Tradycją stały się już coroczne wyjazdy członków lubelskich klubów kajakowych za naszą
wschodnią granicę.
Zapoczątkowane w 2006 roku przez śp. komadora Janusza Michalskiego, który wraz z przyjaciółmi spłynął odcinek największej rzeki poleskiego parku narodowego Ukrainy. Rok później przyjaciele wraz z rodzina zmarłego Janusza, w hołdzie jego osobie, spłynęli odcinek rzeki zaczynając od miejsca, gdzie skończył się poprzedni spływ.
W roku 2008 lubelscy kajakarze spłynęli Białoruski odcinek rzeki Prypeć, która ciągnie się tu w bardzo malowniczym i dzikim krajobrazie.
W maju 2009 roku postanowiliśmy przepłynąć rzekę Stohod - dopływ Prypeci, który wraz z nią stanowi rezerwat prawem chroniony i jest zarazem największym dzikim terenem bagiennym w Europie.
Rzeka Stohod jak sama nazwa wskazuje stohid - sto nog jest bardzo rozgałęziona. nie posiada ona jednego koryta, a główny nurt zmienia się zostawiajac stare zakola wszędzie wokół, z których to zakoli tworzą się małe jeziorka i bagna. Istnieje też bardzo wiele odnóg prowadzących w różne miejsca. Wiele z nich potrafi się nagle w środku lasu skończyć.
Przewodnikiem po rzece może być zatem tylko osoba mająca styczność z rzeką na codzień.
Mam tu na myśli miejscowych kłusowników i rybaków.
Tegoroczna wyprawa zaczela sie w miescu przeciecia rzeki droga krajowa laczaca..... Miejsce oddalone od miasta Swalowicze jakies 50 km w lini prostej. mialo o byc docelowe miejsce naszej wycieczki. z powodu bardzo skomplikowanego biegu rzeki w osiagnieciu celu przeszkodzila nam jedna przygoda.
otoz drugiego dnia naszej wyprawy, wieczorem dobijajac do brzegu na ktorym mielismy rozbic oboz okazalo sie ze brakuje jednego czlonka naszej wyprawy.
Michal - bo o nim jest mowa, zgubil sie gdzies w trakcie dnia w meandrach stohodu i w zasadzie nie wiadomo bylo gdzie go szukac.
sa to tereny tak dzikie i niedostepne, ze zadna siec komurkowa nie dzialala. rzeka nie posiada na dluzszej swej czesci twardego brzegu, gdzie mozna by bylo sie przespac, dlatego zagubienie sie na tych terenach nie wrozylo nic dobrego.
pierwszej nocy nic nie zrobilismy, bo po ciemku nie ma szans zaby wrocic w gore rzeki ta sama trasa.
drugiego dnia podzielilismy sie na grupy. Czesc z nas szukala michala objezdzajac na rurmankach okoliczne wsie, czesc z przewodnikami penetrowala rzeke.
na trzeci dzien sztuacja stala sie grozna, istniala bowiem opcja ze michal sie utopil. w ruch poszly telefony do konsulatow RP na Ukrainie w celu zorganizowania akcji poszukiwawczej.
Zanim jednak to sie stalo jedna grupa natknela sie na Michala w oddalonej o kilkanascie km wsi spokojnie cyekajacego na reszte grupy juz od dnia poprzedniego.
Okazalo sie ze wyprzedzil on nas niepostrzezenie i myslac ze jest ostatni przyspieszyl tempa tak, ze wyprzedzil wszystkich znacznie.
historia skonczla sie szczesliwie, jednak pokazuje jak dzikimi terenami jest park narodowy rzek PRYPEC- STOHOD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz