poniedziałek, 28 czerwca 2010

ARTYKUŁY

POSIEDZENIE ZGROMADZENIA GENERALNEGO FEDERACJI KATOLICKICH UNIWERSYTETÓW EUROPY WE LWOWIE

20-23 maja po raz pierwszy we Lwowie odbyło się posiedzenie Zgromadzenia Generalnego Federacji Katolickich Uniwersytetów Europy (FUCE). Uczestniczyło w mim ponad 50 rektorów, wicerektorów, kierowników międzynarodowych działów uniwersytetów katolickich Europy oraz kilku zaproszonych gości, w tym prof. dr hab. Eugeniusz Sakowicz z Uniwersyteu Kardyanała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.



Misja katolickiego uniwersytetu dziś


Misja bądź też – inaczej mówiąc – posłannictwo uniwersytetu, może przybierać różne formy. Mówimy dziś o promowaniu humanizacji społeczeństwa, jako ważnym zadaniu, które ma spełniać katolicki uniwersytet. Skoro wskazujemy na humanizację to oczywistym jest fakt, iż są kręgi osób, czy też instytucji propagujących dehumanizację. Humanizacja społeczeństwa stanowi jedynie skuteczne antidotum na jego dehumanizację. Naturą humanizacji jest uczłowieczanie. Tak jest sens kultury, na sposób której człowiek bytuje, istnieje, kształtuje teraźniejszość, będącą zapowiedzią przyszłości. Człowiek jest pierwszą troską uniwersytetu, tak jak jest on „drogą Kościoła”. Mówił o tym profesor katolickiego uniwersytetu, etyk, filozof Karol Wojtyła – Jan Paweł II.
Promowanie humanizacji społeczeństwa wypełniane jest: poprzez nauczanie, prowadzenie badań naukowych oraz służbę. Wątki te rozwinę i skomentuję w swoim wystąpieniu.

Humanizacja społeczeństwa – cel katolickiego uniwersytetu

Humanizacja społeczeństwa, ponownie zaakcentuję, sanowi cel, ale nade wszystko rację istnienia katolickich uniwersytetów. Jest ona procesem, wymagającym wielkiej cierpliwości, ewangelicznej determinacji oraz długomyślności. Ad hoc nie dokona się humanizacji świata i człowieka. Nie tyle w dzisiejszym świecie ma miejsce „zderzenie cywilizacji”, ile krach relacji międzyludzkich, od rodziny zaczynając na państwie, a nawet religii, czy Kościele kończąc. Przejawami społeczeństwa „zaburzonego”, rozbitego, zagubionego, zapędzonego „do nikąd” są niewłaściwe międzyludzkie odniesienia. Uniwersytety katolickie, z natury swojej są „wspólnotami osób”. Były takim wspólnotami „od początku”, od epoki średniowiecza, kiedy się rodziły i kształtowały, koncentrując się na człowieku i na Bogu. Tylko zdrowe relacje zbudują zdrowe społeczeństwo. Kategoria „communio personarum” uzasadniona i upowszechniona w eklezjalnym myśleniu zrodziła się w środowisku uniwersytetu, w „świecie” uniwersytetu.
Dziś rozbudowana sieć zależności międzyludzkich, również w skali globalnej, międzynarodowej, nie idzie w parze z pogłębieniem relacji międzyosobowych. Coraz częściej osoby ludzkie kontaktują się ze sobą jak przedmioty, rzeczy. Czy w ogóle możliwa jest komunikacja między przedmiotami? Osoby ludzkie stają się elementami takiej czy innej cyberinformacyjnej sieci, trybami wielkiej machiny przemysłowej (zarówno przemysłu ciężkiego, elektronicznego jak i przemysłu kulturalno-rozrywkowego), numerami statystycznymi.
Katolickie szkoły wyższe służą przede wszystkim poprawnej antropologii, zakorzenionej w tradycji biblijnej i wielowiekowej mądrości chrystianizmu. Gwarantem poprawnej antropologii jest Jezus Chrystus, Odkupiciel człowieka, jego pracy, kultury, Odkupiciel historii narodów. Głosząc odważnie prawdę o człowieku, ukazaną, poświadczoną przez Prawdziwego Człowieka – Jezusa Chrystusa przeprowadza się równocześnie humanizuję świat. Jeśli katolickie uniwersytetu wstydzą się Odkupiciela to nigdy humanizacji nie dokonają.
Rękojmia właściwych międzyludzkich relacji, jest prawda o Bogu w Trójcy Jedynym. Nie jest ona tylko „problemem” wydziałów teologicznych funkcjonujących w katolickich uniwersytetach, a także – jak ma to miejsce w Polsce – na kilkunastu uniwersytetach państwowych. Profesorowie wierzący w Boga Trójjedynego, którego tajemnica wskazuje na walor relacji międzyosobowych, nie muszą tej teologicznej prawdy wypowiadać w czasie wykładów z matematyki, fizyki, ekonomii, politologii, czy też historii powszechnej. Słowa ich oraz postawa wobec studentów, wobec innych profesorów, wobec różnych ludzi, w tym niewierzących w Boga, będą zawsze jasne i wyrażające tożsamość. Nie będą nigdy podważały prawdy fundamentalnej chrześcijaństwa, które wszystko czyni „W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Bóg, jak wierzy chrześcijanin, objawia się w sumieniu, w historii, w języku człowieka, w relacjach międzyludzkich, w świecie natury, w kosmosie. Człowiek wyrażający świadomie wiarę w te prawdy nie może być wyśmiewany. Nie można go posądzać o mieszanie porządku wiary i rozumu, o to, że jest nienaukowy, chociaż profesjonalnie uprawia naukę. Totalitarne systemy zawsze kpiły z chrześcijaństwa, iż jest nienaukowe.
Dziś jednym z terminów bardzo popularnych w dziennikarstwie, pojawiający się także w politycznych dywagacjach oraz naukowych dysputach jest „wykluczenie”. Bardzo mocno należy podkreślić, że chrześcijaństwo od początku swojego istnienia, aż po dzień dzisiejszy było i jest religią „wykluczonych”. „Wykluczonymi” przez władze komunistyczne w Polsce byli studenci wyrzucani za poglądy z państwowych uczelni. Jako „napiętnowani” przez funkcjonariuszy totalitaryzmu rozpoczynali studia w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W kościelnej uczelni nigdy nie czuli się „niepotrzebni”. Po ukończeniu studiów w szkole katolickiej, która nie kłaniała się Marksowi czy Leninowi, wracali – jak Bóg pozwolił – na swoje wcześniej wymarzone kierunki studiów. Zostawali lekarzami, czy prawnikami, mając równocześnie dyplom historyków sztuki (specjalizujących się w ikonografii chrześcijańskiej) czy filozofów chrześcijańskich (znawców św. Tomasza z Akwinu, czy myśli neotomisty Mieczysława Alberta Krąpca). Ci „wykluczeni” przez komunizm studenci stawali się promotorami prawdy człowieku w tych środowiskach, do których następnie poszli. Jako „wykluczeni” nie walczyli z Kościołem. Wręcz przeciwnie, uznali w nim swojego adwokata, protektora, obrońcę, pedagoga. „Wykluczonymi” są dziś politycy i w Polsce, i w Unii Europejskiej, którzy mają odwagę odwoływać się do społecznej nauki Kościoła.
Kościół rozumie wszystkich „wykluczonych”. Mają oni swoje miejsce w Kościele. Religia Chrystusa nie prześladuje „innych”, „obcych”, nie walczy z takimi, czy innymi „mniejszościami”. Nikt „innych” nie wypędza z Kościoła. „Inni” nie są dla Kościoła „obcy”. Kościół nie stawia znaków równości między osobami a ich poglądami, czy orientacjami. Kościół ma odwagę – i powinien nieustannie Boga o tę odwagę prosić, nawet za cenę męczeństwa – nazywania osób, zjawisk, społeczeństw „po imieniu”. Tego uczą się studenci katolickich uczelni. Tego i ja uczyłem się przez wiele lat studiów (począwszy od 1979 r.) w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a następnie przez dziesięć lat pracy w tymże uniwersytecie i w końcu przez blisko dwadzieścia lat pracy w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie i w Uniwersytecie Kardynała Stefan Wyszyńskiego w Warszawie. Po 30 latach mojej obecności na uczelni kościelnej mogę stanowczo poświadczyć, iż Kościół nie piętnuje „innych”. On został posłany do wszystkich, w tym również do „innych”, „do wykluczonych”.
Kościół nie ustawia jednak wszystkich „innych” w tym samym szeregu. Wyznawca „innej” religii, człowiek o innym kolorze skóry, człowiek z innego miejsca pochodzenia (emigrant, imigrant, uchodźca) to nie jest to samo co człowiek o „innej” orientacji seksualnej, o innych poglądach politycznych czy innym światopoglądzie w ogóle. Mieszanie wszystkich „innych” ze sobą, relatywizowanie inności jest po prostu niesprawiedliwością okazywaną każdemu „innemu”. Wskazuje również na poważny błąd w „odczytywaniu” świata. Kościół katolicki otacza uwagą i troską każdego „innego”, czemu dał wyraz w niezliczonych wprost dokumentach swojego Urzędu Nauczycielskiego (Magisterium Kościoła).
Mówiąc o humanizacji świata niemożna nie poruszyć problemów moralności. Każdy Papież, który jest najwyższym autorytetem Kościoła, jest tym autorytetem w kwestiach wiary i moralności. W dyskursie światopoglądowym często pomija się problemy związane z zagadnieniami moralności, twierdząc, że to nie są kwestie do dyskusji. Z tej racji nawet niektórzy katolicy prześladowali swojego przywódcę – papieża, każąc mu milczeć. Co więcej, niektórzy nawet wyśmiewali się z jego poglądów, zakorzenionych głęboko w filozofii klasycznej, w fenomenologii i nade wszystko w Ewangelii. Nawet jeśli w żadnym uniwersytecie nie podejmuje się tych tematów to w katolickich uczelniach, które chcą pozostać katolickie i chcą być uniwersytetami, nie można o nich milczeć.
Do odwagi mówienia prawdy zachęcił mnie wykładowca mojej Uczelni – Kardynał Kościoła katolickiego prof. dr hab. Karol Wojtyła. Słowa, które teraz wypowiem nie są tylko moimi słowami: Teologia katolicka nie uzna homoseksualizmu jako uprzywilejowanej drogi realizacji człowieczeństwa, rzekomo lepszej od drogi heteroseksualnej. Nie będzie błogosławił par homoseksualnych jako sakramentu, czyli widzianego znaku niewidzialnej łaski Boga. Nie będzie się kłaniał ginekologom dokonującym tysięcznej z kolei aborcji i politykom robiącym osobistą karierę polityczną na popieraniu śmierci ludzi nienarodzonych, których jedyną wina jest zaistnienie. Nie będzie też Kościół firmował klinik, w których dokonywana jest eutanazja. Kościół nie będzie promował ezoteryzmu, okultyzmu, tajemnych dróg dla wtajemniczonych w arkana jakiejś tajemnicy zastrzeżonej tylko dla wąskiej grupy uprzywilejowanych. Kościół nie ogłosi wiary w reinkarnację jako tej, która ma zastąpić wiarę w zmartwychwstanie. Kościół nie będzie wyrywał krzyża z miejsc publicznej jego obecności. Nie obwieści, że istnieje odtąd prymat techniki nad etyką. Dlaczego tak wielu chce, by Kościół przestał być sobą? Dlaczego w czasie tzw. demokracji wszyscy mogą mówić, a Kościół musi milczeć? Dlaczego pozwala się na niekontrolowany rozwój fundamentalizmu laickiego, równie niebezpiecznego, a może jeszcze bardziej groźnego od religijnego fundamentalizmu. Kościół nie jest chórem osób bez tożsamości, bezmyślnych, zastraszonych, zapędzonych w kompleksy, neurotycznych, pogrążonych w depresji, bo nie korzystających z uciech życia, którym dyrygować by mieli tylko i wyłącznie ateiści? Kościół pierwszych wieków nie był poprawnie polityczny! Kościół naszych czasów nie może być politycznie poprawny! Taka jest również misja uniwersytetu katolickiego zakorzenionego w Kościele.
Humanizacja to przed wszystkim ciężka praca nad ludzką osobą i jej czynem (por. Karol Wojtyła, Osoba i czyn) tak, by zrozumiała ona, iż ma niezbywalną wartość i godność. Uniwersytety katolickie wskazują przez pełnienie swej misji na sens humanizacji świata, człowieka i jego środowisku, człowieka i jego myśli, słów i czynów. Humanizowanie świata to przekonanie siebie samego oraz drugiego człowieka, iż ma on niezbywalną wartość jako współbrat Jezusa Chrystusa. Uniwersytety katolickie służą każdej osobie ludzkiej, tej wykluczonej i tej niewykluczonej.

Praca naukowo-badawcza w służbie człowiekowi

Nikt nie anulował, ani nie zniósł ewangelicznego nakazu misyjnego danego przez Jezusa Chrystusa całemu Kościołowi, a więc i uniwersytetowi katolickiemu, który jest cząstką tego Kościoła: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 26, 19-20). Bardziej zgodne z duchem języka hebrajskiego, w którym zapisana została Ewangelia wg św. Mateusza (pierwotna jej redakcja miała być w języku aramejskim) są słowa tego „mandatu” brzmiące następująco: „Idźcie i czyńcie uczniami….” Nauczanie przekazywane w uniwersytetach katolickich jest misją.
To nie uniwersytet sam siebie posyła, nie posyła go rektor ani wielki kanclerz, ani sponsor czy darczyńca, lecz Kościół. Misja ta realizowana jest na polu badań prowadzonych przez nauki humanistyczne, przez filozofię i teologię (bez których nie ma katolickiego uniwersytetu), ale także przez nauki ścisłe. Na wydziałach nauk historycznych prowadzi się obiektywne, źródłowe badania, kierowane tylko i wyłącznie wolą poznania prawdy. Prace te nie mogą być sterowane przez „inżynierów” manipulacji społecznej. Badania historyczne prowadzić mają do „oczyszczenia pamięci”, do wyzwolenia z tendencji nacjonalistycznych, do jasnego oglądu przeszłości. Ten, kto zna przeszłość i nie jest przez nią zniewolony, ten potrafi budować teraźniejszość, a także przyszłość, wolną od wszelkich fobii, lęków, resentymentów. Poznanie prawdy historycznej jest warunkiem zbudowania społeczeństwa pluralistycznego, tolerancyjnego, społeczeństwa pokoju, kultury i dialogu. Prawdziwa wiedza historyczna nie może być zastrzeżona dla niektórych, nielicznych. Utrzymywanie całych mas w niewiedzy jest zamachem na człowieka. Uniwersytet katolicki z założenia ma być areopagiem, na którym ścierałyby się różne poglądy, gdzie zbiegałby się różne drogi poszukiwania jednej prawdy, w tym prawdy historycznej. Nie ma wielu prawd historycznych dotyczących tych samych wydarzeń. Gdyby tak było to historia stała by się histerią. Byłaby nauką bezsensowną, nie uchodziłaby za „nauczycielkę życia”, lecz za deprawatora życia.
Dzisiejsza rzeczywistość uwikłana jest w ekonomiczny rachunek zysków i strat. Wiele uczelni w Europie stoi na skraju bankructwa. Prowadzenie i kierowanie uniwersytetami wymaga od rektorów i dyrektorów administracyjnych tych instytucji umiejętności menadżerskich. Należy jednak wciąż pamiętać, chociaż to nie jest to łatwa pamięć, że uniwersytet nie jest fabryką, przedsiębiorstwem, korporacją, kampanią handlowo-usługową. Techniczne, a więc pragmatyczne kierunki badań naukowych wymagają ogromnych nakładów finansowych. Truizmem jest stwierdzenie, że w katolickiej szkole wyższej pieniądz nie jest najważniejszy. Trzeba być bardzo rozważnym i ostrożnym w pozyskiwaniu sponsorów i darczyńców katolickich uniwersytetów tak, by nie stać się w końcu ich zakładnikiem czy niewolnikiem. Potentaci finansowi sponsorujący instytucje nie dajce dochodu, nie produkujące towarów i nie pomnażające kapitału materialnego często określają styl istnienia tych instytucji. Mogą kazać mówić to, czego instytucje te nigdy by nie mówiły lub też nakazują milczenie w takich sytuacjach, w których nie tylko należałoby mówić, ale wprost „krzyczeć”. Mogą mieć wpływ na politykę kadrową w uczelni, a nawet na obdarzanie osób niegodnych najwyższymi akademickimi honorami. W uczelniach katolickich prowadzących badania z zakresu ochrony środowiska naturalnego należy troszczyć się o ekologię zgodnie z dyspozycjami Kościoła, a nie wg dyktatu tzw. proekologicznych nurtów, najczęściej związanych z partiami o charakterze lewicowym czy tez z quasi-religijnymi nurtami typu New Age.
Na czym powinna polegać służba katolickiego uniwersytetu? Nade wszystko służyć ma on człowiekowi. Uczelnie te służyć mają: prawdzie, dobru i pięknu. Nie są „panami” tych wartości, lecz są na służbie tych wartości. Służyć nie oznacza panować! Nie chodzi tylko o prawdę oraz inne wartości; np. o prawdę w XII w., prawdę w wieku XVII, prawidłowości w kosmosie, w świecie przyrody ożywionej i nieożywionej, ale o prawdę w relacjach międzyludzkich, w odniesieniu człowieka do transcendencji, do drugiego człowieka, o prawdę w historii najnowszej, o prawdę „tu i teraz”. Ważna jest prawda w filozofii oraz w teologii.
Niezmiernie ważnym polem zmagania się o prawdę jest jej obrona w przestrzeni edukacji medialnej. Uniwersytety nie są redakcjami czasopism, ani radiowymi czy telewizyjnymi stacjami nadawczymi, bądź wreszcie portalami internetowymi, nadzorowanymi przez taką czy inną grupę interesu polityczno-ekonomicznego, często tzw. grupę nacisku. Mając to na względzie uczelnie te powinny odważnie przeciwstawiać się fałszowi, jeśli jest on rozsiewany i nagłaśniany przez wszelkie publiczne, państwowo i prywatne media.
Prawda w uniwersytetach katolickich ma być reflektowana nie tylko na płaszczyźnie badań historycznych, ale na każdym obszarze nauki, której służą poszczególne wydziały uczelni. Powinna być reflektowana w obszarze wspomnianej już wcześniej przeze mnie społecznej nauki Kościoła. Widać bardzo wyraźnie jakąś niezwykle silną „zaporę” nie pozwalającą się rozwijać katolickiej nauce społecznej. Papieskie encykliki społeczne, zarówno te ogłaszane przez Lena XIII, jak i Jan Pawła II stanowią wciąż cenny materiał do przemyśleń profesorów i studentów. Uczelnie katolickie mogą ów skarbiec myśli Kościoła otworzyć dla dobra całego społeczeństwa, nie tylko dla ludzi wierzących w Boga.
Na katolickiej uczelni jej studenci zdobywają wiedzę i przekonanie, że demokracja daje szanse aktywności, zaangażowania dla każdego. Demokracja daje możliwości uczestniczenia w różnych formach życia obywatelskiego. Absolwenci idący z dyplomami katolickiej wyższej szkoły wiedzą, że nie studiowali w niej mitologii i fantastyki, nie ćwiczyli się w utopiach, nie utwierdzali się w aberracjach myślowych, nie zaprawiali się w ideologii nienawiści do innego. Z tej właśnie racji to również oni powinni przejmować stery władzy. Jej sprawowanie nie może być scedowane tylko na ludzi bezideowych, którzy całe życie wymieniali legitymacje partyjne oraz zmieniali sztandary, patrząc na powiew wiatrów i podmuchów historii.
Wraz z prawdą „idą” pozostałe wartości: dobro i piękno. Te trzy „elementy kultury”, a także świętość (czyli transcendentne ukierunkowanie człowieka) wzajemnie się przenikają. Dobro moralne jest prawdą, podobnie prawdą jest autentyczne piękno. Uniwersytety katolickie to nie są centrale czysto antropocentrycznej wizji życia, w których przekreślać się by miało prawo naturalne i intronizowałoby się człowieka jako absolutnego interpretatora dobra i zła. Prawdą uniwersytetu katolickiego jest Jezus Chrystus i jego Ewangelia! Jeżeli katolicka szkoła tej prawdy się wstydzi to powinna zdjąć szyld „katolickości” z bramy wejściowej do uczelni. Z kolei piękno nie może oznaczać patologicznego zwyrodnienia zmysłu artystycznego. Nie należy tylko „wzdychać” do świętości, ale ją wypełniać w swoich codziennych pracach naukowo-badawczych. Biblijny imperatyw dany przez Boga ludziom: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty" (Kpł 11, 44; por. 1 P 1, 15-16) dotyczy całej społeczności akademickiej, a nie tylko duszpasterzy akademickich. Notabene najważniejszym miejscem katolickiej szkoły jest kościół i kaplica akademicka.
Uniwersytety katolickie nie są partiami. Gdyby miały stawać się partiami to straciłyby to, co o nich stanowi. Partia to część, fragment, uniwersytet to całość, pełnią. Ewangelia przestrzega przed „ślepymi przewodnikami ślepych” (zob. Mt 15, 14) . Uniwersytet katolicki ma być światłym przewodnikiem światłych. W czasie kiedy liczne kręgi społeczeństw dzisiejszego świata żyją tak, jakby Bóg nie istniał (ale też tak, jakby człowiek był „bogiem”), uczelnie katolickie dawać mają rozumny odpór tej zafałszowanej wizji życia. Powinny to czynić nawet za cenę męczeństwa. Wiara w tych uczelniach szuka wciąż zrozumienia („Fides quaerens intellectum” – formuła ukuta przez teologa i filozofa angielskiego Anzelma z Canterbury, zm. w 1109).

Na początku nowego tysiąclecia przeprowadzałem wywiady z wieloma wybitnymi osobistościami życia politycznego, kulturalnego, religijnego, naukowego w Polsce. Teksty wywiadów tych zostały opublikowane w piśmie „Homo Dei”. Rozmawiałem też z rektorami katolickich uniwersytetów. Pytałem ich o „misję katolickiego uniwersytetu dziś”. Do Ks. prof. dr hab. Romana Bartnickiego, Rektora Uniwersytetu Kardynała Stefan Wyszyńskiego w Warszawie zwróciłem się z pytaniem: „Co dzisiejszemu światu chcą powiedzieć uniwersytety…?” Ksiądz Rektor udzielił bardzo prostej odpowiedzi: „Zawsze zadaniem uniwersytetu było, jest i pozostanie poszukiwanie prawdy. Prowadzenie badań naukowych oraz propagowanie tych badań, czyli ich przekazywanie jest służbą prawdzie. Takie jest zadanie każdego bez wyjątku uniwersytetu, tym bardziej uczelni katolickiej (…) Obecnie – na przełomie 2000 i 2001 r., mówił dalej ksiądz rektor – na świecie istnieje około 200 katolickich uniwersytetów. Ich zadaniem jest poszukiwane prawdy, budowanie jedności nauk oraz kształtowanie wspólnoty profesorów i studentów” (W dobie relatywizmu szukać prawdy. Rozmowa z Jego Magnificencją księdzem prof. drem hab. Romanem Bartnickim. Rektorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Rozmawiał Eugeniusz Sakowicz, „Homo Dei. Przegląd Teologiczno-Duszpasterski” 71(2001) nr 3, 110-111; pełen tekst wywiadu – s. 107-113).
Wcześniej – w 1999 r. – rozmawiałem z Ojcem prof. dr hab. Mieczysławem Albertem Krąpcem OP, którego zapytałem: „Jakie zadania mają dziś podjąć wyższe uczelnie i fakultety kościelne w Polsce, by rozwiązać „wielki spór o człowieka” (…) [słowa Jana Pawła II] na korzyść człowieka?” Mój rozmówca – długoletni Rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – powiedział: „Wyższe uczelnie i fakultety kościelne mają pracować rzetelnie uprawiając naukę o człowieku. To jest ich pierwsze i najważniejsze zadanie. Nauka o człowieku w tradycji europejskiej wyraziła się m.in. w uformowaniu uniwersytetów <>, które się koncentrowały wokół człowieka i wokół jego sprawy. (…) A więc wokół człowieka krąży teologia, która ukazuje sens ludzkiego bycia w porządku nadprzyrodzonym; filozofia bada byt ludzki w porządku doczesnym i społecznym; prawo dokonuje analizy systemów społecznych człowieka; humanistyka z kolei koncentruje się na wytworach ludzkich, które są wziernikiem w dusze ludzką. To właśnie prze swoje wytwory ujawnia człowiek swoją duszę, swoje wnętrze. Bardzo ważną nauką o człowieku jest medycyna; wszak pamiętać powinniśmy, że człowiek nie jest tylko duchem czy aniołem, ale posiada także ciało. Ogólne zadanie na dziś brzmi: wrócić należy na drogę obiektywnego szukania prawdy, odchodząc od drogi różnych aprioryzmów. Temu powrotowi do rzeczywistości służyć mają właśni uczelnie i fakultety kościelne” (Wrócić do rzeczywistości. Rozmowa z Ojcem Profesorem Mieczysławem Albertem Krącem OP z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Rozmowę przeprowadził Eugeniusz Sakowicz, „Homo Dei. Przegląd Teologiczno-Duszpasterski” 6(1999) nr 4, s.132; pełen tekst wywiadu – s. 127-135.)


Eugeniusz Sakowicz


----------------------------------------------------------------------------------
MALGORZATA MISIOWIEC

KOLEKCJA POLSKIEJ KSIĄŻKI ARTYSTYCZNEJ XX - XXI wieku





-----------------------------------------------------------------------------------

MALGORZATA MISIOWIEC

TYPOGRAFIA W POLSKIEJ KSIAZCE ARTYSTYCZNEJ XX/XXI WIEKU












Brak komentarzy: