niedziela, 16 listopada 2008

Recenzje

"TECZKA" NR 99/2008




KSIEGA PRZYJAZNI.

"O WOJTKU SIEMIONIE " napisana przez Józefa Plessa, polsko-niemieckiego poetę , mieszkającego obecnie w Lubece, ale często odwiedzającego rodzinny Grudziądz i wydającego swoje wiersze w języku polskim i niemieckim.Wydana z okazji 80-lecia znakomitego aktora z listą Komitetu Honorowego z Marszałkiem Sejmu, Bronisławem Komorowskim na czele oraz listą przyjaciół i sponsorów. Stanowi zbiór opinii o "Wojtku" i cytatów jego opinii o języku i teatrze. Jest to dziś szczególnie na czasie, gdy język polskich mediów przeżywa, wspólnie z kulturą naszego społeczeństwa, głęboki kryzys jakościowy. Proszę w tej sprawie przeczytać debatę jaka miała miejsce na Forum Dziennikarzy Polonijnych w Tarnowie, we wrześniu tego roku ( patrz wyżej). Wojciech Siemion pochodzi we wsi lubelskiej i pierwsze jego teatralne występy odbywały się w rodzinnej stodole, gdzie grał w sztuce napisanej przez starszego brata, Leszka i występował jako Duch Wojny.
Potem grywal w wiejskiej remizie strażackiej, gdzie aktorzy i widzowie byli "jedno" i wspomina te czasy jako piękne. Wspomina też piękno i dobro swojej rodzinnej wsi. Wojciech Siemion przeszedł oryginalną drogę ewolucji umysłowej, zaczął od studiowania astronomii, potem zrobił 3 lata prawa, a poznawszy poezję Tadeusza Różewicza, rzucił Prawo i wstąpił do Wyższej Szkoły Teatralnej, której Rektorem był Aleksander Zelwerowicz, również z Lubelszczyzny. Ten tak bardzo ocenił talent młodego adepta, że przeniósł go po kilku tygodniach na 3 rok studiów i pozwolił mu zdać egzamin dyplomowy eksternistycznie. W latach pięćdziesiątych już zaczął być znany jako patron młodych poetów na Starym Rynku w Warszawie. Udział w tych spotkaniach brali m.in. Stanisław Grochowiak i Zbigniew Herbert. A były to lata bardzo smutne, stalinowskie w najgorszym znaczeniu. Współpracował ze Studenckim Teatrem Satyryków. który bardzo lubił.
Później grywał we wielu teatrach stolicy, Krakowa, Kalisza. Nawpół zrujnowany dworek w Petrykozach kupił Siemion w 1969 r i odbudował. Uciekł przy tej okazji z miasta. co, jak twierdzi. pozwoliło mu dożyć 80-tki. W tym dworku mieści się muzeum sztuki ludowej. zbiór znakomitych obrazów. a w rozległym parku skansen : stare wiatraki, chaty wiejskie, kuźnia.
Jest wielbicielem SŁOWA. I Poezji. Gałczyńskiego, Tuwima. Broniewskigo i całe mnóstwo innych poetów recytuje z pamięci.
"aktor musi słuchać zapisu pisarza, poety, grać to, co między wierszami.( .....). Poeta zostawia zapis. Ja muszę znaleźć formę
dźwiękową wiersza"(s 38 -39). Lubi jeździć w "powiatową Polskę" i występować przed publicznością wiejską i z małych mia-
teczek.
W okresie stanu wojennego odmówił bojkotu Telewizji, co uczynili inni aktorzy. Uważał. że " w tym bardzo trudnym okresie nie wolno moich współrodaków pozbawić rozmowy o poezji, ojczyźnie i dramacie"( 1981-1984).
Nienawidził tylko jednej swojej roli, którą grał we Wrocławiu. w Hali Ludowej - roli Rudolfa Hoessa, kata Oświęcimia, którą recytował "na zimno", bez uczuciowego zaangażowania - tylko mimiką , "twarzą".jak powiada. Przed 8000 tysiącami słucha-
jących.
Dlatego tak ważne jest co dziś mówi o języku i teatrze : "żywego słowa nie zastąpi żaden mechanizm.Prwdziwego teatru - teatr telewzyjny .Prqwsziwego koncertu - żaden program muzyczny. a książki - żadna wideokaseta" I to jest olbrzmie
zadanie dla nowych Homo politicus" ( s.44 ).
SŁOWO!
Zawsze udaje mu się przybliżyć zagadkowem pełne labiryntów slowa. Najpiękniej brzmią. kiedy odkrywa nadzwyczajność intonacji codziennej polskiego jężyka. Bardzo często, przywolując słowo pociąga za sobą krajobra, dźwięk, rytm".(s.
W teatrze Starej Prochowni odbywały się co roku "Zaduszki Poetyckie" za każdym razem tyczące innego poety.

I tak można by jeszcze dalej gromadzić zapisy i cytaty. Może na koniec dodać, że jest to książka pięknie napisana i od której
trudno się oderwać. Piękne świadectwo przyjaźni między poeta ( jej autorem) i aktorem (będącym jej główną postacią).

Maria

Brak komentarzy: