Na decyzję o emigracji wpływały nie tylko czynniki zewnętrzne, ale przede wszystkim osobiste motywacje. Nie wszyscy z badanej grupy wyjeżdżali zdecydowani pozostać na obczyźnie. Wywiady przeprowadzone z polskimi architektami we Francji dostarczają w tej kwestii bardzo różnorodnego materiału : od motywacji politycznych, rodzinnych, (odwiedzenie mieszkających zagranicą rodziców), przez konsumpcyjne ( np zakup motoru czy samochodu, wycieczka sylwestrowa). naukowe(wymiana studentów, praktyki, staż),czy towarzyskie(przyłączenie się do przyjaciół ze studiów).Ale najważniejszą rolę odgrywał sam Paryż -" przepiękne miasto, którego rozplanowanie znaliśmy dzięki profesorowi Bieganieckiemu na pamięć. Pamiętam jak w pociągu z Wiednia rysowałem - mimo iż wcześniej nie byłem w Paryżu- Francuzom perspektywę Placu Concorde. Bytność tam dawała możliwość obcowania z najlepszą architekturą świata. jak i czynne uczestnictwo w jej tworzeniu. Wielką rolę odegrali w takim postrzeganiu Paryża profesorowie rię architektury i urbanistyki Paryża . Rzymu i innych wielkich miast europejskich, ale studenci architektury w Polsce, rzadko mieli możność pojechania do omawianych podczas wykładów miast i faktycznego ich poznania. Moi rozmówcy podkreślali. że to profesorowie rozpalili w nich ciekawość i chęć zobaczenia na własne oczy m budynków. założeń urbanistycznych. o których się uczyli. Pierwsi do Paryża przybyli absolwenci Politechniki Gdańskiej : Szereniewski, Rutus i Himistowski oraz Krzysztof Łukasiewicz z Politechniki Warszawskiej, Edward Żółtowski, który skorzystał z możności odwiedzenia ojca mieszkającego we Francji. Później dotarli Jerzy Hatała i Witalis Klepacki. J.Hatała ściągnął natomiast Andrzeja Wujka. Wówczas znalezienie pracy trwało około trzech miesięcy. Zaczynali od najniższych posad w branży(grouillot)i stopniowo awansowali (kreślarz, architekt). Były to trudne początki, chociaż pełne interesujących wyzwań zawodowych. Najważniejszym z nich była budowa kurortu w Avoriaz (1966) w regionie les Portes du Soleil. Uczestniczyło w niej pięciu Polaków : Jerzy Hatała, Elżbieta Brzęczkowska, Bogusław Brzęczkowski, Wojciech Suchodolski.Możliwość uczestniczenia w tym projekcie B.Brzęczkowski określił mianem "romantycznej przygody".
W 1965 roku w Paryżu działało już około dwudziestu polskich architektów. Ci, co przybyli wcześniej i już pracowali w zawodzie, pomagali nowoprzybyłym. Polegało to na przedstawianiu pracodawcy ("patron") kolegi,. który właśnie szukał pracy. Witold Zandfos podkreślił. że "nie było to polecanie, lecz przedstawianie oferty: taki a taki jest w stanie wykonać dany projekt. Jeśli kandydat się sprawdził, pracował dalej; jeśli nie - szukał pracy w innej agencji."Okres szukania pracy znacznie się skrócił. Elżbieta Brzęczkowska, która w 1965 przyjechała do Paryża na wakacje, wspominała, że na drugi dzień po przyjeździe zadzwonił do niej Andrzej Wujek i zapytał się czy nie chciałaby popracować. Zgodziła się i została już we Francji.Zresztą wówczas ze znalezieniem pracy nie było problemów, tym bardziej. że wśród polskich architektów istniała giełda pracy. Każdy z badanej grupy orientował się gdzie można się zatrudnić i na jakich warunkach. Wieści o sytuacji na francuskim rynku architektoniczno-urbanistycznym docierały też do Polski. Zapotrzebowanie na architektów o wykształceniu politechnicznym było tak duże, że nawet straciwszy pracę w jednym biurze, następnego dnia można już było pracować w innym. Niektórzy starali się- z różnym efektem-pracować równocześnie dla kilku pracowni. Na brak pracy nie mogli sięc narzekać , chociaż na poczętku nie zarabiali dużo (8-9 franków za godzinę). Te zarobki jednak okazywały się wystarczające, ponieważ życie w ówczesnej Francji było stosunkowo tanie(np. dzienne wyżywienie wynosiło około 3 franków. a dwuosobowy pokój w hotelu o średnim standardzie kosztował około 9 franków dziennie). Resztę zarobków wydawali na "przyjemne życie" i na kursy języka francuskiego w Alliance Francaise. Nauka języka francuskiego w Alliance Francaise byla obowiązkowym elementem
pierwszysh lat pobytu we Francji. Większość z nich bowiem nie znała francuskiego, a ci . co język znali, chodzili na kursy doszkalające. Znajomość języka była jednym z niezbędnych warunków kariery zawodowej.
Ważnym elementem rzeczywistości na obczyźnie, który miał wpływ na pozostanie młodych polskich architektów we Francji były kwestie paszportowe. I chociaż większość z nich nie miała problemu z otrzymaniem paszportu na krótki wyjazd, z deklarowanymi wyjazdami powyżej roku sprawa była bardziej skomplikowana i wymagała większej determinacji. Zostanie we Francji po upływie ważności paszportu łączyło sie z wizytami w konsulacie polskim w celu przedłużenia ważności dokumentu. Jednak po jakichś dwóch latach pobytu danej osoby we Francji. władze konsularne odmawiały przedłużenia paszportu albo oferowały paszport blankietowy, ważny tylko na jedną podróż - z powrotem do kraju.
Jeden z moich rozmówców przyznał, iż przez wiele lat śnił mu się koszmar, że nagle znajduje się w Polsce bez paszportu, że
nie może wrócić, a wszstko ginie w szarościach. Problemy z paszportem należały do codzienności. Jego brak bardzo utrudniał (trzeba było starać się za każdym razem o specjalne zezwolenie wydawane przez policję ("Sauf-Conduit")m a czasami unie-
możliwiał wyjazdy poza granice Francji. Na szczęście, nie posiadanie polskiego paszportu nie wpływało na funkcjonowanie wewnątrz kraju. Podstawowym dokumentem obowiązującym wówczas cudzoziemców pracujących we Francji była Karta
Pobytu. którą wyrabiano na podstawie zaświadczenia o zatrudnieniu. Wreszcie. po 6 -7 latach mieszkania we Francji, większość badanej grupy wystąpiła o obywatelstwo francuskie.
Decyzja o pozostaniu zapadała stosunkowo późno.Większość moich rozmówców przyznała, że początkowo pobyt we Francji traktowali na zasadzie niezwykłej przygody i młodzieńczej wyprawy. O pozostaniu - jak mówią-zadecydowało za nich życie :
-odmowa przedłużenia paszportu. związek z Francuzką lub Francuzem, narodziny dzieci, propozycja pracy przy ciekawym przedsięwzięciu, wreszcie świadomość, że powrót do kraju mógłby oznaczać więcej problemów niż pozostanie poza jego granicami. Nie należy także zapominać o tzw. czysto życiowym argumencie - we Francji życie było dużo przyjemniejsze i
dające więcej możliwości we wszystkich dziedzinach. Przedsmak tego poczuli podczas wydarzeń majowysch 1968 roku, które dały im krotkotrwałe poczucie równości z obywatelami francuskimi .
Przez pierwsze dziesięć lat grupa młodych polskich architektów we Francji żyła ze sobą bardzo blisko, na zasadzie dużej rodziny. Łączyła ich szkoła. którą skończyli w prawie tym samym czasie ( np. z Politechniki Wqrszawskiej było około czterdziestu osób z dwóch roczników ), podobna sytuacja życiowa. W tym czasie można zaobserwować dużą solidarność w grupie i wzajemne wspieranie się. chociaż nie można mówić o tworzeniu lobby polskiego wśród architektów we Francji.
Nie tylko wymieniano się informacjami - która pracownia architektoniczna poszukuje pracowników. gdzie zwolniło się miejsce. ale również razem spędzano czas wolny( weekendowe wyjazdy" byle dalej, byle zobaczyć więcej", wakacje etc.)
Stopniowo losy polskicj architektów nabierały cech indywidualnych. Jedni uczestniczyli w kreowaniu "Villes nouvelles", inni wyspecjalizowali się np. w szpitalnictwie czy w architekturze budynków użyteczności publicznej , jeszcze inni w projektpwaniu luksusowych willi. Kilku z nich także wykładało architekturę w Ecole des Beaux Arts, niektórzy pracowali dla państwowych biur
architektonicznych. Nie wszyscy też pozostali w Paryżu- część opuściła Francję i pojechała m.in. do Stanów Zjednoczonych; część była związana kontraktami z miejscami położonymi z dala od stolicy kraju. np. na Korsyce.
Wraz z coraz większym zróżnicowaniem, a także podziałami wynikającymi z wewnętrznych podziałów(np. rozwody), więzy łączące badaną grupę zaczęły się rozluźniać. Przyśpieszyło to adaptację do społeczeństwa francuskiego. Zresztą zawód architekta szczególnie ją ułatwiał, a także przyczyniał się do szybszej akceptacji przez Francuzów. Wynikało to z wysokiej pozycji społecznej tego zawodu we Francji oraz z jego specyfiki, która wymagała nie tylko umiejętności rysowania czy pro-
jektowania budynków, ale przede wszystkim dobrego kontaktu ze współpracownikami różnych branż związanych z budo-
wnictwem, precyzyjnego i umiejętnego wyrażania się i zachowywania się zgodnego z wymogami kultury francuskiej.
"Na codzień mamy do czynienia z różnymi profilami ludzi : z mieszkańcami, kupcami domów.czy mieszkań, inwestorami i
ich pracownikami oraz ze światem budowy : robotników budowlanych, inżynierów, instalatorów., właścicieli przedsiębiorstw budowlanych. To jest świat bardzo interesujący i bardzo zróżnicowany. Przedsiębiorcy z Paryża są inni od przedsiębiorców
w Bretanii; często są to także immigranci. Zresztą cały sektpr budowlany to domena immigrantów , np. inżynierowie są Włochami albo Hiszpanami. szefowie budów oraz małych przedsiębiorstw budowlanych - Portugalczykami "- zauważył podczas rozmowy Witold Zandfos. jeden z pośród pięćdziesięciu polskich architektów posiadających pracownię architekto-
niczną .Jego zdaniem, prowadzenie własnego "Cabinet" pozwala nabyć niezbędnej dla architekta - umiejętności poruszania
się w zawiłościach francuskiej administracji , niuansach prawnych. etc. Przez co architekt bardziej i dogłębniej od innych
emigrantów . poznać może mentalność francuską. Jej znajomość ułatwia funkcjonowanie w społeczeństwie francuskim.
NA TLE FRANCUSKIEJ POLONII - DZIAŁALNOSC SARPF.
Liczbę polskich architektów pracujących pod koniec lat sześćdziesiątych we Francji szacuje się na około trzysta osób.
Późniejsze dane, pochodzące z 1994 r., mówią o 298 Polakach lub osobach polskiego pochodzenia ( z tego 156 dyplomowanych w Polsce) zapisanych do l Ordre des Architectes Francais , który zrzeszał wówczas 26.231 członków.
Pomysł założenia stowarzyszenia skupiającego polskich architektów we Francji tlił się od końca lat sześćdziesiątych XX w. Było kilka prób powołania go, ale dopiero w 1977 r, polscy architekci założyli Stowarzyszenie Polskich Architektów we Francji.
(SARPF). Zadecydowała o tym stale powiększająca się ich liczba( w latach osiemdziesiątych XX stulecia . Stowarzyszenie zrzeszało blisko 400 członków). a także pozytywne nastawienie warszawskiego SARPU-u do zakładania tego typu organizacji. Stowarzyszenie nie tylko odgrywało rolę płaszczyzny solidarnościowej. pomocowej i informacyjnej, ale także służyło do wymiany poglądów na temat wydarzeń rozgrywających się w Polsce ( mimo iż oficjalnie wszelka agitacja polityczna w SARPF-ie była zakazana). Statut Stowarzyszenia zakładał m.in. współpracę zawodową i kulturalną z innymi zrzeszeniami architektów różnych narodowości, również działających w Polsce. Organizowano więc podróże architektoniczne po Francji, spotkania z wybitnymi postaciami świata architektury, w latach osiemdziesiątych XX w. zaangażowano się w sprawę polską, współpracowano z Jerzym Giedroyciem oraz Biblioteką Polską, Stowarzyszenie działa do dziś , jego prezesem od początku istnienia jest Henryk Włodarczyk.
......
Badacz polskiej emigracji po 1945 r.. Rafał Habielski zauważył, że dla przedstawicieli inteligencji, emigracja z kraju komunistycznego była nie tylko protestem przeciwko wydarzeniom w kraju, ale też" opowiedzeniem się po stronie kultury Zachodu przeciw Wschodowi, manifestacją wierności korzeniom polskości identyfikowanej z europejskością, poza którą Polska została wypchnięta w Jałcie". Postawa ta zaczęła ulegać zmianie- szczególnie po 1956 r.-emigranci przestali być wychodźca-
mi stricte politycznymi i zaczęli tworzyć Polonię. Architekci. którzy przyjechali w latach 60- tych XX.w.z Polski do Francji, wyłamują się z tej charakterystyki. Nie byli oni bowiem ani emigracją polityczną, ani też emigrantami zarobkowymi. Można zaryzykować twierdzenie, że była to emigracja specjalistów. którzy chcieli zaspokoić swoje aspiracje zawodowe i szukali perspektywicznego-z punktu widzenia zawodowego-miejsca. Francja dała m możliwość takiego rozwoju. Była to również młodzieńcza emigracja zabarwiona potrzebą przygody, uczestnictwa w niecodziennej wyprawie.. a także emigracja do wolności politycznej, obyczajowej, zawodowej i poznawania świata. Sami się nie uważają za emigrantów. chociaż w początkowych latach funkcjonowania we Francji, mieli poczucie obcości i odmienności. Po upadku PRL. ich kontakty z krajem stały się częstsze; niektórzy, jak Stanisław Fischer czy Andrzej Chołodyński, obecnie nie tylko realizują projekty na terenie Polski. ale mają w kraju swoje biura (oprócz pracowni paryskiej). Inni organizują wystawy(Henryk Włodarczyk, Witold Zandfos), konsultują projekty czy wydają Biuletyn (Andrzej Wujek-"LA LETTRE DE LA SOCIETE DES ARCHITECTES POLONAIS EN FRANCE". Około pięćdziesięciu z nich , wraz ze stopniowym przechodzeniem z tradycyjnego projektowania manualnego na komputerowe, zajęło się też malarstwem.
Anna Napiontkówna
2 komentarze:
Pracując jako architekt, często będziemy mieli do czynienia z dużą ilością dokumentów. Z tego powodu warto jest pomyśleć nad odpowiednim zagospodarowaniem papierów, których obecnie nie używamy. Do tego celu możemy wykorzystać wiele praktycznych akcesoriów jak np. klipsy archiwizacyjne https://somax.eu/250-klipsy-archiwizacyjne. Za ich pomocą szybko przeniesiemy stare dokumenty do pudeł archiwizacyjnych i zwolnimy miejsce dla nowych, które są przez nas obecnie używane. Takie proste rozwiązania z pewnością znacznie usprawnią naszą pracę w biurze.
Kiedy codziennie pracujemy w biurze to zapewne używamy różnego rodzaju narzędzi biurowych. W moim przypadku bardzo pomocne okazały się wzory malarskie https://www.maxsc.com.pl/grawer/szablony-do-malowania/ z którymi pracuję na co dzień. Bardzo istotnym jest, aby były to szablony wycięte laserowo, ponieważ w takiej sytuacji nie możemy mówić o niskiej jakości wzoru.
Prześlij komentarz