czwartek, 3 lutego 2011

RECENZJE ,"TECZKA " NR 126/II/2011

RECENZJE ,"TECZKA " NR 126/II/2011

1/ "KTO NAPRAWDE ICH ZABIŁ ? " - CAŁA PRAWDA O KATASTROFIE SMOLENSKIEJ- Krzysztof Galiński, Piotr Nisztor Wydawnictwo Penelopa, Warszawa, 2010, patronat medialny "Rzeczpospolita".
Opracowana bardzo starannie. książka analizuje Katastrofę na Smoleńskim Lotnisku w dniu 10.IV.2010. Przede wszystkim bardzo symboliczna okładka mająca pokazać stan przedmiotów rozrzuconych na ziemi po katastrofie.Tak jakby autorzy byli włączeni w ten straszny wypadek. I w nim zginęli. Dwie czerwone karty wstępu z nazwiskami autorów naklejonymi i poplamione błotem i krwia. Leżą porzucone na ziemi. obok medalu z orłem na tle barw narodowych. Należy ona do gatunku literackiego zwanego" śledztwem dziennikarskim", coraz częściej stosowanego. Dotyczącego często jakiegoś niezwykle ważnego wydarzenia. Katastrofa na Siewiernym pod Smoleńskiem do takich wydarzeń napewno należy. Autorzy zasadniczo odsuwają tezę ZAMACHU. W którą jednak wierzy znaczna część społeczeństwa. W tle oczywiście historia naszych stosunków z Rosją, które właściwie nigdy dobre nie były, a wiek XX daje ich bardzo czarny obraz.
Dwaj młodzi dziennikarze dokonują bardzo sumiennego przeglądu wydarzenia 10. IV.2010, poszczególnych faz śledztwa i współpracy śledczych polskich i rosyjskich . która nie układa się najlepiej według opinii głównego z nich –pułkownika Edmunda Klicha.
Bezpośredni świadkowie wypadku widzieli zniżający się samolot -" pochylony dziwnie o 40 stopni".( Sł.Wiśniewski.montażysta TV. obserwował Tupolewa i widział jak uderzył w ziemie, slyszał huk, eksplozję i widział pożar.).Tezie o zamachu przeczy płk E. Klich - twierdząc, że samolot zniszczyć może prędkość ( Tupolew jednak leciał z szybko-280 km, a więc niewielką). Pierwsze zdjęcia ukazują mnóstwo niewielkich szczątków samolotu. ale i większe jego części. Potem możemy obejrzeć jak robotnicy tną kadłub Tupolewa na segmenty i wybijają szyby , Autorzy książki jakoś te fakty pominęli (?). A przecież są one ważne . Materia, (metal, szklo i i.) zachowuje pamięć wybuchu czy wstrząsu. I można z jej
zbadania wiele się dowiedzieć. I nie było żadnego wyjaśnienia w Raporcie MAK dlaczego tak postąpiono z wrakiem samolotu . Budzi to z miejsca podejrzenie o próbę ukrycia jakichś faktów. Na stronie 84 mowa jest o bombie paliwowo-powietrznej, która "najwpierw rozpyla w powietrzu materiał wybuchowy. A następnie następuje odpalenie detonatora, co powoduje wybuch chmury łatwopalnego materiału. Efekt niszczący- kilkakrotnie większy od wybuchu konwencjonalnego ładunku - jest wynikiem gwałtownego wzrostu ciśnienia - nawet do
wielkości liczonej w megaPaskalach- tysiące razy wyższej od zwykłego atmosferycznego. Rosjanie od dawna eksploatują technologię termobaryczną w swoich siłach zbrojnych. Obecnie każdy rodzaj amunicji artyleryjskiej czy pocisków rakietowych ma swój paliwowo- powietrzny odpowiednik" Gdy Tupolew 154m spadł, nie zapaliło się paliwo ! Na zdjęciach widać jednak płomienie przy części samolotu i gaszącego je strażaka. A więc pożar był choć niewielki.

Dla własciwego zbadania wraku powinien on zostać miejsca zabezpieczony (przykryty) a cały teren ogrodzony i pilnowany. Było jednak odwrotnie. Po szczątkach deptali jacyś ludzie ( być może miejscowi ?) i zbierali porozrzucane dokumenty i przedmioty. Tak zginęła karta bankowa Andrzeja Przewoźnika, z którego konta skradziono 6 tys. złotych.
Panuje rozbieżność między zeznaniami bezpośrednich świadków katastrofy a oświadczeniem płk E. Klicha, z którego wynikałoby że na lotnisku nie był. " Jak można mówić, że były duże fragmenty samolotu?......To prędkość decyduje nie wysokość. Prędkość go rozbija, prawda. Drzewa, bo tam po drodze były jakieś przeszkody." powiedział na posiedzeniu sejmowej
podkomisji d.s.lotnictwa."(6.V.2010) A duże fragmenty Tupolewa przecież widać na zdjęciach! Tylko potem Rosjanie pocięli je na mniejsze! Małe też były, oczywiście. Rosjanie, po fakcie, podzielili teren na 13 sektorów, owinęli kołki ogrodzenia
czerwono-białą taśmą i to było całe "zabezpieczenie". Obecni na lotnisku oficerowie B.O.R.-u i inni oczekujący przedtem na przylot Prezydenta - upominają się o porządne zabezpieczenie wraku ! Osób tych było 19 - w tym Jerzy Bahr, Ambasador RP w Moskwie, trzech Sekretarzy naszej Ambasady i Grzegorz Wiśniewski, attache wojskowy tejże.
A więc osoby . jakby się zdawało- mogące interweniować z tytułu pełnionej funkcji. Czy zrobiły to odrazu - prasa nie podaje. W omawianej książce czynnościom tym( wydobywaniu zwłok i układaniu ich podług ustalonych sektorów) poświęcony jest Rozdział 7. Rozdział 8 natomiast podaje liczbę funkcjonariuszy B.O.R.-u (6-u) i działania ich na terenie katastrofy.
W rozdziale 9 opisane są postępowania śledcze polskich prokuratorów w liczbie 10 - na terenie lotniska Siewiernyj. Lotnisko to jako wojskowe i na terenie Federacji Rosyjskiej podlega kontroli Rosjan. Zabezpieczenie lotniska w razie oficjalnej wizyty również jest sprawą gospodarza. Natomiast,105 po katastrofie oficerów B.O.R.-u na lotnisku znalazło się 2
którzy pomagali śledczym rosyjskim w zbieraniu porozrzucanych przedmiotów i dokumentów i rozpoznawaniu wydobywanych z wraku ciał. Jeden z nich rozpoznał ciało Prezydenta. (Rozpoznał- "po zachowanej części bocznej czaszki i twarzy. Urwana była jedna ręka na wysokości łokcia i jedna stopa - nie pamiętam, która."(s.105).
Robili też zdjęcia m.in. czarnych skrzynek telefonem komórkowym i pisqli raporty , wręczone w nocy Min. O, N, B.Klichowi i Min. Sprawiedliwości.
Przy omawianiu takiej książki konieczne jest dobranie i wprowadzenie cytatów - czasem takich, które z pozoru wydają się bez znaczenia. A jednak!
" Kpt. Paweł Janda, Wojskowy Inspektor Sanitarny z Modlina, nakazał (na piśmie) "utylizację rzeczy pozostałych po katastrofie samolotu rządowego w Smoleńsku. (....) Z decyzji Insp. wynika, że utylizacji mają być poddane przede wszystkim fragmenty ubrań znalezione na miejscu katastrofy. Powodem zniszczenia mają być - liczne zanieczyszczenia substancjami
organicznymi pochodzenia ludzkiego -. (s.109). Na szczęście, zostały zachowane ubrania niektórych osób w mniej złym stanie. Były też braki w wyposażeniu żandarmów obecnych na lotnisku : nie mieli ze sobą" wykrywaczy metali potrzebnych do przeczesania miejsca katastrofy w celu poszukiwania szczątków samolotu oraz rzeczy należących do ofiar"(s.109).
A Żandarmeria Wojskowa posiada do dyspozycji 20 takich aparatów !. Dlaczego więc nie zabrali jednego ze sobą? Ten fakt należy zaliczyć do poważnych zaniedbań w przygotowaniu prezydenckiej wizyty. W Rozdziale 9 -autorzy przedstawiają sylwetkę i karierę wojskową i partyjną (członek PZPR do końca, absolwent
Centrum Szkolenia Oficerów Politycznych (...) w Łodzi. w 1981 r. generała Krzysztofa Parulskiego, szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej (który to stanowisko objął za Ministra Spraw.Zb. Cwiąkalskiego). Na śledztwie dot, Katastrofy na Siewiernym odbił się ujemnie konflikt między gen. Parulskim a prokuratorem Markiem Pasionkiem, który miał powierzone sobie śledztwo w spr, Katastrofy i pojechał wobec tego do Moskwy i,,,, nie mógł uczestniczyć w pracach Komisji Rosyjskiej, ponieważ polska Naczelna Prokuratura Wojskowa nie zaopatrzyła go w akredytację przy Prokuraturze Rosyjskiej. Skutkiem tego nie uzyskał informacji ani też nie uczestniczył w pracach Komisji MAK.
Natomiast gen.K.Parulski, choć do tego nie uprawniony, uczestniczył w sekcji zwłok Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Moskwie. I " nie zauważył, że obok zwłok głowy państwa leży fragment nogi z generalskimi lampasami."(s. 112)
Wyszło to na jaw po kilku tygodniach. Mecenas R. Rogalski, pełnomocnik Rodzin ofiar Katastrofy, wniósł o przesłuchanie gen. K. Parulskiego na dwie okoliczności
- przeprowadzenia sekcji zwłok .
- odsluchiwania w Rosji czarnych skrzynek (na kopiqch brakowało 17 sekund nagrania).!
"Przesłuchanie K. Parulskiego automatycznie wyłączyłoby go ze wszystkich czynności związanych ze smoleńskim śledztwem ( s,113) .Wniosek ten został jednak oddalony przez podległego Parulskiemu prokuratora Jarosława Seja ! (s. 113)!

Kardynalnym Zaniedbaniem było zupełne niezabezpieczenie terenu katastrofy przez Rosjan. Mimo, że o to się do nich do nich zwracano ze strony polskiej !
Z drugiej strony " niektóre działania ( i opieszałość)podejmowane przez prokuratorów polskich oraz funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej można uznać za świadome zaniechanie ze strony funkcjonariuszy publicznych".(s.115)
Nie podjęli oni bowiem niezbędnych kroków aby rzetelnie zebrać materiał dowodowy. Polscy śledczy działali zbyt opieszale
i nie zdecydowali się działać według trybu "niecierpiącego zwłoki".Jest to o tyle dziwne, że strona rosyjska nie robiła żadnych trudności. Duże wątpliwości budzi również fakt, że śledztwo prowadzą lub nadzorują ludzie, którzy na początkowym etapie śledztwa dopuścili się szeregu błędów."(s.115/116).

Nie zamierzamy streszczać książki . Jest opracowana wnikliwie i przynosi bardzo wiele cennych uwag. Trzeba ją przeczytać by znaleźć odpowiedź na postawione w tytule pytanie. Być może ukrytym za kotarą Zabójcą jest Nienawiść polityczna?
Maria

Brak komentarzy: