poniedziałek, 15 grudnia 2008

P HENRYK DABROWSKI



Którejś niedzieli przyszłam do Kościoła Polskiego i na placyku, na prawo od wejścia . zauważyłam dziwny pojazd. Było to coś
podobnego do roweru i zarazem wózka. Pojazd zaparkowany obok stopni wiodących do kościoła miał przyczepione dwie tabliczki - jedną po polsku, drugą po angielsku, których napis glosił :
BIEG HOŁDU I PAMIECI
GEN.WŁADYSŁAWA SIKORSKIEGO
W 65-ą Rocznicę Jego tragicznej śmierci w Gibraltarze.
Czekałam dłuższą chwilę przy pojeździe, ale właściciela nie było. Poszłam więc do zakrystii, by zapytać czy coś wiedzą o tym
niewykłym ogłoszeniu." Owszem, powiedział jeden z księży. Ten pan będzie tu o 16ej."
Pobiegłam do domu. w pośpiechu zjsdłam obiad i wrócuiłam

2 Listopada 2008

SAL0N DES INDEPENDANTS





Fot. J. Dabrowska

ZESPOL PIESNI I TANCA ZIEMI HRUBIESZOWSKIEJ


XX-LECIE.
ZESPOŁU PIESNI I TANCA ZIEMI HRUBIESZOWSKIEJ
powstał w 1967 przy Hrubieszowskim Domu Kultury . Skupia on dzieci i młodzież szkół hrubieszowskich.
Od samego początku Zespół tworzyła, nadała mu styl i niepowtarzalny charakter - Grażyna Temporowicz, kierownik artystyczny, ale również społecznik, świetna organizatorka, wybitna działaczka kultury. Swoją pasję zaszczepiła wśród młodego pokolenia hrubieszowian.
Obecnie Zespół pracuje w 5 grupach; liczy 120 osób, a wychował już 1300 tancerzy. Swój dorobek artystyczny prezentował
w Danii, Hiszpanii, Portugalii, Serbii., Macedonii, Grecji, Turcji,w Czechach i w Watykanie, na Litwie i na Ukrainie, na Białorusi,
w Szwecji i na Cyprze, na Sardynii i we Włoszech oraz we Francji. W sumie koncertował w 20 krajach Europy - w niektórych kilkakrotnie- podbijając serca ludzi pięknem prezentowanej sztuki, radością i profesjonalizmem.
Wszystkie tańce wykonywane są przy akompaniamencie kapeli ludowej. Repertuar Zespołu zachwyca bogactwem i szeroką gamą prezentowanego folkloru. Obejmuje on tańce lubelskie, podlaskie, chełmskie, rzeszowskie, przeworskie, lasowieckie,
śląskie, wielkopolskie, lachów sądeckich, górali i mieszczan żywieckich, a także tańce innych narodów europejskich.
Artyzm młodych tancerzy podkreślają dodatkowo starannie skompletowane stroje ludowe.
Przez te 20 lat Zespół zdobył liczne nagrody w Polsce i w Europie. W swoim mieście żywo upowszechnił pieśń "Hrubieszowska ty Ziemico", która stała się wizytówką nie tylko Zespołu ale i regionu. Godnie reprezentuje Ziemię Hrubieszowską we wszy-
stkich uroczystościach lokalnych, ogólnopolskich i międzynarodowych. Wszędzie jest przymowany w sposób niezwykle gorący i pełen owacji.
W 2000 roku, Zespół gościł u Papieża Jana Pawła II w Watykanie.

Zespół ma w swym dorobku nagrania telewizyjne oraz płytę"Zagraj mi, muzyko". Od lat organizuje międzynarodowe spotka-
nia folklorystyczne : EUROPA NA LUDOWO".
OD 1988 R. jest członkiem C.I.O.F.F.
Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Hrubieszowskiej to wybitny ambasador polskiej kultury, odbicie piękna i szlachetnych idei, ucieleśnienie najwartościowszych tradycji narodowych.
W dniach od 25.08.2008 roku, Zespół wyruszył na podbój Holandii, biorąc udział w 43- im Festiwalu Folkoru - Op roskoldais
w Warffum. - Festiwal ten to jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w Holandii. Gromadzi ponad 30 tys. widzów.
Poza naszym zespołem reprezentującym Polskę, na Festiwalu spotkały się kultury z różnych krańców świata :
Kuby, Wenezueli, Argentyny, Meksyku, Szkocji. Rep. Chin, Mali, Gruzji, Wyspy Guam.
Wszystkie narodowości brały udział w Targach, na których eksponowano wyroby ludowe charakterystyczne dla każdego kraju
oraz w paradzie, która przeszła ulicami miasta.
Zwieńczeniem folklorystycznych obchodów w Warffum była modlitwa odczytana we wszystkich językach oraz odśpiewanie pieśni przez zespoły. Nasz Zespół, swoim wykonaniem "CZARNEJ MADONNY" wzruszył niejednego widza.
Członkowie wszystkich grup tanecznych mieli zapewnione noclegi i wyżywienie w holenderskich rodzinach.Obywatele rolniczego regionu Warffen to ludzie bardzo mili i przyjacielscy, którzy wolą życie rodzinne i chętnie poznają życie innych narodów.
Niewątpliwie niesamowitym wydarzeniem podczas wizyty w Holandii było poznanie jednego z najwybitniejszych malarzy
Henka Helmantela. Artysta wraz z żoną gościł u siebie dwóch członków naszej Kapeli.
Henk Helmantel tworzy dzieła ukierunkowane na odwzorowywanie rzeczywistości niemal fotograficzne - sztukę, w której artysta posługując się realistycznymi motywami, próbuje odtworzyć własny, fantystyczny świat. Dzięki kolejnej podróży zagranicznej oraz propagowaniu polskiego folkloru, tancerze mieli okazję pogłębienia swej wiedzy w dziedzinie sztuki jaką jest współczesne malarstwo. Każdy z wojaży zagranicznych wiąże się z poznaniem nowych ciekawych ludzi. z ich odmienną kulturą, upodobaniami i mentalnością.
Festiwal dobiegł końca. Warto dodać, że hala widowiskowa, dla kilku tysięcy ludzi, była podczas wszystkich koncetóy pełna po brzegi.Każdy występ był niesamowitym przeżyciem. Dlatego też wypada życzyć wszystkim naszym zespołom udziału w takim wydarzeniu, jakim był holenderski festiwal.



Kolejną podróżą zagraniczną Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Hrubieszowskiej był udział w Miądzynarodowym Festiwalu Kultury i Folkloru "BENISSA 2008" w Hiszpanii. Była to już czwarta wyprawa do tego kraju. Festiwal odbzwał się na jednym z najpiękniejszych wybrzeży Costa Blanca (po hiszp. Wybrzeże Białe)-typowo turystycznym regionie Hiszpanii .Region obejmuje
odcinek wybrzeża Morza Sródziemnego o długości 244 km w pobliżu Walencji i sięgający do Alicante.
Pierwszego dnia Zespół podziwiał uroki Costa Brava(Dzikie Wybrzeże) regionu turystycznego Katalonii(północno-zachodnia Hiszpania) obejmującego wybrzeże śródziemnomorskie między Blanes a granicą Francji. Drugi dzień upłynął na zwiedzaniu
stolicy Katalonii, Barcelony, jednego z najpiękniejszych miast Europy,pełnego urokliwych zaułków i zabytkowych budowli ,np
Katedra Sw.Eulalii, z XIII-XV w , Sagrada Familia, Aleja Ramblas. Park Guell, dzielnica Barii Gotic, Palau Nacional. na wzgórzu Monjuic. Y Barcelonie znajduje się także jeden z największych obiektów sportowych Cap Nou [ liczący 99760 miejsc), nale-
żący do FC Barcelona.
Trzeciego dnia. po przejechaniu 500 km., Zespół przybył do miejscowości o dźwięcznej nazwie Villajoyosa, ze słynną fabryką i Muzeum Czekolady" VALOR" Wycieczka po fabryce była bardzo udana . Jednym ze sponsorów była Wytwórnia. natomiast jej
właściciel to mąż naszej krajanki,Ewy Zin, pochodzącej ze Strzyżowa. W Villajoyosa Zespół spędził dwa dni, prezentując. poza śpiewami i tańcami, wyroby ludowe, charakterystyczne dla naszego kraju i regionu.
Następnym miejscem, w którym Hrubieszowianie spędzali czas było Calpe, miejscowość wypoczynkowa na Wybrzeżu Costa Blanca, z pięknymi plażami, miękkim piaskiem i dużą liczbą kuracjuszy; przy plażach znajdują się liczne hotele, oraz różnorodne restauracje i kafejki. Atrakcją tej miejscowości jest także polska restauracja "CRACOVIA", której właściciel, pan Dariusz Porzuczek, gościł zespół, racząc nas smakołykami kuchni polskiej.
W Calpe prężnie działa grupa Polaków, mieszkających na stałe w Hiszpanii, która pragnie przybliżyć Hiszpanom polską kulturą i obyczyje. W najbliższym czasie planują powołać stowarzyszenie polonijne i cyklicznie organizować Dni Kultury Polskiej w Hiszpanii. Wśród grupy Polaków z Calpe, szczególne podziękowanie pragniemy skierować do pani Agnieszki Miki i
i pana Jerzego Ostrowskiego, którzy opiekowali się nami i dbali o zespół w czasie pobytu w Hiszpanii.
Tancerze z łezką w oku żegnali Hiszpanię. Możemy zgodnie powiedzieć, że podróże kształcą. Wyjazdy to wspaniała okazja
do nauki folkloru innych narodów, zacieśniania przyjaźni międzynarodowych. a także doskonała motywacja dla młodzieży do nauki języków obcych.
Anna Czernysz.

KRONIKA KULTURALNA - Teczka N° 100/2008

MACIEJ KOT MALUJE SZPITALE



RECENZJE

1. Stanislaw Kowalczyk - "Listy do nieba"
2. "Islam a Chrzescijanstwo, konfrontacja czy dialog" - wybor tekstow

ARTYSCI STAMTAD I STAD

1 Wiktor Zin - Z wystawy rysunek i malarstwo/ Muzeum w Hrubieszowie (V - IX) 2008

2 Stanislaw Eugniusz Bodes - Z wystawy Malarstwo/ (X-XI) 2007

3 Adam Wsiolkowski - Plener malarski w Czumowie (IX) 2008

4 Maciej Ossjan Kozakiewicz

niedziela, 14 grudnia 2008

SESJA W HRUBIESZOWIE 25.IX.2008: Stefan Du Chateau

Z okazji Stulecia Urodzin Profesora Stefana Du Chateau odbyła się w jego rodzinnym mieście Sesja Międzynarodowa
zorganizowana przez Urząd Miasta i Fundację im.Krystyny i Stefana du Chateau.
Przyjechali na nią uczniowie i przyjaciele" Profesora"( tak go określano wśród znajomych) oraz z Paryża delegacja
Stowarzyszenia Przyjaciół C.K. Norwida i redakcji miesięcznika "TECZKA".




PROGRAM SESJI NAUKOWEJ W HRUBIESZOWIE :

Sobota, 30 sierpnia 2008

- śniadanie dla gości
- godzina 9 -10.15 -Msza św. w kościele p.wezw. Sw. Michała za duszę .p.Prof. Stefana Du Chateau i jego żony Krystyny z
domu Szeronos.
- godz. 10.30 powitanie uczestników Sesji przez prezesa Fundacji Przyjaźni Polsko-Francuskiej, pana Mariana Pawlaka oraz
Starostę pana Józefa Kuropatwę i Burmistrza Miasta Hrubieszowa pana Zbigniewa Doleckiego.
- godz.11-11.45 -Wstępny Wykład Monograficzny prof. Tadeusza Baruckiego p.t. "ŻYCIE I DZIEŁO STEFANA DU CHATEAU".
- godz.12-12.45 - Wykład prof. Janusza Rębielaka(Kraków) : " Projekty profesora Stefana Du Chateau w zbiorach
hrubieszowskiej Fundacji Przyjaźni Polsko-Francuskiej iom.Stefana i Krystyny Du Chateau".
- godz. 13-13.45 - Maria Gmyz, F.Bogdan Łasocha, Agata Jaworska :
"Wspomnienie o profesorze Du Chateau - tych co go znali i nie znali"
- godz.14.00- 16.00 - przerwa na obiad
- godz.16.00- 16.45 - Prof. Henryk Buszko(Katowice): Profesor Stefan Du Chateau - jakim go znałem".
- godz.17.00 - Podsumowanie i zakończenie Sesji.


WYSTĄPIENIA :

-" O SŁAWNYCH HRUBIESZOWIANACH SŁÓW KILKA ".
HRUBIESZÓW posiada wielu sławnych obywateli, od X. Stanisława Staszica poczynając. założyciela Towarzystwa Wzajemnej
Pomocy w Nieszczęściu (1816 r.), wynalazcy liczydeł Abrahama ..., poprzez pisarza Bolesława Prusa(Aleksandra
Głowackieo, poetę Bolesława Leśmiana aż po współczesnych nam artystów jak profesor Wiktor ZIN, Stanisław Bodes, polski
batalista, czy bracia Szczekanowie - Janusz, rzeźbiarz , i Bronisław, witrażysta. Jest też liczne grono poetów regionalnych
związane z Towarzystwem Regionalnym Hrubieszowskim, które publikuje co roku nowe zbiorki ich poezji. Towarzystwu
temu prezesuje pan Jerzy Krzyżewski.
Wsród tych postaci, prof. Stefan du Chateau zamuje miejsce szczególne. Losy sprawiły, że urodził się na Syberii,gdyż
rodzice jego zostali tam wywiezieni po rewolucji 1905 r. Rodzina powróciła jednak szczęśliwie po kilku latach do Polski i
zamieszkała w swoim dworku w centrum Hrubieszowa. Obecnie mieści się tam Muzeum Ziemi Hrubieszowskiej.
Idąc w ślady Staszica, prof. Stefan Du Chateau stworzył w swoim rodzinnym mieście dzieło ogólnego pożytku : FUNDACJE,
KULTURY I PRZYJAźNI POLSKO-FRANCUSKIEJ (w 1995 ). Z jego pieniędzy zakupiony został okazały budynek przy ul. 3-go
maja 10. Profesor przekazał Fundacji swoje zbiory dawnych narzędzi technicznych. oraz kolekcję modeli
architektonicznych, nad którymi pracował.
Przekazał także nam hasło, według którego żył, i które figuruje w sali Fundacji obok jego uśmiechniętego portretu. Hasło
SMAK DAWANIA", które pragnął przekazać innym, a zwłaszcza młodemu pokoleniu.
Kim był "Profesor"(tak go tutaj nazywano) - w swoim długim życiu? Był architektem, żołnierzem( w polskim wojsku we
Francji w 1940 r. , jeńcem wojennym w Niemczech, wykładowcą na Wydziale Architektury Akadełii Sztuk Pięknych w Paryżu,
wynalazcą i malarzem. Był przede wszystkim Hrubieszowianinem z serca, pragnącym by jego rodzinne miasto rozwijało się
pod każdym względem. A to dzięki staraniom swych obywateli - starszych a zwł. mlodych, dbających o swą"Małą Ojczyznę"
i jej przyszłość. od której zależy też ich własna..
Zakładając Fundację jako okno na świat dla swego miasta. pragnął niewątpliwie profesor Du Chateau by młodzież mogła
się kształcić i poznawać inne kraje, a potem by powracała i nabytą wiedzę stosowała we własnym kraju i regionie skąd
pochodzi.
Mam więc nadzieję, że odniósłby się z uznaniem do współpracy Fundacji swojego imienia z polonijnym Stowarzyszeniem
"Editions Casimir-le-Grand"(tj. Wydawnictwem Kazimierza Wielkiego) - współpracy rozwijjającej się od roku 2000 - a której
działania idą w trzech kierunkach :
- zaopatrywania biblioteki w książki i czasopisma francuskie,
- nauczania języka francuskiego w szkołach podstawowych i średnich a nawet w 1-ym przedszkolu) regionu Hrubieszo-
wskiego.
- umożliwienia młodzieży udziału w Konkursie "Wiedzy O Francji", a następnie wyjazdu do Paryża na kurs języka i zapozna-
nia się na miejswcu z kulturą tego kraju. Mimo trudności administracyjnych i finansowych na jakie napotykamy, nasza
współpraca się ustabilizowała i sądzimy, że trwać będzie jeszcze długo.
Jednakże bardzo pożądane jest aby Wladze Miasta i Powiatu popierały naszą wspólną pracę [ ni etylko moralnie ale i
finansowo. Kwestia ta była już przedmiotem narady w Urzędzie MIasta 2 lata temu w związku z inicjatywą podjętą przez
Dyrekcję Liceum im. Kard. St.Wyszyńskiego - wprowadzenia języka francuskiego jako nadobowiązkowego i zaangażowania
w tym celu nauczyciela. Jednakże potrzebne w tym celu fundusze nie zostały wtedy szkole przyznane. Sprawa, jak sądzimy,
pozostaje otwarta, tym bardziej. we Wyższa Szkoła Języków Obcych w Zamościu, łoże polecić odpowiednią osobę na
stanowisko nauczycielskie. Jak wiadomo, fundusze europejskie w dziedzinie kształcenia - Program Sokrates-Comenius-są
chętnie przyznawane . Przykładem tego może być działalność profesora Zbigniewa Zaleskiego, eurodeputowanego. w
zakresie języka angielskiego.
"SMAK DAWANIA". którego Profesor Stefan du Chateau był przez całe życie propagatorem i praktykiem, powinien nas
wszystkich zachęcać by iść w jego slady i wspólnie dbać o dobro społeczne.
J Dąbrowska




STEPHANE DU CHATEAU
ARCHITEKT- URBANISTA - CZŁOWIEK
FRANCUSKI POLAK I POLSKI FRANCUZ

OBYWATEL SWIATA


HENRYK B.BUSZKO
ARCHITEKT SARP, TUP, ZAIKS
HON.AIA(USA), HON. CAM (MEKSYK)
HON.SAR(ROSJA), KOM. AIU PAN
HON. PREZES SOT

1/ ROZWÓJ WIEDZY i umiejętności człowieka - ludzkości - jest procesem stałym. Powstające nowe wartości wypraco-
wywane są w różnych miejscach na świecie. Rodzą się w działaniach pojedyńczych osób, w zespołach ludzkich
a także w organizacjach dużych, nastawionych na poszukiwanie nowości m na doskonaleie rozwiązań posiada-
nych. Współczesna nauka ,odkrywając nierzadko nowe wartości, obala teorie, prawdy dotychczas uważane za
ostateczne. Wśród wielu osiągnięć nauki trafiały się., i ma to miejsce również obecnie, odkrzcia i wynalazki wro-
dzone z przypadkowych zbiegów okoliczności. Nqprzykład , spadające jabłko z drzewa w sadzie Newtona,
toczone przez wielką wodę w górskim potoku głazy, koło wodne, obserwacje naturalnych tworów przyrody -
struktura liścia klonu i wiele innych.
Jest także wiadome, że bywają przypadki ujawniania się niezwykłych osobowości, postaci wielkich w różnych
dziedzinach wiedzy, w środowiskach nie zapowiadających tego swoim poziomem, strukturą czy położeniem.
O takim przypadku, tu, na polskiej ziemi, naszej ziemi, mam mówić.
Czuję się wielce zaszczyconym , że mam możliwość przedstawić wielką postać, człowieka, z którym los
pozwolił mi się spotkać i zaprzyjaźnić. i uzyskać od Niego tak duży ładunek wiedzy i zetknąć się z Jego niezwykłą
mądrością.
Stephane, po polsku Stefan Du Chateau, architekt, urbanista, wychowanek Wydziału Architektury Politechniki
Lwowskiejm w Polscem ukształtowanz na polskiej ziemi w szstełie wartości budowanym na Dekalogu. i jego
polskiej interpretacji tradycyjnej, wniósł do wyuczonej dziedziny twórczej. olbrzymi wkład myśli i dokonań w
zbudowanych obiektach.
Losy Polaków, losy narodu i państwa polskiego, kreowały warunki wynikające z położenia geograficznego.
Niby to Europa Srodkowa, a w rzeczywistości to kresy Europy Zachodniej. Polska leżąca na styku z Rosją, z
obszarem nasyconym wojowniczymi tradycjami Azji, najeżdżana przez ordy łongolskie, Tatarskie i kto wie
jeszcze jakie inne, była, jak to określili historycy,"przedmurzem" cywilizacji i kultury wywodzącej się z filozofii
chrześcijańskiejś W tym naszym kraju, stale sięgano po miecz dla obrony, a nie po lemiesz czy "mędrca szkiełko
i oko".
W tym naszym kraju pojawiły się, pomimo wszystko, postaci niezwykle: Jan z Kolna, Heweliusz, Mikołaj Kopernik,
Stanisław Staszic, Margrabia Wielopolski, Tadeusz Kościuszko, Józef Piłsudski, Maria Skłodowska-Curie. czy,
ostatnio, Karol Wojtyła - Jan Paweł II, żeby wymienić przykładowo tych z najwyższej półki. Bywało. że naturalizo-
wani u nas obcokrajowcy, też pod polskim godłem występujący, przynosili wielki pożytek nauce i wiedzy.
Stefan Du Chateau został Polakiem. nie tylko przez przypadek Jego pradziada, oficera napoleońskiego, ranionego
nad Berezyną w 1812 roku, Jego prababką była Polka, panna z polskiego dworu, w którym znalazł schronienie i
przywrócenie do zdrowia Francuz, oficer napoleoński.
Nie piszę biografii rodziny Du Chateau. Nie ma tu miejsca na szczegółowe opisywanie losów tej rodziny. Ogólne
jednak wspomnienie jest, jak sądzę, celowym dopelnieniem prawdy o Stefanie. Życie w Polsce, na polskiej ziemi.
- na polskiej wsim w regionie, który do dzisiaj ma znamiona wyróżniające, pozostawione tu przez dzieła
Stanisława Staszica - Ziemi Hrubieszowskiej, przesączało się do duszy wrażliwej mlodego Stefana . Stefan na -
siąkał tu duchem polskiej kultury i obyczajów. Uczył się POlski od matki- od okolicznych chłopów, od rówieśni-
ków. z którymi spędzał beztroskie lata.
W szkole polskiej tamtego okresu, nasyconej patriotyzmem szczególnym, po odzyskaniu niepodległości, Stefan
pobierał nie tylko naukę-wiedzę. Dojrzewał w obywatelskim duchu Polaka. Studia na Wydziale Architektury Poli-
techniki Lwowskiej, szczególnie inspirujący klimat obywatelski- patriotyczny polskiego podówczas Lwowa, utrwa-
lił w Nim polskość. Ta polskość przetrwała w Nim do kresu życia. Język polski, w wydaniu Stefana nie miał naj-
mniejszych nawet cieni, które u tak wielu polskich emigrantów na obczyźnie dawały efekt kaleczący. Język Stefana
był czysty, czytelny, piękny,śZdania budowane starannie. Treść wypowiedzi była zawsze precyzyjna, przemyślana,
wnosząca do rozmowy ciekawe wątki.
Najazd hitlerowców na Polskę 1.IX 1939 rokum a później, 17.IX 39, wtargnięcie bolszewików. całkowicie odmie-
niło życie Polaków śCzas okupacji niemieckiej, czas zagłady państwa i wyniszczania narodu całkowicie odmienił
egzystencję wszystkich.
Barbarzyńska inwazja ze Wschodu, tolerowana przez tak zwanych" zachodnich sojuszników" też odmieniła natu-
ralny tok życia Polaków.
Obie te napaści powstrzymały rozwój gospodarczy, rozwój nauki, rozwój społeczny. Stefan Du Chateau, powo-
łany do Wojskq Polskiego w sierpniu 1939 roku, po krótkiej batalii wojennej, przebył drogę emigracji. tak jak
wielu młodych Polaków. Zakończenie Jego drogi emigracyjnej miało miejsce w Paryżu, po krótkim pobycie w
Londynie. Tam, w Polskiej Szkole Architektury. uzyskał dyplom architekta. Nie przyniósł on mu jednak rozwiąza-
nia w zakresie uprawiania zawodu architekta we Francji, która nie uznawała dyplomów tej uczelni.
Szczegółowy opis zmagań Stefana z trudnościami w tej materii, przedstawił Tadeusz Barucki w książce wydanej
w Warszawie. w 1995 roku zatytułowanej "STEPHANE DU CHATEAU". Książka zawiera materiały źródłowe .
szczegółowe omówienia oraz dokumenty (kopie świadczące o dokonaniach i międzynarodowym uznaniu dla
Stefana Du Chateau.

piątek, 12 grudnia 2008

Wystąpienie pp. Pawłowskich na Forum Laikatu.

Dnia 22.XI.2008 (c.d.) mieli również swoje wystąpienie doktorostwo Pawłowscy, którzy wiele lat pracowali w Austrii. a obecnie
mieszkają w Jaworniku na Dolnym Sląsku.
dr Andrzej i Zofia Pawłowscy, Jawornik k. Krakowa
Otoczmy troską życie - problemy i wychowanie w szacunku dla życia
Materiały na spotkanie liderów laikatu parafii PMK we Francji - Paryżú, 21.11.2008r.



I. Przyczyny braku szacunku dla życia we współczesnym świecie.
Aby wypracować zasady i metody wychowania w szacunku dla życia, trzeba wpierw dokładnie zrozumieć przyczyny i przejawy rozwijającej się szeroko w obecnym świecie postawy względności w stosunku do wartości życia, a co za tym idzie coraz częściej pogardy dla niego czy wręcz cywilizacji śmierci, jak określili to Paweł VI i Jan Paweł II.

I.1. Człowiek odchodząc programowo od Pana Boga zwraca się przeciw życiu.
Mamy tego coraz bardziej namacalne dowody w ostanich stu latach, kiedy to masowo propagowane od Rewolucji Francuskiej idee świata bez Boga, zaczeły przynosić praktyczne rezultaty. Ateistyczny, a nawet antyboży liberalizm coraz bardziej wybiórczo traktuje szacunek dla życia ludzkiego osiągając swoje szczyty w zbrodniczych systemach komunizmu i hitleryzmu czy wreszcie współczesnego świata. Europa, po chwilowym otrzeźwieniu spowodowanym okropnościami wojen, stała się niestety znowu forpocztą zagwarantowanej prawnie pogardy dla ludzkiego życia. Przecież nie ma żadnej istotnej różnicy, czy można legalnie zabić burzuja, kułaka, Żyda czy chrześcijanina, Ormianina czy Polaka, upośledzonego, chorego, starca czy dziecko jeszcze przed, a może i tuż po narodzeniu. Za każdym razem jest to taka sama zbrodnia.
I tu tragiczny paradoks, bo przecież ten sam neopogański świat głosi równocześnie mnóstwo politycznych, medialnych a nawet prawnych deklaracji i zagwarantowań stawiających na pierwszym miejscu w hierarchii ważności nie Pana Boga, ale właśnie człowieka i jego życie.

I.2. W czym tkwi przyczyna, kt—ra prowadzi ludzkos«c« do samozag?ady?
Odpowiedz« jest jasna i wielokrotnie przedstawiana przez Kościół. Przyczyną faktycznego braku szacunku dla życia ludzkiego w świecie odrzucającym Boga jest diametralnie inne zrozumienie życia. Proces ten ludzkość przerabiała już w odwrotnym kierunku, gdy rozprzestrzeniające się chrześcijaństwo ucywilizowało ludzkość i stworzyło nową kulturę opartą na miłości Boga i człowieka.

I.2.A. Zúycie cz?owieka darem i zamiarem Bozúym.
Chrzescijan«stwo wskazuje na zúycie ludzkie jako wartos«c« samaþ w sobie, poniewazú jest ono darem Bozúym.
KKK 1.
Tak wieþc nasze zúycie, sk?adajaþce sieþ z nieroz?aþcznych pierwiastk—w cia?a i ducha, jest od poczeþcia i trwania na ziemi, poprzez s«mierc« i dalej w zúyciu wiecznym realizacjaþ zamys?u Boga wobec cz?owieka.
Tylko takie chrzes«cijan«skie rozumienie zúycia prowadzi do najwyzúszego szacunku dla niego, zar—wno w wymiarze cia?a jak i ducha (rozdzielanie tych pierwiastk—w jest sprzeczne z naukaþ Koscio?a).
Zauwazúmy, zúe zúycie ludzkie jest tu wartos«ciaþ samo w sobie, ze wzgleþdu na zdeponowane w nim powo?anie do zjednoczenie z Bogiem - tylko ta perspektywa jest w?as«ciwym miernikiem jego wartos«ci. Nawet, wynikajaþca z obdarowania cz?owieka wolnaþ wolaþ, mozúliwos«c« odrzucenia zamiaru Boga i wybrania z?a, nie zmienia tego faktu. Pan B—g nie cofa swego s?owa i nie zabiera darowanego zúycia ani poteþpionym, ani nawet szatanowi.
Tak wieþc wszystkie inne ludzkie parametry zúycia saþ nieistotne i nie stanowiaþ o zadanej przez Boga jego wartos«ci, mimo, zúe tak wyraz«nie okres«lajaþ i r—zúnicujaþ jego doczesny kszta?t. Jedynym istotnym kryterium, wp?ywajaþcym jednak tylko na wyb—r drogi zúycia wiecznego, a nie na samo jego trwanie - jest kryterium wyboru dobra czy z?a.

I.2.B. Zúycie cz?owieka w racjonalnej perspektywie doczesnej, tylko ludzkiej.
Cz?owiek nie znajaþcy, a zw?aszcza zamykajaþcy sieþ na Boga, przyjmuje zúycie jedynie w jego doczesnej perspektywie. Trudno sieþ wieþc dziwic«, zúe nie rozumie i odrzuca tak liczne jego niedostatki.
Wsp—?czesny, neopogan«ski cz?owiek, stawiajaþc siebie samego w miejscu Pana Boga, mierzy wartos«c« zúycia jedynie w kategoriach swego doczesnego dobra. Mozúna je w przyblizúeniu opisac« s?owami - silny, czyli m?ody, zdrowy i bogaty. Wszystko stojaþce w przeciwnos«ci z takim rozumieniem zúycia jest z?e, a kazúde inne zúycie cz?owieka jest mniej wartos«ciowe. Osiaþgnieþcie tego ãidealnegoÓ zúycia i trwanie w nim jest pierwszorzeþdnym celem wsp—?czesnego cz?owieka.
Trudno tu odm—wic« logiki rozumowania. Jednak b?aþd polega nie w logice, lecz w ca?kowicie b?eþdnym za?ozúeniu, odrzucajaþcym Boga. To fa?szywe za?ozúenie jest tezú przyczynaþ, zúe ca?a ta filozofia zúycia sprowadza cz?owieka na manowce i ustawia go faktycznie przeciw zúyciu.
M—wiaþc obecnie tak wiele o prawach cz?owieka, mys«li sieþ faktycznie o bezwzgleþdnym prawie do tak rozumianego ãidealnegoÓ zúycia, a nie o uniwersalnym i r—wnym prawie do kazúdego zúycia, takiego jakie B—g nam indywidualnie przeznaczy? - zwykle bardzo r—zúnego od tego ludzkiego ãidea?uÓ. Teoretycznie m—wi sieþ r—wniezú o prawach dla tych s?abszych, ale to jeszcze tylko przez wzglaþd na resztki (wrodzonego przeciezú) sumienia, kt—re widzaþc niesprawiedliwos«c« mog?oby odczytac« fa?sz ca?ej tej teorii. A nawet, jezúeli sieþ m—wi to tylko tak, aby w jakikolwiek spos—b nie ograniczyc« ãnajwyzúszegoÓ prawa ludzkos«ci do osiaþgania opisanego wyzúej ãidea?uÓ.

I.2.C. Skutki bezbozúnego pojmowania zúycia ludzkiego.
Tak wieþc nieuchronnie dochodzi do konfliktu doczesnych interes—w i konfrontacji silnego ze s?abym, zdrowego z chorym, m?odego ze starym, bogatego z biednym. Wynik takiej konfrontacji w s«wiecie, gdzie najwyzúszym prawem jestem ja sam, staje sieþ oczywisty. Staþd tylko juzú krok, aby i prawnie zagwarantowac«, zúe interes matki czy ojca jest wazúniejszy nizú dobro i zúycie nienarodzonego dziecka i zúe interes najsilniejszej czeþs«ci spo?eczen«stwa jest wazúniejszy nizú dobro czy zúycie cz?owieka biednego, chorego, starego. Proces ten naocznie obserwujemy w praktyce i prawodawstwie wsp—?czesnego s«wiata.


II.Konieczna potrzeba pog?eþbionej formacji ma?zúen«stw i wychowawc—w

II.1 Potrzeba wystarczajaþcej wiedzy i ukszta?towanej postawy.
Wydaje sieþ, zúe najwazúniejszaþ sprawaþ dla przeciwstawienia sieþ cywilizacji s«mierci w nas samych i naszych rodzinach jest dok?adne us«wiadomienie sobie tej podstawowej r—zúnicy w rozumieniu wartos«ci zúycia w perspektywie ludzkiej i Bozúej, oraz wynikajaþcych z tego skutk—w,
Wielu katolik—w pods«wiadomie przyjmuje panujaþce w mediach i kanonach ãnowoczesnego cz?owiekaÓ elementy takiego fa?szywego i groz«nego dla s?abszych ãidea?uÓ zúycia ludzkiego.
Chcaþc oprzec« sieþ permanemntnej medialnej i praktycznej antykatechezie, przeciw zúyciu oraz dobrze wychowac« swoje dzieci musimy sami miec« solidnaþ wiedzeþ naukowaþ i religijnaþ na ten temat.
Jestem przekonany, zúe w sytuacji wszechobecnej promocji z?a jedynie coniedzielna og—lna homilia na mszy s«w., uzupe?niona nawet o jednaþ czy dwie stanowe nauki rekolekcyjne w roku, to zdecydowanie za ma?o.
Niestety doros«li katolicy w swojej olbrzymiej masie nie uczestniczaþ w zúadnej formie duszpasterstwa dostosowanego do potrzeb ich powo?ania jako ma?zúonk—w i rodzic—w.

II.2. Miejsca formacji rodzic—w i wychowawc—w.
Gdzie i jak mozúemy utwierdzic« sieþ sieþ w postawie szacunku dla zúycia. Gdzie poznac« i nauczyc« sieþ reagowac« na tendencje mu zagrazúajaþce?
Najlepszym miejscem do pog?eþbienia katechezy jest wsp—lna modlitwa, lektura i dyskusja w naszych ma?zúeþn«stwach. Powinna ona byc« jednak wspierana uczestnictwem w spotykajaþcej sieþ conajmniej raz w miesiaþcu wsp—lnocie formacyjnej dla ma?zúen«stw. W Kos«ciele funkcjonuje kilka rodzaj—w takich wsp—lnot. Jedne z pierwszych, to powsta?e w?as«nie we Francji w latach 30-tych Equipes Notre Dame. Takzúe w wielu innych krajach rozwijajaþce sieþ w Kos«ciele, zw?aszcza po II-giej wojnie s«wiatowej, ruchy odnowy zúycia duchowego wykszta?ci?y swoje formy dla rodzin i ma?zúen«stw. W Polsce najpopularniejszy jest Ruch Domowego Kos«cio?a - ãma?zúen«skaÓ ga?aþz« ruchu oazowego S«wiat?o Zúycie (za?ozúonego przez s?. Bozúego ks. Franciszka Blachnickiego). Posiada on dobry i sprawdzony program i obejmuje w ca?um kraju ok. 2500 kreþg—w po kilka ma?zúen«stw kazúdy. Opr—cz tego dzia?a tezú Rodzina Rodzin, Przymierze Rodzin, Ruch Spotkania Ma?zúen«skie oraz wiele innych.
Powsta?y takzúe liczne ruchy i stowarzyszenia Obrony Zúycia oraz pomocy charytatywnej czy hospicyjnej. Od kilku lat dzia?ajaþ os«rodki pomaturalnego studium teologii rodziny, oraz studia w Instrytucie Rodziny Uniwersytetu Kard. Stefana Wyszyn«skiego w Warszawie, kt—re dajaþ pog?eþbionaþ wiedzeþ o rodzinie i zúyciu. Cykle szkoleniowe tego Uniwersyrtetu, przeznaczone zw?aszcza dla os—b prowwadzaþcych poradniue ma?zúen«skie i kursy przedma?zúen«skie odbywa?y sie takzúe ws«r—d Polonii w Niemczech i w Wiedniu.
W obejmujaþcych zwykle kilka ma?zúen«stw wsp—lnotach formacyjnych kierowanych przez kap?ana i wyszkolonych animator—w modlimy sieþ razem, kszta?tujemy naszaþ postaweþ duchowaþ, pog?eþbiamy wiedzeþ religijnaþ i naukowaþ, wymieniamy dos«wiadczeniami, wzajemnie sobie pomagamy. S?uzúymy tezú parafii i s«rodowisku, zw?aszcza w sprawach zwiaþzanych z rodzinami. Bardzo zacheþcam wszystkich ma?zúonk—w i ich duszpasterzy do do?ozúenia wszelkich staran«, aby jak najwieþcej takich kreþg—w dzia?a?o w Waszych parafiach.
Nalezúy tu takzúe podkres«lic« znaczenie poradni rodzinnych, kt—re powinny dzia?ac« przy kazúdej wieþkszej parafii. Nie prowadzaþ one permanentnej katechezy ani formacji, znajdziemy tam jednak fachowaþ pomoc w naszych konkretnych problemach ma?zúen«skich i wychowawczych, zw?aszcza w zakresie dotyczaþcym poszanowania godnoci zúycia.
Szczeg—lnaþ formaþ i miejscem pog?eþbienia wiedzy i formacji os—b m?odych planujaþcych w przysz?os«ci lub bezpos«rednio przygotowujaþcych sieþ do ma?zúen«stwa saþ kursy przedma?zúen«skie oraz kursy i spotkania dla narzeczonych. Episkopat Polski (Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin. 2003) zacheþca do objeþcia takim dalszym przygotowaniem do zúycia w ma?zúen«stwie i rodzinie mozúliwie jak najwieþkszej grupy m?odziezúy po bierzmowaniu. Spotkania powinny sieþ odbywac« s«rednio raz w miesiaþcu na terenie parafii i tworzyc« ca?os«ciowy cykl trzechletni. Zwracano uwageþ na szerokie zaangazowanie w prowadzeniu takich zajeþc« m?odych, ale odpowiednio przygotowanych animator—w i s«wieckich specjalist—w. Podkres«lano potrzebeþ r—zúnorodnos«ci form dostosowanych do potrzeb s?uchaczy, jednak przy zachowaniu za?ozúonej og—lnej tematyki spotkan«.
Inna propozycjaþ saþ parafialne misje rodzinne, prowadzone przez specjalnie przygotowane zespo?y - kap?an, psycholog, doradca poradni rodzinnej, animator formacji ma?zúen«skiej/rodzinnej itp. Opracowano specjalny program takich misji, kt—ry jest indywidualnie dostosowywany do kazúdej parafii. Sk?ada sieþ on z liturgii, modlitwy, katechez, wyk?ad—w, spotkan« grup oraz poradnictwa grupowego i indywidualnego. S?uzúaþ one ma?zúonkom i rodzinom, a takzúe i duszpasterzom.

II.3. Potrzeba w?asnego s«wiadomego stanowiska i s«wiadczenia o prawdzie.
Kazúdy z nas doros?ych musi zadawac« sobie pytanie:
Jak ja realizujeþ zamys? Pana Boga, kt—ry zaprosi? mnie do wsp—?uczestniczenia w przekazywaniu zúycia?
ãBaþdz«cie p?odni i rozmnazúajcie sieþÓ - powiedzia? B—g, gdy ãstworzy? meþzúczyzneþ i niewiasteþ, pob?ogos?awi? ich i da? im nazweþ ãludzieÓÓ.
C—zú wieþkszego mozúe uczynic« cz?owiek nizú przekazac« Bozúy dar zúycia kolejnym ludziom.
A wieþc:
- Czy przekazanie zúycia i wychowanie dzieci jest najwazúniejszym celem mojego zúycia, kiedy wybra?em ma?zúen«stwo? Tuzú obok odpowiedzialnos«ci za zbawienie w?asne i ma?zúonka?
- Czy wszystkie inne moje i nasze sprawy podporzaþdkowujemy temu celowi?
- Czy nie przesuwamy przekazania zúycia na p—z«niej, zbyt d?ugo nizú wymaga to najlepsze dobro dzieci i naszego ma?zúen«stwa?
- Czy nie przewazúa tu nasz egoistyczny interes - nieumiarkowanie w osiaþganiu sukcesu zawodowego, materialnego czy wreszcie cheþc« uzúycia zúycia, bez podejmowania jakichkolwiek zobowiaþzan«.
- Czy w imieþ tego egoistycznego interesu nie pozbawiamy naszego dziecka rodzen«stwa, lub nie skazujemy go na faktyczne jedynactwo, gdy odsteþp wiekowy pomieþdzu rodzen«stwem jest zbyt duzúy?
- Czy wreszcie katolickie wychowanie naszych dzieci, zw?aszcza przez dawanie im s«wiadectwa w?asnym zúyciem jest dla nas najwieþkszym powo?aniem?
- Czy pog?eþbiamy swojaþ wiareþ i wiedzeþ w dziedzinie szacunku dla zúycia. Czy zwalczamy w sobie wszelkie pokusy lub zachowania godzaþce w jego godnos«c«?
Na te wszystkie pytania bezb?eþdnie odpowie nam nasze sumienia. Jednak tylko wtedy, gdy nie zosta?o uwiedzione z?em i nie jest zatwardzia?e trwaniem w grzechu. Ono nieomylnie wskazúe kazúdemu ma?zúen«stwu najlepszy czas i najlepszaþ ilos«c« posiadanych dzieci. Wskazúe tezú obowiaþzki i niedostatki w ich wychowywaniu. Us«wiadomi r—wniezú inne powo?anie, jak np. powo?anie do rodzicielstwa przez adopcjeþ.
Dbajmy wieþc o nasze sumienie i baþdz«my mu pos?uszni. Pomagajmy tezú, zwlaszcza przez dobry przyk?ad, radeþ czy upomnienie o sumienie naszych dzieci. S«wiadczmy tezú odwazúnie o prawdzie wobec innych, a zw?aszcza w parafii i w szkole naszych dzieci.


III. Najczeþstsze przejawy nieposzanowania zúycia we wsp—?czesnym s«wiecie

III.1. Odebranie zúycia
A. Zab—jstwo dziecka nienarodzonego - tzw. aborcja
(zabiegi, s«rodki hormonalne tzw.antykoncepcyjne, spirale, tbl. wczesnoporonne)
B. Eutanazja
(czynna, zaniechanie karmienia czy uzasadnionego leczenia)
III.2. Zaniechanie lub nieuzasadnione odwlekanie przesunieþcie przekazania zúycia
(antykoncepcja, ubezp?odnienie)
III.3. Niegodne formy przekazywania zúycia
(zap?odnienie in vitro - homogeniczne i heterogeniczne, p—z«ne ciaþzúe)
III.4. Eksperymentowanie z zúyciem i cia?em
(klonowanie cz?owieka i tkanek, przeszczepy)
III.5. Zawinione naduzúycia cia?a
-wsp—?zúycie pozama?zúen«skie,
-niegodne formy aktywnos«ci seksualnej, pornografia, homoseksualizm
-naduzúycie cia?a w reklamie, innych publikacjach
-brak szacunku - moda, odchudzanie, naklejki, tatuazúe, itp.
-narazúanie cia?a - zaniedbania medyczne, higieniczne, sporty ekstremalne,
-przymus, niewolnictwo, mobing, prostytucja
-tortury, uprowadzenia
-na?ogi i uzúywki - narkotyki, alkohol, papierosy, hazard, komputer, telewizja
muzyka itp.
-hedonizm

IV. Wsp—?czesne przejawy nieposzanowania zúycia - om—wienie najtrudniejszych problem—w.

IV.1. Wolna wola cz?owieka a zamiar Boga powo?ujaþcego go do udzia?u w przekazywaniu zúycia.
Analizujaþc najwazúniejsze zagadnienia wsp—?czesnego s«wiata dotyczaþce szacunku dla zycia dotykamy problemu naszego wp?ywu na jego przekazywanie. Dopiero od kilkudziesieciu lat cz?owiek opanowa? wiedzeþ, kt—ra zezwala mu istotnie wp?ywac« na cielesny wymiar prokreacji. Wczes«niej m—g? praktycznie jedynie zaniechac« prokreacji poprzez praktycznie ca?kowite zaniechanie wsp—?zúycia seksualnego.W ma?zúen«stwach by?o to oczywis«cie nie do przyjeþcia. Zresztaþ warunki zúycia cz?owieka - kr—tki czas zúycia i duzúa s«miertelnos«c« dzieci, jak i potrzeba duzúej ilos«ci ludzi dla zapewnienia wyzúywienia i przetrwania wsp—lnoty ludzkiej, same przez sieþ wyklucza?y jakiekolwiek ograniczanie p?odnos«ci, kt—re wkr—tce doprowadzi?oby do wymarcia danej populacji.
Posteþp cywilizacyjny ostatniego stulecia przyni—s? mozúliwos«c« pewnego ograniczenia prokreacji, nie wykluczajaþcy dalszego rozwoju spo?eczen«stwa. Nadal podkres«la sieþ jednak, zúe w?as«nie cz?owiek jest najcenniejszym i najtrudniej odtwarzalnym elementem systemu gospodarczego. Staþd tezú zmniejszanie liczebne prokreaacji jest ograniczone i ekonomicznie uzasadnione jedynie dla uzyskania odpowiednio lepszych warunk—w wzrastania i wychowania nowego pokolenia.
W ostatnim p—?wieczu rozwinieþto sposoby skutecznego wp?ywania na prokreacjeþ bez koniecznos«ci ca?kowitego zaniechania wsp—?zúycia.
I jak to zwykle bywa wiedzeþ wykorzystano w dobrych i z?ych celach.
Posteþp medycyny umozúliwi? skuteczne leczenie niep?odnos«ci i znacznie lepszaþ opiekeþ, diagnostykeþ oraz leczenie matek cieþzúarnych i dzieci jeszcze w okresie p?odowym. Naturalne planowanie rodziny umozúliwi?o kazúdemu ma?zúen«stwu wybranie optymalnych warunk—w do przekazania zúycia, jak i p—z«niejszego wychowania dzieci. i to bez zaniechania, zamierzonego planem Bozúym i us«wieþconego sakramentem, godnego wsp—?zúycia ma?zúen«skiego.
Z drugiej strony posteþp ten wykorzystany wbrew Bogu niesie za sobaþ liczne zagrozúenia dla zúycia cielesnego i duchowego cz?owieka, a nawet realnaþ perspektyweþ zag?ady ludzkos«ci.

IV.2. Nowa epoka zabijania
Chrzes«cijan«stwo da?o podstawy nowozúytnej cywilizacji, stawiajaþcej na pierwszym miejscu Pana Boga i jego umi?owane dziecko - cz?owieka. Wydawa?o sieþ, zúe czasy niesprawiedliwych wojen i rzezi wygasnaþ. Jednak neopogan«ska rewolucja francuska i jej krwiozúerczy XX-wieczni potomkowie - komunizm i hitleryzm w mig przes«cigneþli nieludzkie standarty czas—w barbarzyn«stwa. Nowoczesny cz?owiek zaczaþ? zabijac« ideologicznie i metodycznie. Wydawa?o sieþ jednak, zúe okropnos«ci II wojny s«wiatowej dadzaþ jakies« otrzez«wienie, przynajmniej w wolnej Ameryce i Europie. Na wschodzie ca?y czas by?o tak samo - imperium strachu wymaga?o ciaþg?ego systemowego i bezsensownego mordowania. Tam tezú ca?y czas trwa?a walka z Bogiem, ostojaþ wolnos«ci cz?owieka. Jej skutki, pod postaciaþ gigantycznej zapas«ci moralnej przysz?y juzú wkr—tce. Oczywis«cie jednym z pierwszych objaw—w by?o pojawienie sieþ olbrzymiej ilos«ci dzieci poczeþtych w wyniku nieodpowiedzialnego seksu. Co robic« z tymi dziec«mi aby nie pomnazúa?y i tak olbrzymich juzú watach ãbezprizornychÓ? Najlepiej zabic« juzú w brzuchu matki. Wydano wieþc odpowiednie zazwolenia - wyzwalajaþce kobieteþ z ãucisku macierzyn«stwaÓ, a sumienia zalano alkoholem. Przecieþtna Rosjanka zabi?a w swym zúyciu 8 dzieci! Komunizm obdarowa? Polskeþ ãdobrodziejstwemÓ aborcji juzú w 1956r.
A na Zachodzie? Faktycznie, kilkanas«cie pierwszych lat po wojnie to czas wielkiej aktywnos«ci spo?ecznej, odbudowy, wzrostu wiary i szczeþs«liwych pokojem rodzin pe?nych dzieci. Jednak si?y z?a znalaz?y swojaþ szanseþ. W doros?e zúycie wchodzi?o nowe pokolenie, kt—re nie pamieþta?o niesionego przez wojneþ koszmaru s«mierci i strachu. Nowe pokolenie, kt—re juzú zúy?o w pokoju i w coraz wieþkszym dostatku. Nowe pokolenie, kt—re w miejsce rodzic—w i kaznodziej—w dosta?o za wychowawceþ ekran telewizyjny. I w to pokolenie wesz?y gromadki, a potem coraz wieþksze masy p?atnych i zba?amuconych zbrodniarzy, kt—rzy przekonywali je o ãprawieÓ do aborcji. Kobiety mog?y stac« sieþ taniaþ si?aþ roboczaþ, a ich sumienia wyprano wszechobecnaþ propagandaþ. W latach siedemdzesiaþtych prawie na ca?ym s«wiecie wolno juzú by?o zabijac« dzieci nienarodzone.
A dzisiaj? Europa szykanuje ostatnie enklawy poszanowania zúycia - Malteþ, Irlandieþ i Polskeþ za nieprzestrzeganie prawa do zabijania, a Ameryka chce rozszerzyc« go nawet na dzieci przypadkowe jeszcze zúywo narodzone!
Dobry B—g przyjaþ? juzú ok 1 miliarda dusz dzieci nienarodzonych, w tym ok. 30 mln z Polski.
Jednak jest iskierka nadziei. Kos«ci—?, Wielki Papiezú J.P.II i Polacy rozpeþtali wielkaþ dyskusjeþ za zúyciem. W naszym kraju wprowadzono, choc« niepe?naþ, to jednak ochroneþ zúycia nienarodzonych. Zmieni?a sieþ s«wiadomos«c« wieþkszos«ci Polak—w. Odzúy?y przemielone przez komunizm m—zgi i sumienia. To, co kiedys« by?o ãzabiegiemÓ, sta?o sieþ spowrotem, tak jak by?o zawsze w Bozúym i ludzkim prawie - zbrodniaþ.
Czy zdo?amy sieþ jeszcze raz oprzec« miazúdzúaþcej sumienia nawale liberalnego zachodniego neopogan«stwa? A mozúe to juzú religia szatana?

IV.3. Podsteþpne formy zabijania
Trzeba z ca?aþ stanowczos«ciaþ podkres«lic«, zúe istniejaþ formy tzw. antykoncepcji, kt—re saþ faktycznie aborcjaþ poczeþtego dziecka w jego najwczes«niejszej kilkudniowej fazie zúycia. Chodzi tutaj o wszelkie rodzaje spiral domacicznych i o czeþs«c« s«rodk—w hormonalnych uniemozúliwiajaþcych implantacjeþ zarodka w s«luz—wce macicy, oraz o farmakologiczne s«rodki wczesnoporonne. Kazúdy musi miec« pe?naþ s«wiadomos«c« , zúe choc« mozúe to nie jest tak oczywiste jak chirurgiczna aborcja, skutkujaþ one takaþ samaþ zbrodniaþ.

IV.4. Antykoncepcja - sprzecznos«c« z Bozúym zamiarem wobec wsp—?zúycia
Akt ma?zúen«ski ma w zamys«le Bozúym podw—jne znaczenie - jednoczaþce ma?zúonk—w i prokreacyjne. Kazúdy akt ma?zúen«ski powinien pozostac« sam sam przez sieþ otwarty na przekazywanie zúycia ludzkiego (KKK2366).
Tak wieþc antykoncepcja pozbawiajaþca akt ma?zúen«ski jego wymiaru prokreacyjnego, jest sprzeczna z Bozúym zamiarem i poprzez to z?a sama w sobie. To z?o, s«wiadomie i dobrowolnie wybierane przez ma?zúonk—w staje sieþ grzechem, nawet cieþzúkim. Tym dotkliwszym, zúe ze swej natury powtarzanym i d?ugotrwa?ym.
Znaczna czeþs«c« chrzes«cijan wchodzaþc w pozúycie ma?zúen«skie bez odpowiedniego przygotowania religijnego i medycznego, popada w ten grzech. Odsuwa on ich od sakrament—w, a z biegiem lat od Kos«cio?a i od Pana Boga.
Musimy jednoznacznie rozumiec« ten problem. Jest to bowiem jedno z najpowszechniejszych wykroczen« przeciwko godnos«ci zúycia. A sprawa nie jest tak zupe?nie prosta, choc« juzú przed 40-laty w 1968 r. jednoznacznie wyjas«ni? jaþ Ojciec S«w. Pawe? VI w encyklice Humanae Vitae. Zúe nie jest prosta s«wiadczaþ tezú opinie wielu os«rodk—w teologicznych, kt—re poproszone przez papiezúa o opinieþ w tej zpe?nie wtedy jeszcze nowej kwestii, nie znajdywa?o w niej ãw uzasadnionych, godnych przypadkachÓ zúadnego z?a. Jedynie grupa teolog—w krakowskich z kard. K. Wojty?aþ na czele i teolodzy z Bawarii przestawili jednoznacznaþ analizeþ wskazujaþcaþ na wewneþtrzne z?o samej antykoncepcji i to bez wzgleþdu na jej metodeþ czy okolicznos«ci. Znalaz?o to sw—j wyraz w tej wielkiej encyklice ãO zúyciu ludzkimÓ, kt—rej s«wiat do dzisiaj nie chce przyjaþc«, ciaþgle zaciemniajaþc istoteþ rzeczy i promujaþc z?o.

IV.5. Racjonalna ocena antykoncepcji - wyzwolenie czy s«ciezúka na skraj przepas«ci?
Mozúliwe jest pe?ne zrozumienie samoistnego z?a antykoncepcji jedynie w oparciu o naturalne kryteria dobra i z?a, dosteþpne kazúdemu cz?owiekowi, takzúe niewierzaþcemu. Wystarczy tylko uczciwie ocenic« kilka fakt—w i odpowiedziec« na kilka pytan«:
Antykoncepcja, planowo pozbawiajaþc akt ma?zúen«ski jego wymiaru prokreacyjnego, zmniejsza wyraz«nie poczucie odpowiedzialnos«ci za podejmowanie wsp—?zúycie, zw?aszcza ws«r—d os—b nie przyjmujaþcych norm chrzes«cijan«skich
Prowadzi to do czeþstszego podejmowania nieodpowiedzialnego wsp—?zúycia przedma?zúen«skiego czy pozama?zúen«skiego.
Dochodzi do licznych (to saþ fakty statystyczne) poczeþc« absolutnie nie akceptowanych, zar—wno w ma?zúen«stwie jak i czeþsto poza nim. Skutkiem tego jest zwieþkszenie sieþ nacisku proaborcyjnego i liczby aborcji. I to wszystko wbrew pierwotnej idei antykoncepcji, kt—ra mia?a wyzwolic« od niechcianej ciaþzúy.
Antykoncepcja, zw?aszcza hormonalna, niesie za sobaþ wbrew lansowanym opiniom liczne i powazúne zagrozúenia zdrowotne.
Dlaczego, zgadzasz sieþ a nawet oczekujesz, aby osoba kt—raþ ponoc« kochasz narazúa?a swe zdrowie?
Takzúe, wbrew oczywistemu faktowi prostszej fizjologii meþzúczyzny nizú kobiety najbardziej rozpowszechniona antykoncepcja hormonalna zosta?a rozwinieþta jednak z przeznaczeniem dla kobiet. Jest to oczywisty skutek zaniku odpowiedzialnos«ci za skutki wsp—?zúycia ze strony meþzúczyzn, kt—rzy nie chcaþ stosowac« niepotrzebnych im, a mozúe szkodliwych s«rodk—w. Przerzucajaþ oni ãobowiaþzek zabezpieczenia sieþÓ na kobieteþ, kt—ra zmuszona jest do tego przez fakt, zúe to w?as«nie ona poniesie przeciezú skutki nieodpowiedzialnego wsp—?zúycia. Jedynie bardzo restrykcyjne prawo niekt—rych kraj—w, obciaþzúajaþce nieproporcjonalnie bardziej meþzúczyzneþ odpowiedzialnos«ciaþ materialnaþ, zmienia gdzieniegdzie ten stan.
Istotne znaczenie ma tutaj cheþc« uzyskania przez partner—w absolutnie pewnego zabezpieczenia, co juzú w za?ozúeniu przyjmuje brak jakiejkolwiek odpowiedzialnos«ci za skutki wsp—?zúycia.
Nie bez znaczenia jest tu takzúe cheþc« uzyskania, zw?aszcza przez kobieteþ, stanu sta?ej gotowos«ci do podjeþcia ãbezpiecznegoÓ wsp—?zúycia. Praktyka ta rozwija w meþzúczyz«nie oczekiwanie takiej gotowos«ci i traktowanie kobiety, jako obiektu dowolnego uzúycia.
I tutaj pada wreszcie pytanie o mi?os«c«. Wszystkie te fakty saþ bowiem sprzeczne z bezinteresownaþ mi?os«ciaþ, kt—ra powinna przeciezú towarzyszyc« zjednoczeniu os—b. Bez mi?os«ci wsp—?zúycie ogranicza sieþ jedynie do zmys?owego przezúycia. Ze wzgleþdu na wewnetrznaþ godnos«c« aktu ma?zúen«skiego, takie jego okaleczanie jest niedopuszczalne.
Zauwazúmy r—wniezú, zúe znaczna czeþs«c« os—b stosuje antykoncepcjeþ w ma?zúen«stwie, co dodatkowo godzi w jego trwa?os«c« i s«wieþtos«c«.
Czynem weneþtrznie z?ym jest takzúe jakakolwiek forma sterylizacji, odwracalnej czy nieodwracalnej.

IV.6. Naturalne planowanie rodziny (npr.) - zgodne z naukaþ Kos«cio?a.
Nalezúy podkres«lic« jednoznacznaþ r—zúniceþ pomieþdzy niegodnaþ antykoncepcjaþ a akceptowanym przez Kos«ci—? npr. R—zúnica ta polega na rzeczywistej i duchowej akceptacji dwoistej natury wsp—?zúycia ma?zúen«skiego - jednoczaþcej i prokreacyjnej. Przy wykorzystaniu nowoczesnej wiedzy o okresach fizjologicznej p?odnos«ci i niep?odnos«ci kobiety ma?zúonkowie mogaþ starac« sieþ odsunaþc« poczeþcie, gdy dobrowolnie i w poczuciu mi?os«ci rezygnujaþ ze wsp—?zúycia w okresie p?odnym. Nie ?amiaþ przez to ani godnos«ci aktu ma?zúen«skiego, ani nie wysteþpujaþ przeciw mi?os«ci, kt—rej te jednoczaþce akty sa najspecyficzniejszaþ i us«wieþconaþ celebracjaþ.
Potrzeba tu jeszcze jednak przypomniec« dwa warunki, kt—re muszaþ byc« konecznie zachowane:
Odsuwanie, czy nawet zaniechanie przekazania zúycia musi byc« godnie uzasadnione. Nie mozúe ono wyp?ywac« z egoizmu, ale ma byc« zgodne ze s?usznaþ wielkodusznos«ciaþ odpowiedzialnego rodzicielstwa (KKK 2368).
Zachowany tezú musi byc« tezú warunek otwarcia sieþ na przyjeþcie ewentualnego zúycia i to bez wzgleþdu na naszaþ, nawet godnaþ intencjeþ odsunieþcia czy nawet zaniechania prokreacji. Warunek ten jest niezbeþdny dla godnos«ci kazúdego aktu ma?zúen«skiego, niezalezúnie od okresu (p?odnego, niep?odnego) jego podjeþcia. Musimy miec« pe?naþ s«wiadomos«c« i unos«c«, zúe ostateczna decyzja i bezb?eþdny wyb—r naszego dobra nalezúy jednak do Pana Boga. Przy takim podejs«ciu, kazúde nasze dziecko, nawet nie oczekiwane, beþdzie przez nas r—wnie ukochane.
Tak wieþc, Kos«ci—? nas nie oszuka? i nie pozostawi? bez wyjs«cia, zakazujaþc korzystania z ãdobrodziejstwaÓ antykoncepcji. Kos«ci—? wskazuje na godny wyb—r naturalnego dobra wpisanego w cykl p?odnos«ci ludzkiej i oczekuje od nas, wynikajaþcej z poczucia odpowiedzialnos«ci, okresowej wstrzemieþz«liwos«ci we wsp—?zúyciu ma?zúen«skim.

IV.7. Dlaczego tak ma?o os—b stosuje naturalne planowanie rodziny?
Na wsteþpie juzú ma?a korekta. Wbrew lansowanej opinii znaczna czeþs«c« katolickich ma?zúen«stw w Polsce wykorzystuje, bardziej lub mniej ãfachowoÓ naturalny rytm p?odnos«ci dla planowania rodziny. Niestety stosunkowo czeþsto r—wnoczes«nie praktykuje stosunek przerywany w rozszerzonym okresie p?odnos«ci. Trzeba przypomniec«, zúe jest on sprzeczny z wymiarem jednoczaþcym aktu ma?zúen«skiego i g?eþboko niesprawiedliwy. Niesie za sobaþ tezú duzúe zagrozúenie zaburzenia prawid?owej fizjologii wsp—?zúycia, a zw?aszcza orgazmu kobiety. Podobnie jest z zasteþpowaniem naturalnego wsp—?zúycia wzajemnaþ masturbacjeþ ma?zúonk—w (nalezúy jaþ jednak odr—zúnic« od godnych przejaw—w czu?os«ci).
A wieþc inaczej - Dlaczego tak wiele os—b sieþga po antykoncepcjeþ, a odrzuca naturalne, czeþsto nazywane nawet ekologicznymi metody.
I tu zaskoczenie - wszeþdzie bowiem akceptujemy i wybieramy ekologieþ, tylko nie tutaj - dlaczego?
Wydajeþ sieþ, zúe klucz do zagadki tkwi w cheþci uzyskania absolutnej pewnos«ci s«rodka, nawet za ceneþ zagrozúenia zdrowia. Ta bezbozúna pycha, podpowiada wyb—r metody, nie liczaþcej sieþ z jakimikolwiek, nawet Bozúymi ograniczeniami - czyli antykoncepcji.
Pewne znaczenie ma tezú prostota stosowania tabletek oraz jeszcze ?atwiejszych, i jeszcze szkodliwszych dla cia?a i ducha - zastrzyk—w, dzia?ajaþcych kilka tygodni czy nawet kilka miesieþcy.

IV.8. Propaganda antykoncepcji i potrzeba s«wiadectwa prawdy.
Wielkaþ roleþ odgrywa tezú wszechobecna propaganda idea?u nowej kobiety, wyzwolonej przez bezpiecznaþ antykoncepcjeþ od niechcianej ciaþzúy. Kobiety, kt—ra uzyska?a wreszcie mozúliwos«c« nieskreþpowanej mi?os«ci i kariery zawodowej. A takzúe propaganda indywidualnie realizujaþcego sieþ zwiaþzku partnerskiego, nie obciaþzúonego zúadnymi zobowiaþzaniami.
R—wnoczes«nie propaganda ta wys«miewa i dezawuuje jako nienaukowe, klerykalne i nieskuteczne naturalne metody planowania rodziny. Propaganda ta jest, nie ?udz«my sieþ, s«wiadoma i doskonale zaprogramowana przez r—zúne s«rodowiska. Motywacjaþ jest tu zwykle szukanie zysku materialnego. Saþ jednak tezú motywacje bezpos«rednio antyreligijne - szatan«skie, a za?ozúenia wrogie cz?owiekowi.
Propaganda ta dyktuje kanony poprawnos«ci kullturalnej, spo?ecznej a nawet politycznej, kt—rym bardzo wielu ludzi sieþ podporzaþdkowuje.
To nie jest przesada, rozejrzyjmy sie wok—? siebie. Co sieþ s?yszy w mediach i jak sieþ rozmawia? Kt—re poglaþdy saþ uprawnione, a kt—rych sieþ... sie nawet glos«no nie wypowiada, nie chcaþc sie narazic« na s«miesznos«c« i ostracyzm?
Pamieþtajmy tezú jednak, zúe wieþkszos«c« ludzi wypowiadajacych te ãjedynie s?uszneÓ poglaþdy tylko je powtarza, nie majaþc pojeþcia o czym w?as«ciwie m—wi. Zwykle chce tylko isc« z dominujaþcym praþdem i mozúe czasem usprawiedliwic« tezú swoje niewiernos«ci. Pamieþtajmy, zúe wielu z nich w g?eþbi serca czuje i wie, zúe to jest z?e i nawet oczekuje odwazúnego s«wiadectwa prawdy. Oczywis«cie beþdzie go najpierw wys«miewac«, potem odrzucac« i dyskutowac«.. by mozúe wreszcie znowu, choc« na chwileþ, choc« niewiernie, ale jednak powr—cic« do Boga.
Przypomnijmy sobie te p—? miliona m?odych ludzi, dzieci dzisiejszego s«wiata, kt—rzy przyszli tutaj w Paryzúu aby pos?uchac« starca - papiezúa. Papiezúa m—wiaþcego o prawdzie. O jakzúe innej prawdzie, nizú ta medialnie wchechobowiaþzujaþca. Przyszli i s?uchali Go. I nie wys«miali Go pogardliwie. Oni Go z entuzjazmem oklaskiwali!

IV.9. Antykoncepcja - kamieniem, kt—ry uruchomi? lawineþ z?a przeciw zúyciu.
Antykoncepcja by?a milowym krokiem w spirali rozwijajaþcej cywilizacjeþ s«mieci, o kt—rej juzú dzisiaj mozúna m—wic«. Nie tylko wracamy do barbarzyn«stwa, kt—re nisko ceni?o zúycie - my ludzie wsp—?czes«ni programowo planujemy s«mierc« nawet juzú w zarodku zúycia!
Antykoncepcja przedstawiana jako posteþp i wyzwolenie cz?owieka, kt—rej zgubne skutki nie by?y rozpoznawalne na pierwszy rzut oka, zosta?a masowo zaakceptowana przez konsumpcyjne neopogan«skie spo?eczen«stwa.
Oczywiste by?o, zúe oderwanie wsp—?zúycia ma?zúen«skiego od jego naturalnego prokreacyjnego wymiaru zdjeþ?o z partner—w poczucie odpowiedzialnos«ci za siebie. Spowodowa?o to wybuch rewolucji obyczajowej, idealizujaþcej ãwolnaþ mi?—s«c«Ó- czyli po prostu nieodpowiedzialny egoistyczny seksualizm.
I znowu propaganda sprytnie podsyca?a te antyludzkie tendencje, budujaþc dla nich ca?aþ otoczkeþ ideoologicznaþ.
Na skutki nie trzeba by?o d?ugo czekac« - plaga rozwod—w i gigantyczna ilos«c« poczeþtych poza ma?zúen«stwem, przypadkowych i niechcianych dzieci. I to pomimo szeroko dostepnej antykoncepcji. Co z tym wszystkim zrobic«?
A no w?as«nie u?atwic« prawo do porzucenia ma?zúonka, a dzieci legalnie pozabijac« i to przed narodzeniem, gdy mozúna ludziom wm—wic«, zúe to jeszcze nie cz?owiek, tylko np. p?—d. Aby z?agodzic« negatywny spo?ecznie obraz niezwykle licznych dzieci posiadajacych tylko, zwiaþzane z nimi ciaþzúaþ, matki, zaczeþto promowac« alternatywnaþ i ãr—wnorzeþdnaþÓ formeþ rodziny - rodzineþ samotnej matki i dziecka.
Powiecie, bzdura spikowa teoria dziej—w.
Nie! Szatan mimo, zúe sieþ tak niewiele o nim m—wi, nawet z ambony, i mimo, izú wielu wk?ada go mieþdzy bajki - ten szatan istnieje i jest najwieþkszym nieprzyjacielem cz?owieka. Istnieje i ciaþgle ãspiskujeÓ przeciw cz?owiekowi, wykorzystujaþc wszelkie sposoby - najczeþs«ciej poprzez innych ludzi. I to nie jest ãspiskowa teoriaÓ - to jest Magisterium Kos«cio?a.

IV.10. Eutanazja.
Pogwa?cenie szacunku dla zúycia w jednej dziedzinie, niszczy godnos«c« dopuszcajaþcego sieþ tego cz?owieka i prowadzi do kolejnych naduzúyc«. Tym razem na drodze egoizmu tych ãidealnychÓ -silnych, zdrowych, m?odych i bogatych staneþli ich niedo?eþzúni rodzice, kt—rymi trzeba sieþ by?o opiekowac«. Najpierw przerzucono ten cieþzúar na ca?e spo?eczen«astwo - nape?ni?y sieþ domy nikomu niepotrzebnych starc—w. Ale ilos«c« starych i chorych zbyt sieþ powieþkszy?a w ideologicznie bezdzietnym spo?eczen«stwie. Ich utrzymanie, opieka i leczenie sta?o sieþ zbyt drogie. W kon«cu XX-go wieku bylis«my juzú jednak wystarczajaþco duchowo znieczuleni, aby zaakceptowac« i zaczaþc« legalnie stosowac« eutanazjeþ.
I tutaj znowu nie zawiod?a nas medialna ãpremedykacjaÓ, przedstawiajaþca ãteþsknoteþÓ starszych za s«miercia i ich ãwdzieþcznos«c«Ó za uwolnienie od cieþzúaru b—lu i zúycia.
Musimy wiedziec«, zúe nie ma takiego b—lu, kt—rego wsp—?czesna medycyna nie mozúe zlikwidowac«. Znam przypadek cz?owieka ca?ego poparzonego, kt—ry godnie umierajaþc, by? jedynie wyprowadzany z farmakologicznej bezbolesnej s«piaþczki, aby m—c jeszcze poza?atwiac« swoje sprawy i spotkac« sieþ z bliskimi czy kap?anem. W olkuskim hospicju umiera?o w ostatnich latach ok. 1000 os—b, a wydarzy? sieþ tylko jeden przypadek samob—jstwa i to jeszcze u osoby niezbornej psychicznie.
Owszem lakarz ma pewien problem przy decydowaniu o momencie dopuszczalnego religijnie nieniechaniu uporczywej i nadzwyczajnej terapii, w przypadkach gdy nie mozúna zapobiec s«mieci (KKK 2278). Kazúdy takie przypadek musi byc« dok?adnie rozwazúony i... przemodlony, jednak nie ma mowy tutaj o jakiejkolwiek formie eutanazji, a zwyk?e zabiegi - pieleþgnacja, odzúywianie, leki przeciwb—lowe itp. saþ stosowane do kon«ca zúycia.

IV.11. Niegodne przekazywanie zúycia sztuczne zap?odnienie.
Wsp—?czesna nauka postawi?a przed cz?owiekiem kolejny problem - tzw. sztuczne zap?odnienie (in vitro). W pierwszym momencie entuzjazm - no wreszcie wyleczylis«my niep?odnos«c«, na kt—raþ cierpi (i to wbrew posteþpom medycyny, a mozúe w?as«nie dzieþki antykoncepcji, aborcji i zmianie obyczaj—w) coraz wieþksza ilos«c« ludzi - ok. 10% ma?zúen«stw.
I znowu Kos«ci—? wyjas«nia, dlaczego metoda ta sama w sobie jest niegodna. Juzú w 1987 kierowana przezú dzisiejszego papiezúa kard. Josefa Ratzingera Kongregacja Nauki Wiary wyda?a, dotyczaþcaþ tych zagadnien«, Instrukcjeþ o szacunku dla rodzaþcego sieþ zúycia i o godnos«ci jego przekazywania - Donum vitae.
Kos«ci—? podkres«la tu r—zúniceþ jakos«ciowaþ pomieþdzy zúyciem ros«lin i zwierzaþt, gdzie mogaþ byc« stosowane, godne w intencjach, metody ingerencji ludzkiej, a zúyciem cz?owieka, kt—rego przekazanie B—g powierzy? osobowemu aktowi zjednoczenia sieþ meþzúczyzny i kobiety. Nie ma tu miejsca na jakiekolwiek inne posteþpowania, zw?aszcza z udzia?em innych os—b (np. lekarza dokonujaþcego sztucznego zespolenia kom—rek rozrodczych). I nie ma tu jakos«ciowo znaczenia, czy chodzi o tzw. zap?odnienie heterologiczne (poza ma?zúen«stwem), czy homologiczne ( z kom—rek ma?zúonk—w). Kazúde dziecko ma prawo do naturalnego, zgodnego z Bozúym zamiarem poczeþcia. Jednak nie zapominajmy r—wnoczes«nie, zúe kazúde dziecko, nawet poczeþte w niegodny spos—b, ma takaþ samaþ przyrodzonaþ godnos«c«.
Sztuczne zap?odnienie zwiaþzane jest z pobraniem kom—rki jajowej kobiety i plemnik—w meþzúczyzny oraz po?aþczenia ich poza naturalnym s«rodowiskiem jakim jest cia?o kobiety.Wymaga to wykonania manipulacji na poczynajaþcym sie dziecku i z umieszczenia go w sztucznym s«rodowisku prob—wki (in vitro). Dzia?ania te sprowadzajaþ poczeþcie zúycia do poziomu nieuzasadnionego i do kon«ca niepewnego eksperymentu i saþ sprzeczne z szacunkiem przys?ugujaþcemu mu w zamierzeniu Bozúym.
Nalezúy podkres«lic« tezú, zúe zwykle pobiera sieþ kilka kom—rek jajowych i ãwytwarzaÓ sie kilka embrion—w, aby wybrac« najbardziej zúywotny i aby miec« ãrezerweþÓ, w przypadku braku rozwoju czy nieudanej implantacji zarodka w macicy matki.
R—zúny jest tezú los pozosta?ych po zabiegu poczeþtych dzieci. Czeþsto umierajaþ one same w sztucznych warunkach, lecz zwykle saþ zamrazúane i przechowywane. Nie raz stajaþ sieþ obiektem handlu. Czeþsto uzúywa sieþ je w eksperymentach medycznych lub jako z«r—d?o tzw. materia?u biologicznego. Wreszcie niepotrzebne, zostajaþ zabite. Wszystko to ma juzú dla kazúdego zrozumia?y nieludzki charakter.
Nawet tylko takie, zupe?nie schematyczne przedstawienie sprawy, powinno wystarczajaþco przekonywac« do negatywnej oceny kazúdej praktyki sztucznego zap?odnienia.
Nadmienic« tezú trzeba, zúe wprowadzana w trybie marketingowym metoda ãin vitroÓ rozbudza, obarczonaþ zatajonym z?em, nadziejeþ w wielu dotknieþtych niep?odnos«ciaþ i cierpiaþcych z tego powodu ma?zúen«stwach. Zwykle wymaga kilkakrotnego stosowana. I mimo, zúe doprowadza zazwyczaj do upragnionej ciaþzúy, niesie za sobaþ jednak wiele rozterek duchowych i religijnych oraz upokorzenie faktem eksperymentowania na w?asnym dziecku. Olbrzymia wieþkszos«c« ma?zúonk—w nie zna, lub nie wnika w g?eþbszy fizyczny, duchowy i moralny sens tych wydarzen«.
Nagminne jest tezú zaniechanie normalnych badan« oraz metod leczenia niep?odnos«ci oraz przechodzenie bezpos«rednio do ãmodnej, szybkiej i skutecznejÓ metody in vitro. Sprzyjajaþ temu tezú niestety wzgleþdy merkantylne os«rodk—w reklamujaþcych taþ metodeþ.
Oczywistym staje sieþ tezú, zúe takie ãhandloweÓ podejs«cie do dos«wiadczenia niep?odnos«ci - p?aceþ i dostajeþ - rodzi postaweþ roszczeniowaþ w stosunku do Pana Boga. Jestem cz?owiekiem- kobietaþ, wieþc nalezúy mi sieþ dziecko, a Ty mi go Bozúe nie chcesz dac«, pomimo wszelkich ãniezawodnychÓ nawet moich staran«.
Postawa taka rodzi g?eþboki problem duchowy w przypadku przeciaþgania sieþ niep?odnos«ci, a zw?aszcza przy braku skutecznos«ci leczenia i postepowania in vitro. Ma tezú pewne skutki nawet p—z«niej w problemach ma?zúen«skich, czy wychowawczych.
Rozmawiajaþc z osobami dotknieþtymi niep?odnos«ciaþ wskazujeþ, jako jednaþ mozúliwos«c«, wykorzystanie godnych metod leczenia. Po og—lnym przebadaniu, warto sieþgnaþc« zw?aszcza po skutecznaþ w wielu przypadkach i ostatnio zúywo rozwijajaþcaþ sieþ naprotechnologieþ. Oparta jest ona na precyzyjnej obserwacji fizjologii i na wykorzystaniu momentu i warunk—w najwieþkszej p?odnos«ci.
Zawsze jednak zadajeþ tezú pytanie do dog?eþbnego rozwazúenia: Czy chcaþ byc« w ciaþzúy, czy pragnaþ miec« dziecko? I tu zacheþcam do duchowej akceptacji drogi adopcji oraz wczesnego podjeþcia krok—w w tym kierunkiu. Gdy dobry B—g obdarzy ich w?asnym potomstwem, to zawsze mozúna ewentualnie z tej drogi sie wycofac« - oczywis«cie przed adopcjaþ. Dos«wiadczenie wielu rodzin wskazuje tezú, zúe po adopcji czeþsto dochodzi do naturalnego poczeþcia. Z jednej strony to mozúe odblokowania stresu spowodowanego niep?odnos«ciaþ, z drugiej jednak to przeciezú szczeg—lna ?aska Bozúa obdarowujaþca ma?zúen«stwa podejmujaþce adopcjeþ.

IV 11. Klonowanie zúycia i eksperymenty.
Jest oczywiste, zúe z wymienionych juzú powod—w klonowanie zúycia ludzkiego, choc« wykonalne, jest niedopuszczalne. Podobnie niegodziwe jest jakiekolwiek selekcjonowanie zúywych embrion—w, eksperymentowanie na nich (czy to w ?onie matki, czy poza nim), dobieranie dawc—w kom—rek itp.
Dozwolona jest natomiast obserwacja, diagnostyka i terapia prenatalna. Jednak z pe?nym poszanowaniem integralnos«ci nowego zúycia i tylko w przypadku gdy potrzebne i przewidziane korzys«ci istotnie przewyzúszajaþ zagrozúenia. Nie mozúe byc« tezú jakiejkolwiek intencji aborcji, nawet w przypadku stwierdzenia cieþzúkich schorzen« czy braku skutk—w leczenia.
Martwe embriony mogaþ s?uzúyc« cz?owiekowi do badan« medycznych, jednak z zachowaniem pe?nego poszanowania dla cia?a ludzkiego, kt—rym przeciezú saþ. Wytwarzanie embrion—w ludzkich dla osiaþgnieþcia tzw. materia?u biologicznego jest w najwyzúszym stopniu niegodziwe.
Dopuszczenie zaprzestanie uporczywej terapii, czyli podtrzymywania przy zúyciu zamrozúonych ãnadliczbowychÓ embrion—w, z intencjaþ dopuszczenia do ich godnej s«mierci, po ochrzczeniu wydaje sieþ byc« uprawnione. Powinny byc« one z szacunkiem pochowane.

IV.12. Przeszczepy
Przeszczepe narzaþd—w (od os—b zúywych) zgodny jest z prawem moralnym, jes«li fizyczne i psychiczne zagrozúenia, jakie ponos«i dawca saþ proporcjonalne do pozúaþdanego dobra biorcy (KKK2296). Konieczne jest tezú zachowanie pe?nej dobrowolnos«ci dawcy i biorcy. Podobnie uprawnione jest klonowanie tkanek i organ—w ludzkich z kom—rek narzaþdowych - jest to kategoria przeszczepu. Nie jest dozwolone przeszczepianie ani klonowanie tkanek z kom—rek zarodkowych, bo to eksperymentowanie z zúyciem. Mozúna dokonywac« przeszczep—w organ—w i tkanek os—b zmar?ych, chyba zúe zmar?y czy rodzina tego zabroni. Kos«ci—l pochwala gotowos«c« cz?owieka do oddania swego cia?a po s«mierci dla dobra innych ludzi.. Niedopuszczalne jest bezpos«rednie powodowanie trwa?ego kalectwa lub s«mieci jednej istoty ludzkiej, nawet gdyby to mia?o przed?uzúyc« zúycie innych os—b.
Przy kazúdym tego rodzaju przedsieþwzieþciu nalezúy zachowac« szacunek przys?ugujaþcy cia?u ludzkiemu.

IV.13 Czyny zagrazúajace zdrowiu lub godnos«ci cia?a (j.w)


V. Rozwijanie szacunku dziecka dla zúycie przez wychowanie w rodzinie.

Powyzúej dos«c« szeroko om—wi?em zasady i cele zachowania i rozwijania szacunku dla zúycia ws«r—d ludzi doros?ych, zw?aszcza ma?zúonk—w. Jednak najwazúniejszym okresem kszta?towania wiary i moralnos«ci jest czas m?odzien«czy, kiedy to wyniesione z domu normy saþ weryfikowane i s«wiadomie przyjmowane lub odrzucane przez zdolnego juzú do takich decyzji m?odego cz?owieka. Cz?owiek ten, majaþc juzú s«wiadomos«c« i mozúliwos«c« w?asnego wyboru, zwykle nie posiada jeszcze wystarczajaþcej wiedzy ani dos«wiadczenia dla podejmowania optymalnych wybor—w w wielu wazúnych dziedzinach. Wazúne jest tutaj dziedzictwo dobra, jakie otrzyma? on z domu.
R—wnie niezbeþdne jest tezú dobre s«rodowisko pozarodzinne w kt—rym weryfikuje sieþ to dziedzictwo. Chrzes«cijan«ska szko?a, kos«ci—?, a przede wszystkim dobra grupa r—wies«nicza, jej nieco tylko starszy lider i najlepszy przyjaciel potwierdzajaþ zasady wyniesione z domu i pomagajaþ w?as«ciwie wybierac«, nawet pomimo negatywnych wzorc—w p?ynaþcych z dalszego s«wiata.

V.1. Kszta?towanie szacunku dla zúycia ws«r—d ma?ych dzieci.
Dla ma?ych dzieci miejscem wychowania jest przede wszystkim rodzina.
V.1.A. Kszta?towanie s«wiadomos«ci, zúe zúycie ludzkie jest czyms« innym nizú pozosta?e formy zúycia.
Ma?e dziecko najlepiej zna i rozumie przejawy w?asnego zúycia. Dlatego tezú bardzo ?atwo nadaje je takzúe zwierzeþtom, ros«linom a nawet przedmiotom. Szeroki oddz«wieþk tego znajdujemy w bajkach dla dzieci. Dzieci pr—bujaþ traktowac« swoich ãnieludzkichÓ przyjaci—? tak, jak ludzi i oczekujaþ tezú tego od doros?ych.
Trzeba wyjas«niac« im ,stosownie do wieku, najistotniejszaþ r—zúniceþ i innaþ godnos«c« zúycia cz?owieka w por—wnaniu z zúyciem ca?ego s«wiata:
Cz?owiek jest dzieckiem Bozúym i jest powo?any do tego, aby po s«mierci spotkac« sieþ z Panem Bogiem.
Ca?y pozosta?y s«wiat wielbi Boga swym pieþknem i tym pieþknem przekonuje tezú cz?owieka o Dobru i Mi?os«ci, jakaþ jest B—g. Nie ma on jednak tej tylko ludzkiej godnos«ci dziecka Bozúego.
S«wiat jest oddany do dyspozycji cz?owieka, aby u?atwiac« mu zúycie. Staþd cz?owiek mozúe godnie z niego korzystac«. Podobnie tezú, nawet zúycie zwierzeþcia czy ros«liny oddane jest na s?uzúbeþ dla dobra cz?owieka. Nie ma np. zúadnego z?a w tym zúe spozúywamy mieþso, mleko czy jajka, zúe s«cinamy drzewo czy kwiat.
Pamieþtac« nalezúy jednak o obowiaþzku godnego korzystania z d—br s«wiata. Godnie, to znaczy w takim wymiarze i formie, jaka jest nam potrzebna dla zaspokojenia naszych godnych potrzeb. Naduzúywanie tej zasady - niszczenie przyrody czy jej rabunkowa eksploatacja, dreþczenie zwierzaþt czy uzúywanie ich do niecnej rozrywki jest wykroczeniem przeciw Bozúemu prawu. Nalezúy to dziecku wyraz«nie wyt?umaczyc«.
W?as«ciwe ustawienie tych spraw u?atwia nawet ma?emu dziecku wytworzenie sobie prawid?owej gradacji wartos«ci, stawiajaþcej Pana Boga, a po nim cz?owieka na pierwszym miejscu.
Naduzúycia: Niestety dzisiejszy s«wiat usi?uje zamazac« te prawdy. Promujaþc aborcjeþ i eutanazje, walczy r—wnoczec«nie o prawa pseudoludzkie dla ma?p (Hiszpania), czy stawia np. dobro zúabek nad dobrem ludzi (budowa obwodnicy Augustowa).

V.1.B. Etos rodziny wielodzietnej.
Dzieci to najwieþksza wartos«c« dla rodzic—w i dziadk—w. To Bozúe b?ogos?awien«stwo oraz ich zúyciowy sukces i powodzenie, mierzone nie ilos«ciaþ dobr materialnych, czy zaszczyt—w spo?ecznych lecz rados«ciaþ i szczeþs«ciem w rodzinie.
One dajaþ tezú wieþkszaþ gwarancjeþ szczeþs«liwej staros«ci i dobrej s«mierci.
Nalezúy przedstawiac« dzieciom przyk?ady szczeþs«liwych wielodzietnych i wielopokoleniowych rodzin.
Takie wychowanie wskazuje na niepowtarzalna wartos«c« kazúdego nowego zúycia w rodzinie oraz otwiera wyobraz«nieþ i oczekiwanie na licznaþ szczeþs«liwaþ w?asnaþ rodzineþ.
Naduzúycia: Lansowany model 2+2, a nawet 2+1, jest sprzeczny z aspiracjami chrzes«cijanina, kt—ry nie chce z g—ry zamykac« sieþ na wielodzietnos«c«. Jest to indukowanie tendencji do takiego ograniczania. Cz?owiek wielodzietny, jest przedstawiany jako szkodliwy i wykorzystujaþcy spo?eczen«stwo ãdziecior—bÓ. A przeciezú w rzeczywistos«ci wielodzietny, to znaczy ograniczajaþcy sw—j dobrobyt dla wychowania dzieci, kt—re w przysz?os«ci utrzymywac« beþdaþ bezdzietnych egoist—w. Spora czeþs«c« ekonomist—w przewiduje, zúe trzeba beþdzie odstaþpic« od spo?ecznego, gwarantowanego przez pan«stwo systemu opieki nad starszymi i spowrotem sieþgnaþc« do modelu rodzinnego. Zwiaþzane jest to z zachwianiem r—wnowagi demograficznej , przy r—wnoczenym braku odpowiedniego wzrostu dobrobytu przecieþtnego cz?owieka - obserwowany faktyczny wzrost jest przywa?aszczany przez waþskaþ grupeþ najbogatszych i bezuzúyteczny spo?ecznie oraz gospodarczo. Taki model mozúe byc« jednak realizowany tylko przez preþzúne i dzietne rodziny.

V.1.C. Celebrowanie zúycia rodzinnego i towarzyskiego w gronie zaprzyjaz«nionych rodzin z dziec«mi.
Takie r—zúnorodne i czeþste celebrowanie sprzyja rozwijaniu wieþzi rodzinnych i przyjacielskich. Nalezúy podkres«lac« r—zúnorodnaþ, ale r—wnaþ wartos«c« i godnos«c« kazúdego dziecka. Celebracja taka sprzyja tezú powstawaniu grup r—wies«niczych, kt—re beþdaþ niezbeþdnie potrzebne w p—z«niejszym okresie wychowania dziecka.. Namacalnie utwierdza tezú dzieci o wartos«ci i atrakcyjnos«ci wielodzietnego modelu rodziny.
Naduzúycia - nier—wne traktowanie dzieci w rodzen«stwie, lub poza nim, niezdrowa konkurencja rodzaþca pycheþ lub zazdros«c«, zw?aszcza w dziedzinie materialnej.

V.1.D. Celebrowanie powstawania zúycia
Dzieci stykajaþ sieþ z faktem pojawiania sieþ nowego zúycia juzú na etapie ciaþzúy. Obserwujaþ to we w?asnym domu w dalszej rodzinie czy w rodzinach innych dzieci. Nalezúy wykorzystac« ten fakt dla kszta?towania mi?os«ci i szacunku dla cz?owieka jeszcze nie narodzonego. Dzieci doskonale to pojmujaþ i traktujaþ nowe zúycie w kategoriach osobowych obserwujaþ je, rozwawiajaþ o nim a nawet z nim, przekazujaþ mu gesty czu?os«ci itp. Ten kontakt ?agodzi r—wniezú naturalny konflikt interes—w wysteþpujaþcy w rodzinie po narodzeniu kazúdego kolejnego dziecka.
Naduzúycia - niezwykle negatywnie wp?ywa na dziecko jakakolwiek forma negacji dla nowego zúycia - zw?aszcza ze strony rodzic—w, ale tezú i innych os—b. Poczaþtkowo mozúe ono odruchowo go bronic«, ale czasem rozwija sieþ egoistyczna negacja. Dotyczy ona czeþsto konkretnego przypadku, kt—ra mozúe sieþ jednak uog—lnic« i rzutowac« nawet na doros?aþ postaweþ zúyciowaþ.

V.1.E. Wychowanie w poczuciu r—zúnos«ci p?ci.
Stosunkowo wczes«nie ok 3-4 rzú, dzieci zaczynajaþ zauwazúac« r—zúniceþ p?ci. Rodzice juzú na tym etapie powinni rozpoczaþc« odpowiednie, dostosowane do p?ci, wychowanie dziecka.
Dzieci powinny otrzymywac« rzetelnaþ informacjeþ, popartaþ przyk?adem rodzic—w, o wielkos«ci Bozúego zamiaru, w kt—rym stworzy? nas meþzúczyznaþ i kobietaþ. Muszaþ nabyc« przekonane o potrzebnej i dope?niajaþcej sieþ r—zúnorodnos«ci p?ci - zadaniowej i duchowej. Wzorem jest tu r—wna wazúnos«c« pracy mamy i taty.
Muszaþ tezú zaczaþc« wypracowywac« postaweþ doceniania wielkiej i r—wnej godnos«ci p?ci, wyrazúajaþcej sieþ r—zúnos«ciaþ cia?a. To jest bowiem fundamentem do poszanowania godnos«ci cia?a.
Niezwykle wazúne jest tu pieleþgnowanie naturalnej wstydliwos«ci cia?a i to nie w kategoriach sensacji czy grzechu, ale poczuciu szacunku dla wrodzonej i okres«lonej naszaþ kulturaþ intymnos«ci cia?a. Istniejaþ tu rzeczywiste i zwyczajowe granice.
Dziedzina ta beþdzie kszta?towa?a sieþ jeszcze intensywnie przez wiek szkolny - ale beþdzie to juzú wype?nianie konkreami szkieletu zbudowanego juzú wczes«niej.
Wtedy tezú ostatecznie z dziecka wykuje sieþ silny i rycerski meþzúczyzna - przysz?y Ojciec lub pieþkna i szlachetna kobieta - przysz?a Matka.
Naduzúycia: Najwieþkszym naduzúyciem w tej dziedzinie jest wychowywanie dzieci jedynie przez jednego rodzica - czy to trwa?e z powodu rozwodu, czy tezú czasowe, spowodowane d?uzúszaþ nieobecnos«ciaþ. Dotyka to zw?aszcza dzieci emigrant—w zarobkowych. Brak obu, meþskiego i kobiecego wzorca powoduje nieodwracalne straty w rozwoju psychicznym i duchowym dzieci i to w kazúdym ich wieku. Czasem brzemienne w skutki jest tu tylko kilka miesieþcy, a czasem nawet pareþ kluczowych dni, kiedy zabrak?o autorytetu i pomocy kt—regos« z nich.
Powazúnym b?eþdem jest tezú niszczenie naturalnej wstydliwos«ci dziecka, poprzez dopuszczanie, nie przyjeþtej w naszej kulturze - nagos«ci, niekompletny str—j domowy, nadmiernaþ dos?ownos«c« i swobodeþ wyrazúen« itp.
Trzeba podkres«lic«, zúe s?uszne jest, aby dzieci widzia?y i odczuwa?u przejawy czy?os«ci pomieþdzy rodzicami. Muszaþ tezú jednak wiedziec«, zúe jest tezú pieþkna sfera intymnos«ci, jednak przeznaczona tylko dla kochajaþcych sieþ ma?zúonk—w. Wsp—?zúycie ma?zúen«skie nie jest obrazem dla dzieci - jest przede wszystkim odbierane jako zdarzenie bardzo gwa?towne, budzaþce podejrzenie agresji.
(ãinnym babom tak r—bÓ). Intymnos«c« ma?zúen«ska nie jest zaprzeczeniem mi?os«ci do dzieci. (no to ty sie juzú przs«pij z tym tatusiem).
Bardzo istotne znaczenie ma w?as«nie w tej dziedzinie chronienie i uodpornienie dziecka na gorszaþcy wp?yw medi—w, w tym reklamy.
B?eþdem jest tezú odchodzenie od dostosowanego do p?ci modelu wychowania. Nie r—bmy z dziewczynek ch?opak—w, ani na odwr—t. Koedukacja to nauka wsp—?zúycia spo?ecznego ze sobaþ p?ci, a nie likwidacja r—zúnic pomieþdzy nimi.

V.1.F. Szacunek dla zdrowia
Dziedzina ta s«cis«le ?aþczy sieþ z poprzedniaþ. Tu tezú zaczyna sieþ nauka o godnos«ci cia?a, jako r—wnie wazúnego elementu zúycia, jak jego duch oraz nieroz?aþcznos«ci tych element—w. Istotne jest jednak, aby cia?o nie sta?o sieþ celem samym w sobie i b—zúkiem w naszym zúyciu.
Trzeba wyrabiac« godne doczesne motywacje dbania o zdrowie - Mam byc« duzúy i zdrowy, aby wieþcej m—c dac« swojej przysz?ej rodzinie, zúonie i dzieciom i lepiej pom—c innym, s?abszym i potrzebujaþcym - w pierwszej kolejnos«ci swoim starszym kiedys« rodzicom. A nie - Mam byc« duzúy i zdrowy aby m—c wieþcej uzúyc« czy przezúyc«. No, a jezúeli Pan B—g da ci wieþcej posiadac« czy przezúyc«, to tezú przede wszystkim, abys« m—g? obdarzyc« tym innych.
Naduzúycia - czeþsto, zw?aszcza we wsp—?czesnym bogatym s«wiecie zachodnim, zdarza sieþ, zúe cz?owiek czyni swoje zdrowie (cia?o) swoistym b—stwem koncentrujaþc na nim wszelkie swe daþzúenia. Jest to typowe dla pogan«stwa, nie znajaþcego perspektywy wiecznos«ci. Ta pokusa dotyczy juz nawet ma?ych dzieci i jest czeþsto indukowana przez nieodpowiedzialnych doros?ych, nadzbyt zachwywajaþcych sieþ pieþknym cia?em swych dzieci, a zapominajaþcych o ich walorach ducha - Jakas« ty piekna, jakis« ty maþdry - a brakuje dobry, czu?a itp.
W wieku szkolnym dojdzie jeszcze specyficzna dziedzina szacunku dla cia?a zwiaþzana z p?ciowos«cia. Dojdaþ tezú zagrozúenia cia?a poprzez fizycznie i duchowo szkodliwe uzúywki z narkotykammi na pierwszym miejscu.

V.1.G. Mi?os«c« bliz«niego - otwarcie sieþ na starszych.
Pieleþgnujaþc kontakty ze starszymi i chorymi otwieramy dzieci na fakt r—zúnorodnos«ci, czasem u?omnos«ci zúycia. Pokazujemy tezú naturalny fakt starzenia sieþ czy choroby i jego skutki, kt—re uzalezniajaþ cz?owieka od pomocy drugiego. Ta lekcja pog?eþbia szacunek go zúycia ludzkiego, bez wzgleþdu na jego kszta?t, pozornie mniej warty. Takie dos«wiadczenie uwrazúliwia na potrzeby drugiego cz?owieka, uczy podejmowania dzia?ania i... us«wiadamia niepowtarzalnaþ rados«c« jakaþ daje bezinteresowne dawanie. I tu znowu istnieje zalezúna od p?ci predyspozycja do formy niesionej pomocy. (przyk?ad - 10 szyling—w)
Naduzúycia - patrz razem z nasteþpnym punktem.
V.1.H. Oczywistos«c« i pozytywny wymiar s«mierci.
Dziecko dos«c« wczes«nie zetknie sieþ z faktem smierci. Rodzice powinni mu wyt?umaczyc« sens s«mierci - normalnego przejs«cia z naszego s«wiata do nieba czy piek?a. Temat piek?a nie mozúe byc« omijany, choc« nie mozúna przerazúac« dziecka. Ono nie jest w stanie pe?nic« ocenic« powagi swoich z?ych uczynk—w i mozúe sieþ czuc« poteþpione. Nalezúy wskazywac« na faktyczny i zasadniczy skutek z?a - zasmucenie Pana Boga, a potem na kareþ, choc« w perspektywie powrotu i milosierdzia - pokuty, pojednania, odpust—w..
Powinnis«my, na ile to mozúliwe, odwiedzac« z dziec«mi starszych i nawet cieþzúko chorych. Dzieci powinny tezú uczestniczyc« w pogrzebach i czeþsto chodzic« na groby. Nalezúy wsp—lnie modlic« sieþ za zmar?ych i do zmar?ych - naszych s«wieþtych oraz s«wieþtych Kos«cio?a.
Naduzúycia - Choroba, staros«c« i przede wszystkim nieakceptowana s«mierc« sta?y sieþ tematem tabu dla wsp—?czesnego cz?owieka. Pokazujaþ bowiem namacalnie ma?os«c« cz?owieka wobec plan—w Bozúych, w kt—rych s«mierc, jako przejs«cie do zúycia wiecznego jest dok?adnie zaprogramowana. Cierpienie, choroba, staros«c« i s«mierc« uczy pokory i kieruje do wiary. Saþ bowiem absolutnie sprzeczne z pogan«skim idea?em zúycia. Z tego tezú wynika zazúenowanie w obliczu s«mierci, kt—ra sieþ staje wreþcz czyms« niestosownym, aby o tym m—wic« czy jaþ pokazywac«, zw?aszcza dzieciom. Jedynym uprawnionym wyjaþtkiem jest s«mierc« wybrana wolaþ cz?owieka, kt—ry chce w ten spos—b udowodnic«, jakoby nad naþ panowa?.

V.2. Mi?os«c« m?odzien«cza - autentyzm i specyfika, r—zúnice w stosunku do mi?os«ci ma?zúen«skiej

VI. S«rodki, warunki i metody do wychowywania dziecka
VI.1. S«rodki do wykorzystania w wychowaniu dziecka (w rodzinie)

VI.1.A. Kalendarz liturgiczny i paraliturgia - udzia? stosowny do wieku
Adwent, Bozúe Narodzenie, Dzien« Chorych (11.02 M.B. z Lourdes), Zwiastowanie (25.03), Wielki Post, Wielki Tydzien« i Wielkanoc, Niedziela Mi?osierdzia,, Tydzien« Mi?osierdzia, Wszystkich S«wieþtych, Dzien« zaduszny, Nawiedzenie Domu i Rodziny itd. Wsp—lnie zaplanowac«, przygotowac« i przeprowadzic«. Dopuszczac« inicjatywy w?asne dzieci.
VI.1.B. Okazje rodzinne - imieniny, ãokraþg?eÓ urodziny, Dzien« Dziadk—w (21.01), Dzien« Matki/ Ojca, rocznice s«lubu -zw?aszcza ãokraþg?eÓ, rocznice I Komunii S«w., Bierzmowanie, Zareþczyny, S«luby itp.

VI.1.C. Formy oddzia?ywania rodzic—w
-Modlitwa nad ?—zúeczkiem dziecka
-Codzienna wsp—lna modlitwa z rachunkiem sumienia i z nasteþpujaþcymi po niej komentarzami i katechezaþ - najwazúniejszy element katechezy dla ma?ych dzieci
-Wsp—lne czytanie i omawianie ksiaþzúek; s?uchowisk, film—w - ma?e dzieci
-Wsp—lne oglaþdanie program—w - dyskusja nad nimi, dyskusja nad ksiaþzúkami, artyku?ami - starsze dzieci.
-Proponowanie gazet, ksiaþzúek, film—w.
-Modlitwa o dobrego wsp—?ma?zúonka
-Rodzinne celebrowanie - niedzieli, soboty, poranku, wys«cia do szko?y, powrotu ze szko?y, wsp—lnych posi?k—w - udzia? dzieci
-Miec« zawsze czas na natychmiastowe wys?ychanie nowin dnia po przyjs«ciu do domu po szkole, pracy.
-Wsp—lna modlitwa i liturgia domowa dopasowana do okresu liturgicznego
-List do dzieci

VI.1.D. Zabawki i s«rodki medialne
-Dbac« o w?as«ciwy dob—r zabawek - tres«c« (pieþkne, dobre, uzúyteczne), w?as«ciwaþ ilos«c« (niezbyt duzúo wog—le i na raz). Zabawki dla ch?opc—w i dla dziewczynek. Bezpieczen«stwo zabawek, bezpos«rednie, ukryte,
-Dopuszczac« tylko sprawdzone (przeglaþdnieþte media) - sprawdzone pisma, ksiaþzúki czy programy (te najlepiej z kaset) - lepiej s?uchowiska nizú filmy.
-Je zúeli juzú dziecko ãpod?aþczyc«Ó to znacznie lepiej do s?uchowiska.
-Duzúo odpowiedniej dziecieþcej i klasycznej muzuki w domu - bajki muzyczne opowiadane.
-Ostrozúnie z ha?asem, choc« czasem mozúna.
-Ograniczyc« czas s?uchania, bez s?uchawek!
-Komputer to tylko jako niezbeþdne narzeþdzie do pomocy, poznania, ograniczonej czasowo korespondencji, a nie zabawka.
-Telefon - do spraw pilnych, lub gdy bardzo daleko. Lepiej sieþ spotkac« nizú ciaþgle telefonowac«. Umiar i szacunek dla s?owa, bez ba?aganiarstwa, ciaþg?ych dodzwanian«.

VI.2.Wychowanie poza rodzinaþ
Wraz z rozwojem pozarodzinnych kontakt—w dziecka, czyli juzú od wieku przedszkolnego beþdzie ciaþgle wzrasta? wp?yw pozarodzinnych s«rodowisk na wychowanie dziecka. Zazwyczaj jednak do wieku pokwitania przewazúajaþ autorytety rodzinne, ale te pozadomowe mogaþ jednak pozytywnie lub negatywnie wp?ywac« na ca?okszta?t efekt—w wychowawczych. Pokwitanie jest okresem szybkiego wzrostu fizycznego i nieproporcjonalnie wolniejszego wzrostu wydolnos«ci m—gu. Dochodzi wieþc do pewnego zmniejszenia sieþ sprawnos«ci psychicznej dziecka prze?adowanego bodz«cami coraz obszerniejszej edukacji oraz wzrastajaþcego cia?a - zw?aszcza jego element—w p?ciowych. Dochodzi do wzgleþdnego os?abienia fizycznego i psychicznego. Procesy te saþ bardziej nasilone u dziewczaþt. W tej sytuacji, zwieþkszone zainteresowanie p?ciowe, cheþc« wyjs«cia w szerszaþ grupeþ, ciekawos«c« s«wiata i krystalizujaþca sieþ w?asna ocena spraw zawsze prowadzi do zwieþkszenia sie napieþc«, a czasem do dramatycznego konfliktu pomieþdzy rodzicami i dzieckiem. Rodzice z za?ozúenia przestajaþ byc« autorytetami, azú do momentu zweryfikowania przez dziecko przekazazanych mu przez nich kanon—w zúycia, kt—re czeþsto saþ inne nizú og—lnie obowiazujaþce. Nauczyciel i katecheta jest utozúsamiany zwykle z liniaþ rodzic—w - on tezú juzú wczes«niej przekazywa? pewne zasady, kt—re trzeba teraz samodzielnie sprawdzic«.
Pierwszym autorytetem staje sieþ wieþc grupa r—wies«nicza, kt—ra ma przeciezú podobne problemy ze starszymi. Eksponowanaþ roleþ odgrywa tu najblizúszy przyjaciel oraz lider tej grupy, kt—ry staje sieþ najwyzúszym autorytetem.

VI.2.A. Dobra grupa r—wies«nik—w dla naszych dzieci
Nalezúy podkres«lic« obowiaþzek rodzic—w do promowania czy stworzenia takiej dobrej grupy, gdy jej nie ma i wprowadzeniu do niej dziecka jeszcze w tym wieku kliedy uznaje ono autorytet rodzic—w.
Wydaje sieþ, zúe w tym zakresie mamy do czynienia z najwieþkszymi zaniedbaniami ze strony rodzic—w, z zaniedbaniami w obowiaþzku zabezpieczenia dobrej, katolickiej przestrzeni wzrastania dla swych dzieci. Faktycznie, czeþsto nie ma nawet s«wiadomos«ci tego obowiaþzku. M—wimy - mamy przeciezú porzaþdnaþ, katolickaþ rodzineþ, czy to nie wystarczy? Drodzy Rodzice, odpowiadam z ca?aþ pewnos«ciaþ - to jest bardzo duzúo, ale to nie wystarczy! M—wilis«my juzú o tym powyzúej. Nie ?udz«my sieþ, zúe u nas beþdzie inaczej.
Ustalmy fakty:
Po pierwsze - dzieci szkolne potrzebujaþ i szukajaþ s«rodowiska r—wies«nik—w. Chcaþ sieþ w nim spotykac«, takzúe poza szko?aþ, wsp—lnie sieþ bawic«, a p—z«niej razem realizowac« coraz ambitniejsze cele.
Trzeba wiedziec«, zúe tylko do wielu ok. 10 lat, nasze dziecko p—jdzie tam, gdzie go poprowadzimy i zaakceptuje s«rodowisko koleg—w i kolezúanek, kt—re mu zaproponujemy.
Zwykle tezú zawiaþzane w tym wieku grupy, oparte na bliskos«ci zamieszkania czy wsp—lnej szkole i realizujaþce rozwijajaþcy sieþ stosownie do wieku program, utrzymujaþ sieþ i razem wchodzaþ w okres pokwitania. Dzieci nie poszukujaþ juzú innego towarzystwa, gdy majaþ juzú zgranaþ paczkeþ starych koleg—w.
Pamieþtajmy wreszcie, zúe przyjdzie kiedys« czas dojrzewania, kiedy nasze dzieci beþdaþ weryfikowa?y wszystko, co im dotychczas m—wilis«my. Pamieþtajmy, zúe wtedy to nie my rodzice, nie ksiaþdz czy nauczyciel, lecz w?as«nie koledzy i kolezúanki beþdaþ najwyzúszymi autorytetami! Sp—jrz, kto porowadzi w telewizji programy dla m?odziezúy - w?as«nie tezú m?odzi. W tym czasie beþdzie juzú za p—z«no, aby szukac« dla dziecka dobrego towarzystwa. Ono p—jdzie tam, dokaþd samo beþdzie chcia?o, niestety zwykle w mizerne s«rodowiska tworzone przez promowanaþ szeroko subkultureþ m?odziezúowaþ, gdzie w?asna przyjemnos«c«, a nie Bozúe przykazania stojaþ na pierwszym miejscu.
Tak wieþc zadbajmy juzú zawczasu o dobre s«rodowisko, w kt—rym wzrastac« beþdaþ nasze dzieci. Maþdrym jest otworzyc« w?asny dom dla m?odych. Pom—c im zorganizowac« dobraþ zabaweþ czy wycieczkaþ. W atrakcyjnejej grupie przyjaci—? i pod okiem nieco tylko starszego kolegi, wspomaganego zúyczliwie przez rodzic—w, nasze dzieci saþ znacznie bezpieczniejsze, nizú te, kt—re peþtajaþ sie w nieznanym towarzystwie po mies«cie i dyskotekach - niestety tragiczne historie przytaczane przez media w tym wypadku nie saþ tylko fikcjaþ literackaþ.
Z nutkaþ rozrzewnienia wspominamy sobie z zúonaþ watahy m?odziezúy wpadajaþce co kilka dni do naszego domu, pe?ne s«miechu i energii, wywracajaþce do g—ry nogami spokojne zycie. Ich wieczorne posiady, ale tezú trzeþsace sieþ s«ciany od muzyki i tan«c—w. Stajaþ przed oczami wyjazdy na obozy, wyprawy w g—ry czy gdzies« do m?odych w Polsce. Ja doros?y, by?em tylko podpuszczaczem, a potem kierowcaþ i sponsorem - reszteþ organizowali juzú sami. Tamte dobre przyjaz«nie naszych dzieci przetrwa?y do dzis«, kiedy oni sami majaþ juzú swoje w?asne dzieci.
Tak wieþc zatroszczenie sieþ, juzú na poczaþtku szko?y o dobraþ grupeþ r—wies«niczaþ dla dzieci nie jest jakims« wymys?em - to zwyk?y obowiaþzek rodzic—w, podobnie jak dbanie o ich zdrowie czy naukeþ.
Szukajmy jednak grupy sprawdzonej, opartej na dobrym, dostosowanym do p?ci i wieku programie oraz prowadzonej przez odpowiedzialnych, chozú nieco tylko starszych przewodnikow. Zwyk?a paczka saþsiedzka, to niestety za ma?o, bo nie spe?nia tych warunk—w. PMK daje kilka takich propozycji. Jednak mimo to olbrzymia wieþkszos«c« dzieci peþta po mies«cie lub s«leþczy przed komputerem czy telewizorem.
Postawmy sobie za zadanie na ten rok, zúe znajdziemy dobraþ grupeþ dla naszych dzieci, a w nastepne wakacje zorganizujemy dla niej wsp—lne wakacje. Szczeg—lnie chcia?bym zwr—cic« tu uwageþ na harcerstwo. Przez 100 lat dzia?alnos«ci wypracowa?o ono doskona?e metody rozwoju w grupie r—wies«niczej, dostosowane do kazúdego wieku: 8-11 lat to zuchy, 12-15 harcerze m?odsi, a potem starsi - weþdrownicy. Inaczej pracujaþ tezú zasteþpy i druzúyny dziewczaþt, inaczej ch?opcy. Wychowanie harcerskie sprawdzi?o sieþ w czasach pr—by - podczas II wojny s«wiatowej. Sprawdzi?o sieþ tezú podczas komunistycznej dyktatury w Polsce kiedy, choc« poczaþtkowo zakazane, a potem odg—rnie kontrolowane i szykanowane - harcerstwo przetrwa?o i po cichu nadal wychowywa?o m?odych w ãS?uzúbie Bogu i PolsceÓ. Dzisiaj, choc« niezbyt liczne, jest nadal w wielu os«rodkach niezwykle preþzúne - przypomnijmy sobie choc«by wspania?aþ ãBia?aþ S?uzúbeþÓ samarytan«skaþ podczas papieskich pielgrzymek. Harcerstwo sprawdzi?o i nadal sie sprawdza takzúe ws«r—d Polak—w za granicaþ.
Na metodzie harcerskiej opar? tezú dzia?alnos«c« ruchu oazowego jego tw—rca S?. Bozúy ks. harcmistrz Franciszek Blachnicki.
Przy wielu parafiach jeszcze nie ma niestety zuch—w ani harcerzy, ale saþ mozúe m?odzi ludzie, kt—rzy by chcieli i potrafili takie zasteþpy, a potem dryzúyny prowadzic«. Drodzy Rodzice - trzeba takich ludzi wynalez«c« i zdopingowac«, a potem im dopom—c i otoczyc« ich szacunkiem, aby podjeþli sieþ tej trudnej i zaszczytnej s?uzúby dla Waszych dzieci. Porozmawiajmy o tej sprawie mieþdzy sobaþ, poradz«my sieþ kap?ana i nauczyciela, zapytajmy w hufcu harcerskim. A mozúe sami pos?uzúmy wszystkim swoim zdrowiem i m?odos«ciaþ.
Jednak podkres«lam jeszcze raz - to nie jest sprawa pan«stwa, Misji czy szko?y - to jest przede wszystkim Wasz rodzicielski obowiaþzek i Wasza zas?uga lub zaniedbanie!