Victoria Aviva wiersze:
Taniec
Kręcą się i walcują
Jakby przy dźwiękach Strausa
I zdaje się im
Że są na balowej Sali
Znienacka się zatrzymują,
A wtedy stwierdzają
Że to nie bal
Tylko żmudna syzyfowa praca.
Ale życie swym tempem
Znów w wir tańca ich wtrąca,
Aż zasapani spoceni stają,
By wytrzeć pot z czoła,
A wtedy myślą wracają
Do lasów, łąk zielonych
Sadów kwieciem zdobionych
Lub śpiewu fal morza.
Zmęezeni niezmiennym krążeniem
Bez celu i bez radości
Marzą by usiąść w ciszy cienia Jabłoni
Stopy zanurzyć w trawie
I poczuć jak wietrzyk
Z lekka głaszcze ich skronie.
Zaledwie wróciło wspomnienie
A już korowody za ręce chwytają
Nim zdążyło minąć zmęczenie
W ich rytm monotonny siłą wciągają.
Tak do ostatnich dni
â Dopóty dzban wodę nosiâ ,
Aż ostatecznie padają,
I już nie będzie jabłoni.
Pośpiech
Lubię spieszyć się powoli,
Czemu mnie zmuszają do biegu?
Gdy biegnę
Nie widzę fal morskich
Nie słyszę ich śpiewu.
Gdy przystaję na chwilę
Słyszę bicie serc ludzi
Dalekich i bliskich
Podziwiam kwiaty w pokoju
I te, które kwitną dla wszystkich.
Ja lubię spieszyć się powoli
Wśród żmudnych zajęć
Zaglądam do czyjegoś wiersza
Lub do swojego
Potem z własnej woli
Wracam na służbę
Pro publico bono *
Rzucam czarne litery
Na białe stronice
Jak ziarna w zaoraną ziemię
Niech rosną w słowa
Mogę zaczekać,
Gdy dojrzeją
W wiersze je zamienię.
Wskazówki zegara biegną nieustannie
Więc im ten bieg zostawiam
Ja spieszę się powoli
I tak dni moje zgodzą się dokładnie
Z dniami policzonymi przez wszystkie zegary
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz