wtorek, 14 lipca 2009

WYSPA SKARBOW

Wyspa Skarbów !


Niby znana, a jednak nieznana. Uczęszczana przez kąpielowiczów, którzy zjeżdżają tu samochodami czy autobusem podmiejskim, aby przeszedłszy przez las sosnowy, znaleźć się na pięknej piaszczystej plaży nad otwartym morzem.Droga przez las wiedzie wzdłuż pstrych bud i kiosków z różnymi specjałami i pamiątkami, otwartymi " w sezonie".
Z miasta jedzie się przez godzinę przez nowe zabudowy przemysłowe, różne mokradła i puste jeszcze tereny, potem wsie, by dotrzeć wreszcie nad szerokie ramię rzeki, zwane" martwym".
Autobus staje w kolejce do obrotowego mostu pontonowego. Trzeba czekać- most właśnie otwarty, bo przepływa statek zmierzający do Portu Północnego.
Most znów się zamyka i przejeżdżamy. Przystanek wprost kościoła i położonego trochę w prawo ośrodka domków kampingowych.



Gdzie tu odnalezc' ducha Wyspy Skarbôw?
Rozglądajac się po drodz, zauważyłam tabliczkę MUZEUM WINCENTEGO POLA i strzałkę w prawo. Dlaczego tutaj W.POL,
którego znałam jako poetę? Poszłam do tego Muzeum : skromny budynek z bocznym wejściem i salą. gdzie odbywało się
spotkanie z panią Docent specjalistką ornitologiem P.A.N., która przedstawiała grupie wczasowiczów tutejsze ptactwo
morskie i wyspiarskie. Prelekcja była ilustrowana przeźroczami i bardzo interesująca. Przedstawiłam się i zostałam
zaproszona do odwiedzenia Gabinetu ptasiego w budynku na drugim końcu wyspy. - stąd zdjęcia.




Wróćmy jednak do Muzeum im. W.Pola. Młodziutki dyrektorm zqpqlony do swej pracy organizacyjnej i zbierackiej, pokazał
mi ostatnie nabytki sprzętu rybackiego: do niedawna używane sieci sznurkowe. Pani Docent objaśniła. że obecnie wprowadzono sieci z nici plastikowej i że są one szkodliwe - ponieważ nie wymagają suszenia na słońcu jak tamte.
- Na czym to polega?
- Sieci sznurkowe były, po połowie ryb, rozwieszane na plaży i suszyły się na słońcu. W ten sposób ginęły bakterie, które
na nich się znajdowały. I sieci nie zakażały ryb przy następnym polowie. Sieci stylonowe suszenia nie potrzebują i rybacy
ich nie rozwieszają, tylko odrazu, wilgotne, pakują do szopy. Bakterie się więc przechowują i przy następnym połowie ,
zakażają wodę i kolejne ryby.
Podmokłe łąk na ŻUŁAWACH była terenem pasienia miejscowego bydła, co było korzystne z dwóch względów :
naturalnego nawożenia gruntu i - zjadania przez bydło bagiennych traw i trzcin. Od czasu gdy wprowadzono zakaz wypasu
bydła, trawy bagienne i zwłaszcza trzciny zarastają gwałtownie łąki i oka wodne, których wkrótce nie będzie.
- I to wszystko w imię OCHRONY SRODOWISKA?
- Niestety, tak. Ptactwo miejscowe też cierpi na tej zmianie. A mamy tu różne jego gatunki - niektóre unikalne."

Młody dyrektor Muzeum opowiedział o Konkursie wokół postaci Wincentego Pola urządzonym dla młodzieży, który przyniósl
cały szereg tekstów i rysunków o poecie . Dowiedziałam się przy okazji. że Wincenty Pol był geografem i bardzo interesował
się ujściem Wisły oraz Sobieszewem. Muzeum z racji Wystawy pokonkursowej, odwiedził sam prezydent Gdańskam Pqweł Adamowicz, z czego pan Dyrektor był bardzo dumny! Terytorialnie Sobieszew należy bowiem do "wielkiego Gdańska". Spędziłam parę bardzo miłych godzin na rozmowach w Muzeum i w Pracowni Ornitologicznej na przeciwległym końcu wyspy.
I postanowiłam tam zajrzeć znowu w tym sezonie. ( Jadwiga).
































Brak komentarzy: