz Matki zupełnie biała, okolona czarna chusta, na czarnym tle, z zamkniętymi oczyma. Głową Ojca z rekami zaplatanymi we włosach, twarzy nie widać- nie wiadomo gdzie się zaczyna ani gdzie kończy - jeden kłębek rozpaczy Pan pilnujący wystawy( czyżby sam autor zdjęć?) pokazuje mi zdjęcie żałobne po samospaleniu się w 1980 r.(przy studzience) Władysława ... , który w ten sposób chciał zaprotestować przeciw Kłamstwu i Milczeniu na temat Mordu w Katyniu.

Na Wawel trafiłam niestety zbyt późno by odwiedzić' kryptę gdzie pochowano tak niedawno Prezydencka Parę. Ponoć' jakieś były protesty przeciw decyzji Arcybiskupa Stanisława? Ale to on w tych sprawach stanowi. Złożyłam kwiaty przy kracie zamykającej wejście.
Wróciłam przez ulice Kanonicza, przechodząc obok domu kard. Zbigniewa Oleśnickiego, z herbem rodu i kapeluszem nad wejściem. Przeszłam przez Sukiennice - pięknie odnowione i do których powrôcily juz przechowywane w Niepołomicach zbiory. Jak zwykle, zatrzymałam się pod 7-ym na Szewskiej, gdzie tylko skromna tabliczka metalowa uwiadamia iz na schodach tego domu znaleziono martwego Stanisława Pyjasa, głowa w dól by upozorować upadek po pijanemu. Pamiętam - pracowałam wtedy na Uniw. Śląskim- jakim wstrząsem byłą dla nas, pracowników uczelni , ta śmierć'! Pogrzeb był bardzo liczny - od nas tez była chyba delegacja. Dziś nie ma ani bramy ani tych schodów; Zastąpił je SKLEP! Signum temporis!

Pojechałam do hotelu przy ul; Pomorskiej 2. Trzeba było odpocząć' przed jutrzejszym wyjazdem do Tarnowa na otwarcie dorocznego Forum Dziennikarzy Polonijnych.

-----------------------------------




_ WYSTAWA W SALI BHP W STOCZNI -





POD ZNAKIEM BIALEJ REKAWICY

( ZDJECIE)

Pod tym właśnie znakiem rozkwitli na Placu Wolności w Poznaniu przedziwny Jarmark Poznański Organizacji Pozarządowych społecznie pomagających różnym kategoriom osób : dzieciom, niepełnosprawnym, chroniących zwierzęta i środowisko naturalne. Każde ze stowarzyszeń miało swój kiosk drewniany, przyozdobiony na różny sposób : kolorowymi balonikami; naklejankami, kwiatami czy roślinami. Był nawet kiosk broniący kotów i drugi protegujący króliki: Każdy kiosk starał siç przypodobać publiczności - czy to wystrojem, czy rozmowa, by uzyskać jak najwięcej zielonych bilecików, oznaczających ze podobał się zwiedzajacym.W głównym Kiosku Organizatora można było otrzymać taki bilecik i zanieść go do wybranego przez siebie kiosku. Głównym jednak widowiskiem byla zabawa w "klaskane" - wszyscy przebijali sobie nawzajem Białymi rękawicami ( białość oznaczała, ze wszyscy maja czyste rece!); A towarzyszyła tej zabawie muzyka rytmiczna orkiestry na dużym czarnym podium. Grali rôwniez amatorzy i oczywiście rôwniez "społecznie".
W innym miejscu Placu dzieci miały do dyspozycji "układanki", z których mogły złożyć' np. "Wieżę Eiffla", lub Kościół sw; Piotra w Rzymie. I dzieci i rodzice bawili siç chętnie tymi układankami. Nad tymi zabawami święciło poznańskie, optymistyczne słońce i pobudzało wszystkich do radości .

(zdjecie)





- KIERMASZ FRANCISZKANSKI –


Opuściłam Plac Wolności, i schodząc ulica Paderewskiego doszłam do Starego Rynku. Tam, oprócz kawiarń, które ulokowały stoliki pod parasolami, wprost na bruku, znajdowały się stoiska Kiermaszu Franciszkańskiego - poznańska porcelana malowana ręcznie w różnobarwne kwiaty - półmiski, masielniczki; czajniki, filiżanki i kubki przyciągały oczy.

Zauważyłam ciekawe stoisko ze sztucznymi kwiatami szczególnego rodzaju. Sprzedający objaśnił mnie, ze sa one robione z cienkich wiórków drzewa osikowego przez jego przyjaciela w Kozich Glowach (miejscowość pod Poznaniem); który odnalazł w rodzinnych papierach zapis iz jego dziadek takie kwiaty wyrabiał, ale po wojnie, w PRL-u,nie można było tej sztuki uprawiać'. Nie wytrzymałam i kupiłam nenufar o rudych brzegach Platów. " Takie drewniane płatki nie sa malowane lecz nasączane kolorem"- objaśnił mnie sprzedawca.
Sąsiedni kiosk prezentował wyroby z drewna : faski, kierzanki do robienia masła, beczułki, walki i lyzki wszelkiego rodzaju. No, jednak oparłam siç pokusie- trudno przecież do Paryża zabierać kierzanka - przytem w mojej walizce nie było juz ani krzty miejsca.
Obok znajdował siç kiosk cygański z Ukrainy - drobiazgi, trochę fantazyjnej biżuterii. Pierścionki czarne z hematytu - w sam raz jako znak żałoby narodowej.
I ten reportaż zakończyłam w Palacu Działyńskich -naprzeciwko Jarmarku. Tam odbywało siç bowiem wieczorne przyjęcie.
--------------------------------------




-PRZEMYSLOWY INSTYTUT MASZYN ROLNICZYCH _ INZ. R. CHMIELEWSKIv

Brak komentarzy: