środa, 14 listopada 2012

TECZKA NR 148/XI.2012 WYWIAD




ROZMOWY

         Rozmowa z Panią  Elżbietą Wierzbicką - pseudonim artystyczny WELA
 28.X.12
dotyczy pobytu w Chinach latem 2012 r.
Redakcja - Pani Elżbieto, proszę nam opowiedzieć o swoim pobycie w Chinach. Jak długo trwał ? W jakim mieście (lub miastach) Pani była ?
Może następnie o  sztuce chinskiej. Jak się obecnie  przedstawia oraz o artystach, których Pani spotkała.
WELA - Zostałam zaproszona przez prywatne  Muzeum Sztuki  Współczesnej  Shan Ghi
Yan (?), które znajduje się na przedmieściach Pekinu, 70 km od Centrum. Byłam tam od połowy maja do połowy sierpnia. Jest to Muzeum połączone z rezydencjami dla artystów. Zapraszani są oni  tam z całych Chin  z różnych szkół artystycznych  w różnych regionach. Przyjezdni dostają pracownię do dyspozycji.  Każdy z nas pracował w swojej pracowni . Co środę spotykaliśmy się - pokazywaliśmy sobie wykonane  prace i omawialiśmy  je. Urządzaliśmy własne wystawy . Chodziliśmy razem po galeriach .
Był to pobyt bardzo bogaty . Poznałam bardzo wielu ludzi – artystów z Pekinu i z innych regionów, pracujących bardzo różnie. Sztuka tamtejsza jest bardzo bogata  - jest wiele kierunków. Poznałam malarzy, rzeźbiarzy, nawet tancerzy i  kaligrafów . Uczono mnie kaligrafii.
Redakcja - Jakie prace Pani tam wykonała i przedstawiła?
WELA - Poproszono mnie o  zrobienie instalacji świetlnej na zewnątrz Muzeum. Wykonałam więc 20 lampionów . Każdy był z innym rysunkiem.  Dotyczyły one jako
podstawy  5  elementów :  Ziemi, Wody, Metalu, Drzewa i Ognia. Dlatego właśnie  uczy-
łam sią kaligrafii, żeby móc na każdym dać napis odpowiedni do prezentowanego elementu.
Malowałam też dużo  obrazów  ( z czego 6 na jedwabiu )  ekologicznych.
Redakcja -  A jak Pani się porozumiewała z Chińczykami? 
WELA - Mówiliśmy po angielsku. Ale to było trudno, bo większość Chińczyków nie zna tego języka. Nie mają możności wyjazdu. Jeżeli nawet uczyli się w szkole, to potem
zapominają. Czasem udawało  się znaleźć tłumacza.  Czasem byłam z Chińczykami, którzy  ani ani. Wtedy machało się rękami. Albo rysowało.  Jako ludzie, Chinczycy są bardzo sympatyczni. O głębsze sprawy nie można było pytać . Bo nie było sposobu.
Redakcja – Może to i lepiej.
WELA – Są artysci bardzo tradycyjni, uczący się w  szkołach « warsztatu », tj. rysunku,
technik rozmaitych, czego np. we Francji już się nie uczy na Akademii Sztuk Pięknych .
Są też inni, którzy starają się wyzwolić od sztuki tradycyjnej i dostosować się do sztuki zachodniej i jej stylu, choć tej sztuki nie « czują ».
Są jeszcze inni , choć bardzo nieliczni, którzy myślą indywidualnie . Konceptualnie.
Poznalam takiego  - Shen Shao Lin’a – który, po obejrzeniu moich prac, powiedział, że zaprosi mnie w przyszłym roku. On buduje dom dla artystów w ramach Fundacji chińsko-australijskiej.
Redakcja – Czy byli jeszcze jacyś artyści cudzoziemscy?
WELA – Była polska artystka Ludwika Ogorzelec, ze swoimi « plecionkami » .
Zrobiła 3 wystawy. Pracowała też z tancerką chińską, dla której wykonała kostiumy i scenografię. Miałam więc okazję  uczestniczyć w tych przygotowaniach i patrzeć, jak to wszystko rośnie.
Redakcja – Czy  istnieją   kierunki « europejskie » ?
WELA – Owszem. Chociaż więcej się widzi sztuki tradycyjnej  i kaligrafii. Są jednak Galerie, które wystawiają sztukę nie odbiegającą od europejskiej nowoczesnej.
Redakcja – Czy spotkała Pani  osoby, które wykonywały  instalacje?
WELA – Właśnie  Szen Szao Lin ( Shen Shao Lin?) tym się zajmował. Mieliśmy wspólne tematy, ponieważ tak, jak ja, zajmował się Dewastacją Srodowiska. Nie jest to łatwe do wyrażenia, bo nie ma jeszcze w Chinach wolności wypowiedzi. Artyści potrafią jednak swoje myśli jakoś « przemycić » w swej sztuce.
Spotkałam też artystę, który przesiedział miesiąc w więzieniu,  ponieważ namalował lilię i pochlapał ją czerwoną farbą. Lilia jest w Chinach symbolem czystości i nie wolno jej  brukać czerwoną farbą.
W Polsce myśmy też potrafili przemycić  różne nasze  poglądy za PRL-u.
Inny artysta zrobił wystawę drzewek Bonzai, które,  jak wiadomo, wykręca się narzędziami na różny sposób, i pozostawił te narzędzia tortur, żeby pokazać, iż człowiek potrafi torturować inne żywe istoty dla uzyskania sztucznego piękna, by je dostosować  do swego gustu albo osiągnąć cel manipulacji.
W Chinach dawniej bandażowano kobietom od małego stopy, które wobec  tego nie rosły i one nie mogły chodzić. Brdzo przez to cierpiały. Tego zakazano dopiero w 1945r. za Rewolucji  Mao.
Mnie interesują artyści, którzy  przekazują głębsze myśli. Sztuka dla sztuki (na sprzedaż) nie ma dla mnie sensu. Sztuka powinna przekazywać głębszą myśl, prowadzić do zastanowienia się  nad naszym postępowaniem  wobec innych ludzi, wobec świata.
Redakcja – Dziękuję Pani za rozmowę i  proszę o przysłanie zdjęć z pobytu.
                                                                       Rozmawiała  Maria


Brak komentarzy: