sobota, 22 listopada 2008

"ZNAKI NA PAPIERZE" - ZBIGNIEW HERBERT

"TECZKA" NR 99/2008 /Recenzje




Podróżując po Europie, w czasach kiedy zdobycie paszportu graniczyło z cudem dla ludzitakich jak on, Zbigniew Herbert pisał i rysował urzeczywistniając dwie swoje pasje i dwa talenty : jak sam powiedział - jego przygotowaniem do książki były rysunki , gdyż nie uznawał fotografii,być może jako zbyt wiernego odbicia fragmentów architektury, które przyciągały jego wzrok i pozwalały rozwinąć fantazję. Robione grubą czarną kreską rysunki, odbiegające od obiektu, stanowiły jakby jego glówną treść- to co w nich było najważniejszego. Katedry Francji stanowiły jego ulubiony temat . Odwiedzil najpiękniejsze i najbardziej znane. Wszystkich nie zdołał, choć o tym marzyl. Przedstawienie każdej z nich jest wykonane według pewnego schematu - np historia budowy katedry w Senlis zajmująca tylko pól strony , uzupełniona jest, a może poprzedzona właśnie,
rysunkami tympanonów nad trzema wejściami do świątyni. Poeta dodaje. że w tej właśnie katedrze, tympanon nad wejściem głównym po raz pierwszy wprowadza motyw Marii. (str 12/13). Inny temat to głowy z portretów - autoportret Rembrandta( s.69)



czy lutnista z instrumentem (s.73) -rysunek
tak lekki jak muzyka, którą gra. I zalotna dama kreteńska z loczkiem nad czołem, zwana "paryżanką"(s.135).



Z tekstów wybrałam ( wybór osobisty) -" Przemiany Liwiusza"(s. 34) i "Bractwo Swiętego Łukasza" [s.66) o sztuce
dawnych mistrzów holenderskich, uzupełniony szkicem"Portretu mężczyzny"Franza Halsa na przeciwległej stronie.
"Można im tylko zazdrościć. Jakiekolwiek były nędze i blaski, zawody i klęski ich kariery, rola ich w społeczeństwie,
ich miejsce na ziemi, były niekwestionowane, zawód uznany powszechnie i tak oczywisty jak zawód rzeźnika,
krawca czy piekarza. Nikomu nie przychodziło do głowy pytanie po co istnieje sztuka, ponieważ świat bez obrazów
byłby po prostu niepojęty. To my jesteśmy ubodzy, bardzo ubodzy. Znakomita część sztuki współczesnej opowiada się po stronie chaosu, gestykuluje w pustce, albo mówi o historii własnej, jałowej duszy. Dawni mistrzowie, wszyscy bez wyjątku, mogli powtórzyć za Racine-m , " pracujemy po to aby podobać się publiczności", to znaczy wierzyli w sens swojej pracy,
możliwość międzyludzkiego porozumienia. Afirmowali widzialną rzeczywistość z natchnioną skrupulatnością i dziecięcą powagą, jakby od tego miały zależeć - porządek świata, obroty gwiazd, trwałość niebieskiego sklepienia". A może istotnie od tego zależały - w oczach oglądających ich dzieła ludzi?
( Maria)

Brak komentarzy: