piątek, 23 kwietnia 2010

Msza Zalobna w Kosciele Polskim w Paryzu (11.IV.2010)







II Niedziela Wielkanocna Rok C (11.04.2010 r.)

Kazanie z okazji tragedii pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.
Drodzy Bracia i Siostry
Smutno jest nam wszystkim i tak naprawdę nie wiemy, co powiedzieć. Bo czasami można powiedzieć albo za dużo, albo za mało słów... A na taką chwilę nikt nie jest mądry. Możemy być mądrzy z różnych dziedzin, mieć odpowiednie wykształcenie, być dobrym w jakimś fachu i z czystym sumieniem, z odwagą o tym mówić. Ale gdy przychodzi taka tragedia jak ta, to wszystko wydaje się na nic. Na nic zdadzą się tytuły, odznaczenia, na nic dyplomy naukowe, na nic spracowane ręce, na nic doświadczenie życiowe, bo na śmierć nie ma mądrych...
Jeszcze przed tygodniem radowaliśmy się ze Zmartwychwstania Chrystusa. Radość wielka, bo oto Ten, który był umęczony, który cierpiał niepojęte męki na krzyżu, który został, wydawać by się mogło, zamknięty na zawsze w ciemnym grobie - Zmartwychwstał! Coś niesamowitego, nie do pojęcia przez nasze małe umysły. Jezus zwyciężył, stał się silniejszy od tego, co nas tak przygnębia, stał się zwycięzcą śmierci, grzechu i szatana. Jakże inaczej wyglądał dla nas ten tydzień, o ileż więcej było w nas nadziei, bo Jezus żyje, jest wśród nas. I jak bardzo wielu z nas czekało na to Święto Bożego Miłosierdzia, które przecież wyszło z Polski.
A dziś przyszedł dzień, który próbuje przyćmić nam tę radość, który próbuje wyrwać nas od źródła prawdziwej Miłości i nadziei, które pochodzą od Zmartwychwstałego. Czy zatem jesteśmy aż tak słabi, by się temu poddać? Czy nasze emocje, które tak silnie teraz przeżywamy nie zamienią się za chwilę w pustkę, w szarość dnia codziennego? Czy po tygodniu, miesiącu nie staniemy się na powrót szarymi Polakami pełnymi kompleksów, skłóconymi, i zawistnymi, nie trzymającymi się razem?
Przedziwne jest to, że wszystko układa się w pewną całość. To jakaś przedziwna układanka, która wraca w granice naszej Ojczyzny z taką intensywnością. Przed pięcioma laty przeżywaliśmy śmierć Jana Pawła II, w ten sam dzień, w przeddzień Niedzieli Bożego Miłosierdzia. Pamiętamy te emocje, każdy dzień, który przybliżał nas do rozstania z Wielkim Polakiem. Na pewno słusznie nazwano te dni Wielkimi Rekolekcjami Narodowymi. Nie mogło być przecież inaczej, skoro przeprowadził je nam Wielki Kaznodzieja, a przede wszystkim Wielki Człowiek. Na koniec były to już rekolekcje bez słów, ale z jakże wielkimi i głębokimi znakami. Każdy na swój sposób przeżył te chwile, ale myślę, że wiele serc właśnie wtedy zostało dotkniętych, właśnie wtedy przemienionych. Jakże wtedy czuło się w Polsce jedność, ileż było miłości i pojednania zwaśnionych od lat stronnictw i z lewicy i z prawicy.
Bardzo mocno Polskę i Polaków jednoczy pamięć o zbrodni katyńskiej, która miała miejsce przed 70 laty. Zginęło tam wtedy 22 tys. samej elity polskiej, największej inteligencji naszej Ojczyzny. Wciąż pamiętamy i oddajemy hołd tym, którzy w tak zbrodniczy sposób zostali wyrwani naszej Ojczyźnie.
A dziś pełna konsternacja, zaskoczenie, niedowierzanie... Pojawiają się kolejne puste miejsca w naszej Ojczyźnie. Oto w tragicznych okolicznościach, w okolicach wielkiej zbrodni katyńskiej, ginie elita polskiej władzy na czele z Panem Prezydentem Lechem Kaczyńskim. Tego nie da się wyrazić słowami. 96 osób, z czego w większości osoby, które miały największy wpływ na kształt naszej Ojczyzny, właśnie teraz... I nie ważne są nasze sympatie czy antypatie, przekonania religijne, poglądy polityczne czy inne sprawy. Dziś czuje się jedność narodową. Dziś jesteśmy razem, bo wszyscy bez wyjątku przeżywamy tę tragedię. I mogę śmiało powiedzieć, ze to kolejne nasze narodowe rekolekcje, bo wielu z nas się zmienia. My księża szczególnie to czujemy przez kratki konfesjonału, gdzie spotykamy ludzi, którzy po latach nawracają się, chcą zmienić swoje życie, bo tragedia ta poruszyła ich serca.
Tak, czujemy jedność, naszą inność. Dziwne jest jednak to, że właśnie takie chwile uczą nas stawać się innymi. Tak jak przed pięcioma laty po odejściu Jana Pawła II, tak i dzisiaj stajemy się dla siebie piękni, piękni dla Boga. Ale przecież mamy to w świadomości, że nawet śmierć Papieża nie odmieniła naszych serc na zawsze. Po kilku miesiącach wszystko wróciło do niechlubnej normy: kłótnie, podziały, narzekanie itd.. Powstaje zatem pytanie: czy zawsze musi tak być!? Pięknie powiedział Prymas Polski, ks. abp Henryk Muszyński, który tak niedawno był w naszej świątyni. Powiedział takie słowa: "Wierzę, że to wszystko nie jest daremne, że to jest dopełnienie tych strasznych ofiar wojny, ale jednocześnie wezwanie dla nas wszystkich, byśmy podejmowali ciągle nowe wysiłki, by przezwyciężać podziały i angażować się w budowanie dobra wspólnego narodu i społeczeństwa".
Wczoraj rozmawiałem z młodymi ludźmi. Jedna z osób w obliczu tej tragedii powiedziała takie mocne słowa: "Pan Bóg błogosławi naszej Ojczyźnie. Nie ma tu bezsensu, jest w tym głęboki cel. Naszą Ojczyznę Pan Bóg szczególnie umiłował. To z Polski wyszedł przecież kult Bożego Miłosierdzia przez pośrednictwo św. s. Faustyny Kowalskiej. Gdy s. Faustyna była kanonizowana w 2000 roku w Rzymie na Placu Św. Piotra, w Święto Bożego Miłosierdzia, świat spoglądał z wdzięcznością na Polskę. Gdy Jan Paweł II za pięć lat odchodził z tego świata, w wigilię Bożego Miłosierdzia, świat patrzył i myślał o Polsce. I dziś, w to samo Święto świat szczególnie myśli i modli się za Polskę". Świat modli się dziś za Polskę, za nas, za ten kraj umęczony tyloma tragediami, tyloma niewinnymi ofiarami, a jakby tego było jeszcze mało otwiera się nowa rana po stracie tylu wybitnych ludzi i świat tym bardziej nam współczuje i modli się za nas. "Gdyby nie taka sytuacja jak ta, świat by o nas nie myślał i nie mod
lił się za nas...".
Nasz kraj jest jak umęczony na krzyżu Chrystus. Rany Chrystusa są nam dziś tak bliskie. "W Święto Bożego Miłosierdzia Bóg pochyla się ze swoim Miłosierdziem nad Polską". Dziś serce Polski krwawi. Ale dobrze jest, gdy krwawi bohaterstwem naszych wielkich Rodaków, gdy krwawi niewinną krwią poległych na wojnach, gdy krwawi niewinną krwią poległych w Katyniu, dobrze gdy krwawi po odejściu Papieża Polaka, dobrze gdy krwawi smutkiem dzisiejszego dnia... Ale źle gdy krwawi naszą głupotą, niezgodą, podziałami, narzekaniem, egoizmem i szukaniem własnych interesów. To kolejna bolesna dla nas lekcja, ale niech to będzie już ostatnia lekcja. Te rany naszej Ojczyzny niech będą dla nas nauką, byśmy trzymali się razem, byśmy się nie ranili, a dawali siebie w miłości.
Dziś Pan Bóg nie zostawia nas samych. Daje nam siebie, a jako naukę i pokrzepienie jednocześnie dzisiejsze Słowo. Po pierwsze, w Chrystusie z dzisiejszej Ewangelii, który przychodzi do swych uczniów po swoim zmartwychwstaniu, możemy zobaczyć naszą Ojczyznę, nas samych... Rany Chrystusa są nam tak przez to bliskie. Po drugie, to dla nas szczególna lekcja, bo czasem jesteśmy jak ten Tomasz Niewierny. Niby wszystko rozumiemy, wiemy co to znaczy być patriotą i jeden przez drugiego tak się nazywamy, tyle pobraliśmy lekcji miłości do Ojczyzny, a jednak codzienność pokazuje, że z tych cierpień nie wyciągamy wniosków. Jesteśmy zaślepieni. Nie widzimy ran Chrystusa i nie chcemy uwierzyć, że jest w tym jakiś cel. Mówimy za Tomaszem: Jeżeli nie zobaczę, jeżeli nie zobaczę... I dziś Chrystus pokazuje nam rany, pokazuje nasze cierpienia. Trzeba dziś zatem wykrzyczeć za św. Tomaszem: Pan mój i Bóg mój! I wreszcie coś zmienić w swojej mentalności.
Niech zatem radość ze Zmartwychwstania Jezusa trwa w nas niezmiennie, byśmy u Niego umieli szukać nadziei i pocieszenia. Jedynie wiara w Zmartwychwstanie Jezusa może nadać sens tej tragedii narodowej. Niech zatem tak jak po męce i śmierci Jezus wyszedł z grobu i nasza Ojczyzna wreszcie zmartwychwstanie, niech się obudzi z letargu niezgody i podziałów, niech wreszcie zapanuje między nami nadzieja, niech zmartwychwstanie udziela się naszym sercom. Nie zmarnujmy tej szansy, którą dał nam Bóg. Skoro dopuszcza cierpienie, to znaczy że nam ufa, i chce dzięki nam zmienić oblicze świata. Czy już widzimy te rany, czy już się przekonaliśmy? Pan mój i Bóg mój! Pan mój i Bóg mój!
Boże, błogosław naszej Ojczyźnie!
Ks. Sebastian Karwowski
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że tym razem da się wszystko odczytać. Z Bogiem

Brak komentarzy: